W 2011 roku ustanowione zostało prawo, które wprowadzało przymus płacenia za drugi, dowolny kierunek studiów wyższych na uczelniach publicznych. Intencja była wszystkim jasna i znana – dodatkowe wpływy do budżetów wszystkich uczelni. Zwalniało to odrobinę samorządy i rząd, który musi subwencjonować uczelnie publiczne. Jak wiadomo, nasz rząd zadłużył nas po uszy i aktualnie szuka wszelkich sposobów na zredukowanie deficytu budżetowego. Sięga po nasze kolejne pieniądze, czyniąc nas de facto jeszcze mniej zamożnymi. Jak by tego było mało, teraz podatnicy płacą w podatkach na uczelnie, a i tak dodatkowo jak będą chcieli skorzystać z prawa, które daje im możliwość bezpłatnej edukacji to i tak są zmuszani do płacenia po raz kolejny. Dla ludzi nieuświadomionych – w naszym chorym na socjalizm kraju płaci się dwa razy. Raz pośrednio bądź bezpośrednio w podatkach, a drugi raz właśnie przy bezpośrednim zetknięciu się z publicznymi uczelniami i nie tylko. Jest to oczywiście niezgodne z konstytucją, a dokładnie z art. 70 ust. 2, który mówi:
„Nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna. Ustawa może dopuścić świadczenie niektórych usług edukacyjnych przez publiczne szkoły wyższe za odpłatnością.”
w związku z art. 31 ust. 3, który mówi – „Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
[image src=”http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/89/Vogel_Cadets_Palace.jpg” width=”620″ height=”350″ title=”cadets_palace” lightbox=”yes” frame=”dark” align=”center”]
Widać gołym okiem, że sprzeczność aż wali w oczy. Warto zadać sobie pytanie – czy ekipa PO na prawdę nie wiedziała o tej sprzeczności w trakcie procesu legislacyjnego? Ja pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie. Otóż Tusk i jego szajka doskonale wiedzieli co robią. To nie są ludzie względnie głupi, to są ludzie na pewno inteligentni i raczej używający szeroko rozumianego mózgu. Skrajną głupotą może wydać się myślenie, że ci ludzie byli niedouczeni w takich „błahych” sprawach. To należy zadać sobie następne pytanie – po co oni to zrobili? Odpowiedź już padła wyżej. Nie chodzi o nic innego jak tylko o poprawę finansów publicznych. Koalicja rządząca rządzi nami fatalnie i w konsekwencji musi jakoś to rekompensować. I tak sięga do naszych kieszeni po kolejne pieniądze, podnosząc jedne podatki i ustanawiając drugie. Chcą zredukować ogromny deficyt, który sami spowodowali swoją nieudolną polityką nadmiernego fiskalizmu. Niestety nie idą w dobrą stronę i tak toczy się błędne koło staczając nas w coraz większą spiralę zadłużania i podnoszenia podatków, która zakończy się niestety bankructwem państwa.
PO-PSL łamie wszelkie normy prawne, by tylko sięgnąć nam do kieszeni po jeszcze więcej pieniędzy. Widać wyraźnie, że nie interesuje, a nawet nie obchodzi ich obecny stan prawny naszego państwa. Zrobią wszystko, żeby dobrać się nam do kieszeni. Trzeba zakończyć erę bezkarnego rabowania ludziom pieniędzy.
Żeby powiększyć wpływy do budżetu skarbu państwa należy obniżyć podatki. Bardzo dokładnie ilustruje to krzywa Laffera, która przejrzyście pokazuje jak plasuje się dochód do budżetu a wysokość opodatkowania.
Aktualnie przekroczyliśmy punkt krytyczny, w którym to stopa opodatkowania powoduje zmniejszenie się wpływów, bo ludzie uciekają do szarej strefy. Należy obniżyć podatki adekwatnie do cięć budżetowych. Trzeba pozwolić ludziom decydować o swoich pieniądzach, ludzie muszą mieć pełny wpływ na jakość i cenę usług – w tym przypadku nauczania. Musimy wypuścić uczelnie i wszelkie szkoły publiczne na rynek, w którym działa prawo popytu, podaży i konkurencji czyli tam, gdzie działają mechanizmy rynkowe. Nie ma żadnego logicznego argumentu, który by przemawiał za tym, by każdy płacił na pewną grupę ludzi, którzy studiują. Statystyki pokazują jasno, że na studia wyższe uczęszczają ludzie z klasy średniej i zamożnej, a w bardzo małym stopniu ludzie biedni. Ludzie najbiedniejsi, bo to głównie dla nich jest „konstruowana” publiczna „bezpłatna” edukacja idą do pracy zaraz po ukończeniu szkoły średniej albo i nawet jeszcze wcześniej. I to oni płacą najwyższe podatki, a z usług nie korzystają. Beneficjentami są ludzie z klasy średniej i zamożnej. Adekwatnie do sytuacji – ludzie ze średnimi dochodami i tymi wyższmi płacą podatki dużo krócej aniżeli osoby, które zaczęły pracować wcześniej. Około 5 lat krócej płacą ci, którzy zarabiają później więcej, ponieważ wchodzą na rynek pracy dużo później. Tworzy się sytuacja, w której to klasa najbiedniejsza utrzymuje średnią i zamożną. A cały system „bezpłatnej” edukacji miał pomagać ludziom biednym. Po tylu latach obserwacji tego zjawiska można śmiało stwierdzić, że roli nie spełniło i w konsekwencji należy się tego pozbyć jak najszybciej. Sytuacja jest na prawdę haniebna, że dalej tego nie zrobiono. Lekarstwem na patologiczny system prawno-podatkowy jest system kapitalistyczny. Na prawdę wolnorynkowy z niskimi i prostymi podatkami.
Maciej Borawski
Nasz Facebook
Fot: commons.wikimedia.org