Korwin-Mikke spoliczkował Boniego już jakiś czas temu, ale media dostały hopla na tym punkcie i tumany tego „kurzu bitewnego” będą unosić się jeszcze pewnie przez jakiś czas. Nie bardzo mam ochotę wypowiadać się do zaistniałej sytuacji, ponieważ nie uważam, że takie sprawy powinno się szczególnie komentować(uderzył to uderzył, słusznie czy niesłusznie lecz się stało), natomiast obudziła ona we mnie myśl, która drzemała w mojej głowie od dłuższego czasu.
Mianowicie uderzenie kogoś m.in. w twarz inicjuje… no co? No pojedynek! Od dawna interesowało mnie to zagadnienie. Zaraz po oprzytomnieniu zacząłem szukać jakichkolwiek informacji na temat tej szlachetnej formy rozwiązywania konfliktu. I co się okazało? Że prawo polskie pomija pojęcie pojedynku, a wszelkie uszkodzenie ciała i pozbawienie życia traktuje jako przestępstwo…. bla bla bla… Niby wszystko jest zrozumiałe, bezkompromisowe, ale nie to mnie zabolało. Dźgnęło mnie to, że w wolnym kraju dwie dorosłe osoby nie mogą rozwiązać problemu w dowolny sposób. Ktoś zawoła: „Ale pojedynek to taka brutalna, krwawa, niehumanitarna forma, że nie można do czegoś takiego dopuścić”. Oczywiście, że nie jest to dobre rozwiązanie. Ale dlaczego ludzie dobrowolnie wybierający walkę nie mogą się jej podjąć? Dlaczego dorosłe osoby traktuje się jak dzieci? Ja nie, lecz ktoś inny może chcieć móc rozwiązać problem w ten, jakby nie patrząc, honorowy sposób. I nie chcę mu tego utrudniać! Jeśli ma powód, to niech się bije, strzela(czy jeszcze coś innego) o swoje! Ale państwo jako aparat, chce…
Proszę państwa, w Polsce do XIX wieku pojedynki były legalne i akceptowane przez społeczeństwo. Wraz ze wzrostem ideologii ograniczających wolność, wmawiano ludziom, że to co było dla nich normalne jest teraz nienormalne. Nie rozumiem tylko, jak coś tak szlachetnego można było po prostu zdelegalizować i zniszczyć. Chcąc nie chcąc, była to pewna część kultury. Nie chodziło o zabawę, czy tanią rozrywkę(dla niektórych może też) ale o honor! Domknięcie nierozwiązanej sytuacji. Przede wszystkim skuteczne i sprawiedliwe, i działało lepiej niż niejeden sąd… w granicach rozsądku. Uważam, że jako wolny, dorosły obywatel, mam prawo pojedynkować się z innym dorosłym obywatelem, jeśli ten wyrazi na to zgodę. Czy zginę, czy nie, to tylko i wyłącznie mój problem. A gwarantuje mi to jedna z zasad prawa rzymskiego: volenti non fit iniuria(chcącemu nie dzieje się krzywda). Dlatego jestem za tym, by zainicjować akcję obywatelską, z prośbą o wpisanie pojedynku do prawa, oraz nadanie możliwości jego zorganizowania i określenia jego reguł. Być może kiedyś coś takiego powstanie, może z mojej przyczyny, a może sam coś takiego zrobię. Myślę, że nie wolno o takich na pozór błahych sprawach zapominać.
Wracając do spoliczkowania Boniego. Trzeba podkreślić, że była to prywatna sprawa pomiędzy tymi dwoma panami, a robienie z tego „sprawy narodowej” przez większość mediów, to znak że zaczął się tzw. sezon ogórkowy na który musimy wziąć poprawkę.
Polecam również zapoznanie się z „Polskim kodeksem honorowym” Władysława Boziewicza. Moim zdaniem powinien zostać dopuszczony przez prawo, a argumenty przedstawiłem
powyżej.
Maciej Skoczek
Grafiki: Wikimedia Commons