Polski obóz narodowy przyjął sobie słuszny, choć trudny, cel. Stara się on być w pełni aktualnym, jednocześnie silnie odwołując się do tradycji przedwojennej. Niestety, często śledząc działania niektórych organizacji narodowych, artykuły publicystów i wypowiedzi ludzi aspirujących do miana polityków, można odnieść wrażenie, że nieco się w tej tradycji pogubili.
Widać to wyraźnie, gdy starają się połączyć kilkadziesiąt lat i kilka nurtów polskiego nacjonalizmu oraz inne patriotyczne naleciałości w jedno. Przychodzi mi na myśl obraz „początkującego narodowca”, który idzie do biblioteki i prosi o jakieś pozycje z polskiej idei narodowej. Jeśli żółtodziób jest życiowym pechowcem, to dostanie po jednej książce Mosdorfa i Stachniuka. Z przytoczonym wyżej problemem aż tak źle nie jest, ale pewna poglądowa schizofrenia jest dostrzegalna, a co gorsza każda z wewnętrznych osobowości mówi „przecież (tu pojawia się nazwisko jednego ze słynnych narodowców) tak pisał”.
I tak, obok afirmacji katolickiej nauki społecznej i chrześcijańskiego porządku w Europie znajdziemy wskazania, by zawsze kierować się egoizmem narodowym. Idee katolickie zestawione są z ideami, które zasadę miłości bliźniego miały w pogardzie. Darwinizm społeczny, jednoznacznie odrzucany, gdy ma się odnosić do wewnętrznego zorganizowania narodu, jest już promowany, gdy rozmowa przechodzi na stosunki międzynarodowe. Krytyka „bezsensownego przelewania krwi” w powstaniach porozbiorowych i powstaniu warszawskim miesza się z bezdyskusyjnym poparciem beznadziejnej walki Żołnierzy Wyklętych. Ideały pozytywizmu i racjonalny pragmatyzm są nie tyle weryfikowane przez tradycje romantyczne, co po prostu przywoływane na przemian, jak akurat pasuje. Zaś słowa o tym, że w polityce międzynarodowej nie ma przyjaciół i wrogów, lecz tylko interesy, wspominane są równie często jak historia „bratniego narodu węgierskiego” i zakusy „odwiecznych wrogów Polski”.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Nie mam zamiaru oceniać tutaj, które z tych poglądów są słuszne, a które należy odrzucić. Zwracam tylko uwagę na niekonsekwencję i brak spójnej postawy w myśleniu politycznym. Jest to zapewne spowodowane brakiem organizacyjnej i ideowej ciągłości pomiędzy dwudziestoleciem międzywojennym a XXI wiekiem, co stawia nas w sytuacji pogrobowców, których nikt nie ukierunkował, wskazując na to, co tworzy jedną całość. Jako samoucy, pragniemy odkryć na nowo cały polski nacjonalizm, a nie tylko jego część. Odkryć nie znaczy jednak przyjąć bezkrytycznie wszystkie, nawet wzajemnie sprzeczne, elementy, co należy mieć na uwadze, gdy bada się tak pojemny i różnorodny zbiór jak polska idea narodowa.
Skupiając się na dzisiejszej recepcji idei przedwojennych, należy przypomnieć, że Balicki nie uzgadniał swoich dzieł z Katechizmem, Gluziński potępiał w czambuł cały pozytywizm i jego wytwór, jakim był dziewiętnastowieczny nacjonalizm, a Dmowski z drugiej połowy lat 20. to już nieco inny Dmowski niż na przełomie wieków. W dodatku każdy z nich wyrażał w pewnym stopniu prądy, które poruszały w danym czasie polskim społeczeństwem, a przede wszystkim opierał swoją myśl o konkretny system wartości, a nie zlepek poglądów na różne sprawy, które całkowicie do siebie nie pasowały. I taką też metodę powinien przyjąć każdy, kto chcę polską ideę narodową rozwijać, a nie tylko przytaczać jej co ciekawsze fragmenty.
Michał Ciesielski
Obóz Narodowo-Radykalny
Fot: facebook.com/1934ONR