Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim odbyła się konferencja dotycząca stanu wojennego. Wzięli w niej udział znakomici historycy i świadkowie tamtych wydarzeń. Spotkanie zostało okraszone koncertem Leszka Czajkowskiego i Pawła Piekarczyka. – Nie ma 25 lat wolności. Jest 25 lat zwycięstwa nad demokracją – mówił jeden z prelegentów, prof. Tomasz Panfil.
W poniedziałkowy wieczór na KUL odbyła się konferencję „13 grudnia – 33 lata później – w relacjach świadków”. Rozpoczął ją moderator i prelegent spotkania dr hab. Tomasz Panfil,prof. KUL. Wyraził zadowolenie z tego, że o stanie wojennym pamiętają młodzi ludzie, bo warto przypomnieć, że spotkanie zostało zorganizowane przez organizacje studenckie: Koło Naukowe Historyków Studentów KUL, Akademicki Klub Myśli Społeczno-Politycznej „Vade Mecum” i Niezależne Zrzeszenie Studentów KUL.
Prawdziwa solidarność
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Jako pierwszy głos zabrał prof. Tomasz Panfil. Zaczął od sierpnia 1980 r. Jak sam stwierdził, miał wtedy 18 lat i pamięta atmosferę beznadziejności, która panowała przed tymi wydarzeniami. W pamięci wyryły mu się kolejki po kiełbasę „robotniczo-chłopską”, ponieważ rano była czerwona, a wieczorem zielona.
– Wtedy była prawdziwa solidarność, ludzie podwozili się z przystanków, gdy strajkowała komunikacja. Robotnicy postulowali podniesienie płacy nauczycieli, bo pedagodzy, tak jak służba zdrowia, nie mogli strajkować – mówił wykładowca KUL.
Prof. Panfil stwierdził też, że modlił się o zdrowie gen. Jaruzelskiego, ponieważ chciał, aby odpowiedział za to, co zrobił. Wyraził też obawy, co do tego, czy uda się odbudować to, co zniszczono.
– Obawiam się, że ta postawa ludzi nie wróci, jakkolwiek pokładam nadzieje w młodzieży. Myślałem, że to powróci, gdy robiliśmy kampanię do sejmu kontraktowego. Jeździłem wtedy po wioskach i uczyliśmy po Mszach św. jak głosować. Na twarzach ludzi widziałem nadzieje i uśmiech, tak jak w Sierpniu 80. Ta wiara trwała tydzień. Opozycja kontraktowa dogadała się z tymi samymi ludźmi, którzy niszczyli „Solidarność”. Demokracja została zabita po tygodniu. 12 czerwca pokazano Polakom, że ich głos nie ma znaczenia. Nie ma 25 lat wolności, jest 25 lat zwycięstwa nad demokracją – stwierdził z żalem wykładowca KUL.
Profesor na koniec w ramach puenty przywołał także słowa prezydenta Bronisława Komorowskiego, który powiedział:
To naprawdę bardzo fajnie, że możemy dzisiaj anegdotą opowiadać tamten trudny czas, możemy razem śmiać się i z tych zdjęć i z tych scen. To dobrze
Prof. Ryba: stanowisko „Gazety Wyborczej” i Jaruzelskiego jest nie do obrony
Następnie głos zabrał dr hab. Mieczysław Ryba, prof. KUL i radny Lublina. Stwierdził, że puenta prof. Panfila była bardzo gorzka. – To bardzo niepoważne potraktowanie poważnej sprawy przez prezydenta III RP – mówił. Prof. Ryba zwrócił też uwagę, że Jaruzelski nie doczekał się sądu na ziemi, ale doczekał się pogrzebu ze wszystkimi honorami.
Wypowiedział się też na temat sporu o słuszność wprowadzenie stanu wojennego. Zwrócił uwagę, że linia obrana przez „Gazetę Wyborczą” i Wojciech Jaruzelskiego jest nie do obrony. Przypomniał także wypowiedź Suworowa, który stwierdził, że gdyby nie stan wojenny to ZSRS wszedłby do Polski.
– Znamy zapiski Anuszkina, gdzie napisano, że Sowieci nie chcieli wejść do Polski, lecz to Jaruzelski ich prosił. Takich źródeł jest więcej. Trudno znaleźć coś co potwierdzałoby tezę „Gazety Wyborczej” i Jaruzelskiego – mówił profesor.
Wykładowca KUL podkreślał też, że środowisko Michnika od początku pracowało nad obroną komunistów. Dlatego dzisiaj w Polsce tak wielu ludzi popiera to, co zrobił komunistyczny generał – by to zrozumieć trzeba prześledzić, czym zajmowały się numery „Gazety Wyborczej” wydawane w rocznice wprowadzenia stanu wojennego. Historyk stwierdził, że to bardzo niebezpieczne, bo na nowo przywołuje się komunizm. Stąd hasłach „Precz z komuną” i „Raz sierpem, raz młotem…” na dzisiejszych manifestacjach. Wykładowca KUL dodał także, że środowisko Michnika broniło komunistów, bo obawiali się powrotu „nacjolkatolicyzmu”. Profesor poprosił też wyobrażenia sobie, że gen. Jaruzelski miał rację.
– Przyjmijmy, że Jaruzelski zrobił stan wojenny, dlatego że Sowieci mieli wejść. Odnieśmy to do dzisiaj. Jeśli Putin by nas szantażował, że mamy zamknąć wszystkich, którzy krytykują Rosję, bo on wejdzie do Polski, to co powinien zrobić rząd? Ulec szantażowi? Nie. Rząd jest od tego, żeby nas bronić, a nie ulegać innym mocarstwom – powiedział prof. Ryba.
Prof. Panfil dodał, że Sowieci nigdzie nie musieli wchodzić, bo w latach 1980-1981 w Polsce stacjonowało ok. 300 tys. sowieckich żołnierzy.
Rozpracować PZPR prawnie
Kolejnym prelegentem, który przemówił do zebranych, był Włodzimierz Blajerski – Solidarnościowiec, niegdyś wiceminister resortu spraw wewnętrznych, były prokurator krajowy, a także polityk Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Opowiadał on o tym jak próbował w prawny sposób obalić komunistyczną partię. – PZPR i sojusznicze partie nie podlegały prawu. Wynikało to z art. 8 konstytucji PRL. Myśmy mieli postulat o partiach, który miał obalić PZPR od strony prawnej – powiedział Blajerski.
Skomentował też atmosferę, jaka panowała w Solidarności na chwilę przed wprowadzeniem stanu wojennego.
– Wiedzieliśmy, że komuniści będą chcieć rozstrzygnąć to siłowo tylko nie wiedzieliśmy w jaki sposób. Powinniśmy się na to przygotować, lecz nie zrobiliśmy tego. Wydaje mi się, że panowała atmosfera zbytniego optymizmu. Myśleliśmy, ze czerwony już przegrał – mówił prokurator.
Blajerski opowiadał o tym jak opiekowano się aresztowanymi i ich rodzinami.
– Była świetnie zorganizowana opieka socjalna. Wykupywano moje grzywny ze zbiórek. Objęliśmy ochroną stałą ok. 200 osób. Rodziny aresztowanych dostawały pieniądze na życie i dary materialne od Kościoła – dzielił się swoimi wspomnieniami Solidarnościowiec.
Były wiceminister spraw wewnętrznych zapewniał, że nie chciał układów z komunistami przy okrągły stole. Decyzje jednak zapadły ponad nim i musiał przystosować się do zaistniałej rzeczywistości.
– Ja byłem przeciwny okrągłemu stołowi. Z prof. Wiesławem Chrzanowskim uważaliśmy, że nie powinniśmy podtrzymywać trupa. Te decyzje zapadły po za nami, ale trzeba było jakoś z nimi żyć – dlatego prof. Chrzanowski chciał stworzyć partię (ZChN). Twierdziłem wtedy, że nie wolno było dotrzymywać układów z komunistami, bo dotrzymywanie umowy dotyczy tylko dżentelmenów. Chcieliśmy odebrania majątku PZPR, ale nam to blokowali. Przede wszystkim środowisko Wałęsy. PZPR zdążył rozkraść majątek i zdobył pieniądze na kampanię wyborczą. My na ten cel mieliśmy dwie pensje – moją i Chrzanowskiego – wspominał z żalem Blajerski.
Jak stawiano opór?
Na końcu głos zabrał dr Piotr Gawryszczak, radny Lublina i wiceprezes Fundacji Niepodległości. Opowiadał on o sposobach nielegalnego druku i różnych formach oporu. Zaczął od zademonstrowania druku na matrycy białkowej. Następnie przeszedł do metod: sitodruku i offsetu. Przy każdej z nich wyjaśnił jakie posiadały wady i zalety.
W kolejnej części swojego wystąpienia opowiadał o samych strajkach podczas stanu wojennego.
– 14 grudnia podjęto strajk w Domu Studenckim „Grześ” i w kolejnych budynkach akademickich. Senat UMCS wydał wtedy uchwalę sprzeciwiającą się działaniamiom przeciwko działaczom „Solidarności”. Biorąc pod uwagę tamte warunki to było bohaterstwo. Strajki były szybko pacyfikowane. Podjęto je też w zakładach pracy i szpitalu psychiatrycznym na Abramowicach (dzielnica Lublina). Tamci lekarze bardzo pomagali w ukrywaniu opozycjonistów – relacjonował dr Gawryszczak.
Wśród form protestu wymienił m.in. „spacery świdnickie”, które stały się popularne na Lubelszczyźnie. Polegały one na masowym udawaniu się na spacery podczas wieczornych wiadomości, które przekazywały zakłamane informacje. Mieszkańcy Lublina spontanicznie udawali się na pl. Litewski (centrum miasta), by świętować rocznice uchwalanie trzeciomajowej konstytucji. ZOMO wyłapywało i biło demonstrantów dopiero wtedy, gdy ci mniejszymi grupkami udawali się do domów.
Lekcja historii i śpiew
Ostatnią zaplanowaną częścią był koncert Leszka Czajkowskiego i Pawła Piekarczyka. Śpiewali oni głównie piosenki z repertuaru bardów opozycji z czasów PRL. Sięgnęli też do własnej twórczości, a mianowicie do piosenek o Żołnierzach Niezłomnych, gdyż jak sami twierdzili, byli to pierwsi antykomunistyczni opozycjoniści. Na widowni zebrali się głównie studenci. Czajkowski i Piekarczyk zwrócili na to uwagę i stwierdzili, że po średniej wieku można wnioskować, iż nie wszystko jeszcze stracone. Koncert nie obył się bez podwójnego bisu.
Rajmund Malinowski, prezes Koła Naukowego Historyków Studentów KUL, kończąc wydarzenie „13 grudnia – 33 lata później – w relacjach świadków” podziękował artystom za wspaniały występ i lekcję historii.
Czytaj także: 93-letni esesman z Auschwitz stanie przed sądem