Zwykle przedwojennych narodowców przedstawia się jednoosobowo w postaci Romana Dmowskiego. Jednak prelegenci środowej konferencji „Ruch narodowy w dwudziestoleciu międzywojennym” udowodnili, że to błędne uproszczenie.
25 lutego 2015 r. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II odbyła się konferencja „Ruch narodowy w dwudziestoleciu międzywojennym”. Prelegentami byli: prof. Ewa Maj – wykładowca na UMCS, prof. Mieczysław Ryba – wykładowca KUL i WSKPiM w Toruniu oraz dr Rafał Dobrowolski – prezes lubelskiego okręgu ZŻ NSZ.
Wydarzenie zostało zorganizowane przez Akademicki Klub Myśli Społeczno-Politycznej „Vade Mecum”, Koło Naukowe Historyków Studentów KUL i Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.
Czytaj także: Akademicki Klub Myśli Społeczno - Politycznej Vade Mecum - kuźnia narodowa
Duchowe wsparcie ruchu narodowego: biskup Ormianin
Jako pierwszy głos zabrał prof. Ryba, który w swojej wypowiedzi przybliżył postać ormiańskiego biskupa Józefa Teodorowicza i jego duchowy wpływ na Dmowskiego i innych działaczy obozu narodowego.
Hierarcha ten, choć był Ormianinem, rozumiał potrzebę istnienia silnego, narodowego państwa polskiego. W wielu przypadkach wskazywał wspólnego wroga Polaków i Kościoła, była to jedna z nici łączących Kościół z polskimi narodowcami. Warto zauważyć, że bp Teodorowicz i Dmowski darzyli się ogromną sympatią.
Hierarcha ten startował w wyborach do Sejmu Ustawodawczego (1919 r.) właśnie z list ludowo-narodowych. Jego płomienne kazania były wydawane przez organy narodowców. Prof. Ryba określił biskupa Teodorowicza jako „Skargę tamtych czasów”. Wskazywał na jego pisma, które wyróżniały się piękną polszczyzną i pouczającymi napomnieniami: „Wiedza bez wiary jest mieczem szalonego” – pisał biskup.
W raz z zakazem sprawowania funkcji politycznych przez duchownych – wydanym przez Stolicę Apostolską w 1923 r. – bp Teodorowicz wycofał się z życia politycznego. Jednak wciąż wywierał duży wpływ na religijność tamtego pokolenia narodowców. Wykładowca KUL, prof. Mieczysław Ryba, nie zawahał się nawet stwierdzić, że to właśnie dzięki temu duchownemu początkowe areligijne oblicze obozu narodowego obróciło się w stronę katolicyzmu.
Narodowcy w gazetach
Następnie swój referat wygłosiła prof. Ewa Maj. Mówiła o prasie narodowej demokracji, która według niej była epokowym pomysłem tamtej formacji politycznej. Na początku prof. Maj zwracała uwagę na zalety prasy w pozyskiwaniu zwolenników, tworzenia z nimi więzi i wpływania na nastroje polityczne w kraju.
Wskazała, że to właśnie jeszcze przed powstaniem formacji politycznej zainicjowano wydawanie „Przeglądu Wszechpolskiego”. Dodatkowo profesor stwierdziła, że wszyscy trzej najwięksi myśliciele obozu narodowego – Jan Ludwik Popławski, Roman Dmowski, Zygmunt Balicki – zaczynali od pisania w prasie. W każdym z tych przypadków wyglądało to inaczej.
Dużym zaangażowanie w prasę odznaczał się Popławski, który swój dzień zaczynał od prasówki, składającej się ze sterty różnych gazet. Na temat tego zwyczaju powstawało wiele żartów. Popławski wychwytywał artykuły, z którymi się nie zgadzał i polemizował z autorami. Był mistrzem krótkich i zwięzłych odpowiedzi, którymi zwalał przeciwnika z nóg.
Artykuły Dmowskiego były dłuższe, głębokie i analityczne. Wszak jego największe działa wpierw ukazywały się w gazetach – oczywiście w odcinkach. Ojciec narodowej-demokracji był bardzo surowym pracodawcą mającym hopla na punkcie poprawnej polszczyzny. Za jej nieprzestrzeganie rugał pracowników, a jednego – bardzo lubianego i szanowanego – nie zawahał się wyrzucić.
Prof. Maj zwróciła też uwagę, że termin „prasoznawstwo” pierwszy raz padł w „Przeglądzie Narodowym” w artykule Stanisława Jarkowskiego.
Po zamachu majowym, gdy władzę dyktatorską sprawował obóz sanacyjny, przyszły ciężkie czasy dla prasy narodowców. Dochodziło do wrogich przejęć, jednak zdecydowanie częściej działo się to w prasie prowincjonalnej. Warto jednak dodać, że nawet gdy sanacja przejmowała gazetę narodowców, to natychmiast wyrastał nowy tytuł.
Młodzi i narodowi. Jak to z nimi było?
Na końcu na temat młodzieży w obozie narodowym mówił dr Rafał Dobrowolski autor książki „Obóz narodowy w województwie lubelskim w latach 1928-1939”.
Zaczął on od początku istnienia organizacji studenckich, czyli od 1915 r., gdy władze niemieckie i austriackie, by przypodobać się Polakom, zliberalizowały przepisy dotyczące szkół wyższych. Dzięki temu w kolejnych latach powstawały liczne organizacje narodowe, które następnie utworzyły Związek Akademicki „Młodzież Wszechpolska”, który stanowił jedną z największych sił akademickich.
Na spotkania tej organizacji przybywał m.in rektor Uniwersytetu Lubelskiego (po 1928 r. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego) ks. Józef Kruszyński. Mimo tego nie udało się ZA „Młodzież Wszechpolska” zarejestrować na tej uczelni, choć i społeczność akademicka była im przychylna.
Sytuacja pogorszyła się jeszcze po wyborach brzeskich, gdy sanacja postanowiła brutalnie wkroczyć w autonomię uniwersytetów i zaczęła likwidować organizacje studenckie. Po tych wydarzaniach nastąpił krótki epizod legalnej działalności ZA „Młodzież Wszechpolska” na KUL.
Dr Dobrowolski zwracał uwagę na to, że młodzież narodowa w dwudziestoleciu międzywojennym zajmowała się polityką tylko na płaszczyźnie teoretycznej. Dużo więcej czasu poświęcali na działalność w organizacjach społecznych i charytatywnych.
Czytaj także: W 78. rocznicę śmierci Henryka Rossmana
Źr.: wMeritum.pl
Fot. Łukasz Rysiak