Tomasz Adamek od wielu lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Uzyskał tam prawo wyborcze. W rozmowie z serwisem WP Sportowe Fakty opowiedział, co zrobił zaraz po tym, gdy oddał głos na Donalda Trumpa.
Adamek udał się do Waszyngtonu, by świętować zaprzysiężenie Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jak przyznaje, nie było innej opcji. Wsiadł do samochodu i udał się do stolicy, a następnie skandował na ulicach „Donald Trump!”. Podkreśla również, że na ulicach Waszyngtonu rozdał mnóstwo autografów.
Pięściarz opowiedział również o swojej wizycie w lokalu wyborczym w dniu głosowania. Adamek rzecz jasna oddał swój głos na Donalda Trumpa, a nie na kandydatkę Demokratów – Kamalę Harris. Przy okazji zdecydował się na wykonanie pewnego „happeningu”.
– Zapytałem pań: Who’s gonna win? Lekko się zdziwiły. – We don’t know – odparły. A ja wtedy na głos: „Donald Trump, Donald Trump!”. Wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć – relacjonuje Tomasz Adamek.
Sportowiec przyznał, że jego zachowanie nie spodobało się jego małżonce – Dorocie. – Żona Dorotka złapała mnie szybko za rękę i zaczęła ciągnąć. Przez zęby wycedziła: „Co ty wyprawiasz, uspokój się, chcesz zapłacić karę za złamanie ciszy wyborczej?!”. Ale mnie to nie interesowało. „The best president!” – dalej krzyczałem – mówi. Gdy okazało się, że Trump wygrał, Adamek, jak przyznaje, „dziękował Bogu”. Cała wypowiedź TUTAJ.