Egiptologia to nauka, która narodziła się po inwazji Napoleona na Egipt pod koniec XVIII wieku, a w pełni wykrystalizowała wraz z podporządkowaniem tego kraju przez Brytyjczyków. Skoro ta nauka ma korzenie kolonialne – należy rozważyć jej „zamknięcie” – sugerują niektórzy na fali ruchu Black Lives Matter.
O międzynarodowym ruchu Black Lives Matter – którego celem jest walka o prawa człowieka, i który wywodzi się ze społeczności afroamerykańskiej – zrobiło się w tym roku naprawdę głośno. Antyrasistowskie protesty ogarnęły niemal całe Stany Zjednoczone po tym, jak nieuzbrojony, czarnoskóry Amerykanin George Floyd zmarł podczas próby aresztowania go w Minneapolis za domniemaną próbę zapłacenia fałszywym banknotem. To było iskra. Od maja antyrasistowskie protesty rozlały się po wielu częściach świata. Masowe demonstracje miały miejsce w USA, w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, a nawet Japonii.
Jednym z najbardziej widocznych efektów tych protestów było obalanie lub topienie pomników przedstawiających prominentne osoby. Miały one swoje za uszami. Na przykład Edward Colston (1636-1721) przysporzył angielskiemu Bristolowi bogactwa, przy czym nieco zapominano, że zajmował się również handlem niewolnikami. Pomnik jego i wielu innych – na przykład ludobójcy, belgijskiego króla Leopolda II (1835-1909), w czasie rządów którego zamordowano 8 mln mieszkańców Konga – przetrwało wiele lat. Dopiero ostatnie protesty spowodowały, że albo zostały one usunięte – albo też trwa dyskusja, co z nimi zrobić.
Black Lives Matter i egiptologia. Dziedzina nauki zostanie „zamknięta”?
Ruch Black Lives Matter zatacza coraz szersze kręgi. Wkroczył też do świata akademii, w tym archeologii. „Mały brudny sekrecik jest taki, że niektóre dyscypliny (naukowe – przyp. S.Z) nie muszą być zdekolonizowane, one powinny być całkowicie zamknięte” – zasugerował na Twitterze historyk z Uniwersytetu w Cambridge, Arthur Asseraf. „Patrzy na ciebie – egiptologia!” – napisał podając dalej Tweeta William Carruthers – historyk archeologii z University of East Anglia.
Co ma na sumieniu egiptologia? – zapytałby ktoś. Okazuje się, że nauka ta znajduje się w samym centrum dyskusji na temat ech kolonializmu. Choć od uniezależnienia się Egiptu i jego wyjścia spod wpływów obcych potęg minęło prawie 70 lat, kraj ten nadal odczuwa skutki dziesięcioleci rządów pod brytyjskimi wpływami. Gdy rozwijała się współczesna archeologia, kraj ten był zdominowany przez Brytyjczyków. Od 1883 r. władzę w nim sprawował brytyjski konsul, lord Cromer. Wraz z wybuchem I Wojny Światowej Wielka Brytania uznała Egipt za swój protektorat. Zniesiono go w 1922 r., jednak władza Zjednoczonego Królestwa utrzymywała się w Egipcie nawet w czasach II Wojny Światowej. W 1952 r. doszło tam do zamachu stanu, a rok później proklamowano Republikę Egipską. Nastąpiło ostateczne wyswobodzenie jej z obcych rąk.
Egiptologia jako nauka powstała właśnie w czasach obcej dominacji. Założycielem egipskiej służby mającej opiekować się zabytkami był w 1858 r. Francuz August Mariette. To akurat jeden z chlubnych przykładów obcego wpływu w Egipcie, bo wielu wczesnych „turystów” traktowało ten kraj jako miejsce, z którego można bez ograniczeń wywozić cenne zabytki. Taki proceder trwał latami aż do powstania organizacji kierowanej początkowo przez Mariette’a, która miała sprawować kontrolę nad wykopaliskami. Jednak aż do 1983 r. z Egiptu można było wywozić zabytki. Przez dużą część XX w. odkryte obiekty dzielono pomiędzy zagraniczne misje pracujące w Egipcie a lokalne muzea. Wówczas wywieziono z Egiptu słynne popiersie Nefertiti, które obecnie znajduje się w Berlinie.
Wykopaliska w Egipcie przez długi czas zdominowane były przez zagraniczne misje. To się jednak zmienia. Było trochę tak, jakby w Polsce badania wykopaliskowe nie były prowadzone głównie przez Polaków, ale przedstawicieli innych krajów – Niemiec czy Francji. Tak się działo w Egipcie przez wiele dziesięcioleci.
Były szef ważnej organizacji zajmującej się badaniami w Egipcie Egypt Exploration Society dr Chris Naunton opublikował szeroki komentarz na temat „dekolonizacji” egiptologii. Wskazał, że jeśli chcemy się nią zajmować, musimy znać trzy języki: angielski, niemiecki i francuski – bo wszelka specjalistyczna literatura na ten temat jest w nich publikowana. To odwzorowuje zaangażowanie tych krajów w badania archeologiczne w Egipcie w poprzednich dziesięcioleciach. Dlaczego zatem egispkie nazwiska tak rzadko pojawiają się w specjalistycznych publikacjach naukowych dzisiaj, gdy Egipt od wielu dekad jest krajem niezależnym?
Należy pamiętać, że poziom edukacji w Egipcie nie jest wysoki. Szacuje się, że umiejętność czytania i pisania wśród osób od 15 roku życia dotyczy tylko nieco więcej, niż 70 proc. populacji. Ze znajomością obcych języków też nie jest najlepiej. W konsekwencji oznacza to, że Egipcjanie są niemal wykluczeni z zajmowania się… egiptologią! Przenosząc to na nasz grunt: wyobraźmy sobie sytuację, w której gdybyśmy w Polsce chcieli zajmować się badaniem najbardziej odległej przeszłości – jako głównego języka musielibyśmy używać np. francuskiego, a największe autorytety na temat epoki X pochodziłyby znad Sekwany.
W Egipcie silniejsze stają się nastroje nacjonalistyczne. Były szef Najwyższej Rady ds. Zabytków, Egipcjanin dr Zahi Hawass od lat nawoływał zachodnie kraje do zwrotu z ich muzeów zabytków, pozyskanych w czasach kolonialnych. Na razie bez większych sukcesów. Dyskusja na ten temat staje się coraz bardziej intensywna. A dosłownie wczoraj Hawass poinformował w mediach społecznościowych o tym, ze przygotowuje w języku arabskim encyklopedię na temat egipskich piramid. „Uważam to za jeden z moich najważniejszych projektów, gdyż brakuje aktualnych książek w języku arabskim na ten temat. Większość z nich publikowana jest w obcych językach” – podkreślił dr Hawass, który… obronił doktorat w USA w 1987 r. Oczywiście – w języku angielskim.
Archeologia zmienia się, zarówno w Egipcie, jak i innych krajach. Zagraniczne misje pracujące w krajach afrykańskich coraz częściej nie przyjeżdżają w dane miejsce, by kopać i znajdować cenne zabytki (tych i tak nie można wywozić poza kraj). Ekspedycje badają pradzieje różnych obszarów w ścisłym kontakcie i dialogu z lokalnymi mieszkańcami. To trend, który staje się coraz bardziej widoczny. O likwidacji np. egiptologii na razie nikt na serio nie mówi, ale – jak zauważył dr Naunton – takie ostre wypowiedzi prowokują do zajęcia się tematem i do powiedzenia głośno prawd, które do tej pory były przemilczane.
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl, Autor: Szymon Zdziebłowski