Cztery bociany z powiatu siedleckiego – Zbyś, Franek, Michael i Traper – od kilku dni zdecydowanie przemieszczają się w stronę Europy. Ich migrację z miejsc zimowania w afrykańskim rejonie Sahel, na pograniczu Czadu i Sudanu, przyrodnicy śledzą dzięki nadajnikom GPS. Do celu ptaki mogą dotrzeć ok. 20 marca.
Zbyś, Michael, Franek i Traper to cztery dorosłe bociany z powiatu siedleckiego, którym w czasie czerwcowej akcji obrączkowania w 2020 r. przyrodnicy z Grupy EkoLogicznej z Siedlec założyli specjalne nadajniki GPS. Nadajniki te systematycznie przekazują dane nt. lokalizacji ptaków, dzięki czemu ornitolodzy poznają dokładne szlaki ich migracji.
Wraz z innymi bocianami z Europy większość zimy spędzały one w rejonie Afryki zwanej Sahelem (a konkretniej – na pograniczu Sudanu i Czadu), gdzie kończy się pustynia i zaczynają żyźniejsze ziemie. „Zimę spędziły żerując i oszczędzając energię” – podsumował w rozmowie z PAP prezes Grupy EkoLogicznej, dr Ireneusz Kaługa.
Ostatnie informacje przesyłane przez nadajniki świadczą o jednym: zimowanie dobiegło końca. Wstępne przemieszczenia ptaków można było dostrzec ok. 15 lutego, a te bardziej zdecydowane są wyraźne od kilku dni, 27-28 lutego. „W ciągu dwóch dni Zbyś przeleciał 280 km i jest już blisko linii Nilu; w piątek powinien dotrzeć do Egiptu. Także w dwa dni Michael przebył 255 km i jest w środkowym Sudanie. Franek – według informacji ze środy przed południem – pokonał jakieś 150 km. Ostatni jest Traper, młody bocian z lęgu w 2019 roku, który obecnie przebywa w Kamerunie. Jako młody osobnik prawdopodobnie nie będzie się spieszył” – relacjonuje przyrodnik z Siedlec, który mapki z pozycjami ptaków udostępnia na internetowej stronie Grupy EkoLogicznej i jej profilu na FB.
To, że w kierunku Europy lecą cztery bociany z nadajnikiem, w praktyce oznacza, że lecą już tysiące bocianów. Stada są rozproszone i przemieszczają się w różnym tempie.
„Bociany trochę się opóźniają. W Libanie przez kilka dni leżał śnieg, więc i ptaki wyhamowały z migracją: Zbyś poleciał wówczas do doliny Nilu Białego w Sudanie, gdzie przez tydzień czekał na poprawę pogody. W środę nadajniki pokazywały temperaturę 32 stopnie. To oznacza silne prądy wstępujące – zrobiło się na tyle ciepło, by pojawiły się kominy termiczne, niezbędne do wzbicia się na dużą wysokość” – tłumaczy dr Kaługa.
Jego zdaniem właśnie w takich warunkach migracja może przyspieszyć. „Spodziewam się, że w piątek bociany będą już w Egipcie, skąd w trzy dni mogą minąć Izrael i Liban. Przelot nad Turcją zajmie im kolejne 2-3 dni. W Polsce mogą się pojawić około 20 marca” – zasugerował.
Odpowiedzialni za zakładanie nadajników przyrodnicy skrupulatnie obserwują przesyłane dane, już wcześniej śledzili trasę z Polski do Afryki. „W czasie tej podróży wszystkie bociany z nadajnikami, jak +jeden mąż+, ominęły Liban! To niebezpieczne dla nich miejsce – kraj, w którym ptaki masowo giną z rąk pseudomyśliwych” – podkreśla Ireneusz Kaługa. – „Jeśli aż cztery ptaki, w tym trzy dorosłe, doświadczone w migrowaniu – ominęły już raz niebezpieczny fragment tradycyjnej trasy migracji, i zrobią to znów w drodze powrotnej do Polski – może to oznaczać coś więcej, niż przypadek”.
Kaługa zwrócił też uwagę, że aż trzy ptaki z nadajnikami w drodze do Afryki, na odcinku ok. 100 km leciały ponad Morzem Marmara. „To ciekawe, bo nie ma zbyt wielu informacji, by bociany pokonywały tak duże odległości nad wodą. One zwykle migrują nad lądem, bo tylko tam tworzą się wspomniane kominy termiczne, sprzyjające szybowaniu i lotom na duże odległości” – podkreślił.
Takie szczegóły dotyczące szlaków migracji przyrodnicy zbierają dzięki nadajnikom GPS. Cały czas korzystają również z tradycyjnych obrączek ornitologicznych. „Nie robimy tego sobie a muzom. Ptaki się znakuje, a dane – zbiera i analizuje, by prowadzić praktyczne programy ochrony gatunkowej” – mówi Ireneusz Kaługa.
Dzięki danym z nadajników naukowcy i przyrodnicy dowiadują się, którędy ptaki lecą i jakie miejsca omijają. Jeśli w drodze do Europy znowu ominą Liban – można będzie z większą pewnością podejrzewać, że bociany uczą się na podstawie własnego doświadczenia i zapamiętują położenie miejsc niebezpiecznych – np. takich, w których się do nich strzela. Wytypowanie takich miejsc pozwala z kolei ingerować na tych obszarach, np. poprzez kontakt z lokalnymi władzami lub organizacjami ochrony przyrody.
„Jakiś czas temu naukowcy z międzynarodowej organizacji BirdLife International prosili nas o wskazanie miejsc, w których najwięcej bocianów ginie w czasie migracji. Chodzi np. o lokalizację niebezpiecznych słupów energetycznych czy składowisk odpadów śmieci, na których ptaki żerują i się zatruwają. Na tej podstawie zostanie dokonana ocena śmiertelności służąca przyszłym programom ochrony czynnej gatunku. Bez nadajników o takich danych moglibyśmy tylko marzyć” – podkreśla siedlecki przyrodnik.
Nieco inną wiedzę o ptakach dają obrączki ornitologiczne. Jeśli zakłada się je kolejnym pokoleniom ptaków – a później zbiera dane z odczytów – można określić skalę, w jakiej ptaki powracają do swoich gniazd, kontrolować strukturę wiekową na zlotowiskach oraz w stadach nielęgowych i wiele innych aspektów. To pozwala lepiej poznać gatunek, a dzięki temu skuteczniej go chronić.
„Żeby zebrać reprezentatywne dane, programy obrączkowania i zbierania danych powinny trwać wiele lat” – zaznacza dr Kaługa. Podał przykład dotyczący gminy Korczew, znajdującej się na terenie powiatu siedleckiego. „Można by się spodziewać, że skoro to gmina nadbużańska – położona nad rzeką, mokra – powinna mieć najmocniejszą populację bocianów. Tymczasem właśnie tam w ostatniej dekadzie stwierdza się najszybszy spadek liczebności populacji bocianów w skali całego powiatu. Wiemy jednak, że właśnie przez ten czas gmina Korczew – z typowo rolniczej – zmieniła się w turystyczną. Przestano tam hodować zwierzęta, doić krowy, uprawiać i kosić łąki. I nagle bocian nie ma co jeść. To konkretna wiedza, pozwalająca formułować zalecenia dotyczące metod ochrony, jak choćby to, by prowadzić ekstensywne rolnictwo czy kosić teren wokół gniazd. To wszystko wiemy dzięki corocznej inwentaryzacji, czytaniu obrączek, analizowaniu skali powrotów” – opowiada naukowiec.
„Ważna jest też liczba ptaków, ginących na urządzeniach energetycznych. Kiedy ginie bocian bez obrączki – to rzadko ktoś nas o tym informuje. Jeśli jednak martwy ptak ma obrączkę albo nadajnik, to zwykle taka informacja dociera do stacji ornitologicznej albo bezpośrednio do nas. Wtedy przyrodnicy w terenie identyfikują słupy energetyczne, stanowiące ponadprzeciętne zagrożenie dla ptaków, i mogą sygnalizować służbom energetycznym potrzebę przebudowy słupa. To praktyczne informacje, potrzebne dla ochrony” – kontynuuje dr Kaługa.
Tylko w 2020 roku Grupa EkoLogiczna założyła w powiecie siedleckim 729 obrączek. W ciągu dekady było ich 5783. Rekordowy był rok 2017, w którym zaobrączkowano 1066 ptaków. Obrączkarze pracują zwykle społecznie. Koszt zakupu obrączek czy pracy wysięgnika do gniazd (10 dni pracy wysięgnika to 12 tys. zł) pokrywany jest również ze zbiórek społecznych.
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl, Autorka: Anna Ślązak