Bogusław Leśnodorski, były prezes Legii Warszawa, udzielił wywiadu serwisowi interia.pl. Podczas rozmowy zabrał głos na temat ostatnich wydarzeń i spekulacji dotyczących klubu.
Ostatnio w mediach głośno było o potencjalnym zatrudnieniu przez Legię Marka Papszuna, który obecnie prowadzi Raków Częstochowa i uważany jest za jednego z najlepszych szkoleniowców w polskiej ekstraklasie. Mówił o tym publicznie prezes klubu Dariusz Mioduski.
Co o wszystkim sądzi Bogusław Leśnodorski, były prezes „Wojskowych”? Popularny „Bodek” zdaje się jednak rozwiewać nadzieje kibiców. Pytany o to, czy po przyjściu Marka Papszuna Legia „zmiata z planszy wszystko, co się rusza”, mówi: „To się nigdy nie wydarzy”.
„Po pierwsze – niewyraźnie widzę taki scenariusz, że on rzeczywiście przychodzi. A po drugie – jak przyjdzie, to będzie tylko piękna katastrofa. Może pan to zanotować. Znam się trochę na tym, bo zajmuję się tym od lat. Wiem, na jakich warunkach Papszun funkcjonuje w Rakowie i wiem, że nigdy takich warunków nie będzie miał w Legii. Nie chcę teraz tego porównywać. Proszę tych słów nie ubierać w krytykę. To po prostu nie zadziała i tyle” – dodał.
To jednak nie koniec. Leśnodorski lekko zaczepił bowiem swojego dawnego wspólnika Dariusza Mioduskiego. Stwierdził bowiem, że Michał Świerczewski, właściciel Rakowa Częstochowa, ma większe możliwości finansowe niż obecny prezes Legii i z łatwością może zatrzymać Papszuna w swoim klubie.
„Przecież możliwości finansowe Michała Świerczewskiego są jakieś – no tak rzućmy – dwadzieścia razy większe niż Darka Mioduskiego. Jak Michał będzie chciał, to zapłaci trenerowi każdą kasę. Pieniędzmi można palić w każdym kominku. Nie wiem tylko, czy to jest do końca mądre. Ciekaw jestem, jak to się potoczy. Nie znam aż tak dobrze Marka Papszuna. Wysoko go cenię za pracę, którą wykonuje. Wydaje mi się, że został dzisiaj postawiony w bardzo głupiej sytuacji” – oświadczył.