Co jakiś czas w debacie publicznej powraca temat kary śmierci. Najwięksi przeciwnicy tej sankcji (politycy, dziennikarze, filozofowie, etycy i wszelkiej maści tzw. eksperci) powtarzają ciągle, że w „cywilizowanych krajach” dawno tę karę zniesiono. Używanie tego argumentu śmieszy mnie niezmiernie, ponieważ jeden za drugim powtarza tę tezę udowadniając, że nie rozumie znaczenia wypowiadanych przez siebie słów, a tym samym wykazując oznaki niedouczenia.
Zastanówmy się bowiem, co oznacza termin: „cywilizowany kraj”. Według wszelakich źródeł jest to taki kraj, do którego dotarła cywilizacja. Czym zatem jest cywilizacja? Jedna z definicji podaje, że „cywilizacja to pewien poziom rozwoju społeczeństwa w danym okresie historycznym, który charakteryzuje się określonym poziomem kultury materialnej, stopniem opanowania środowiska naturalnego i nagromadzeniem instytucji społecznych. Stanowi ona najwyższy poziom organizacji społeczeństw, z którymi jednostki identyfikują się”. Za przejawy cywilizacji uznaje się: zorganizowane życie miejskie, monumentalne obiekty sakralne, pismo, rozwinięty handel oraz jakiś rodzaj organizacji zajmowanego terytorium. Idąc tym tokiem myślowym mamy i mieliśmy w historii bardzo wiele cywilizacji (co do ich ilości zdania naukowców są podzielone), takich jak między innymi: cywilizacja arabska, bizantyjska, helleńska, łacińska, rzymska, indyjska, słowiańska i wiele, wiele innych.
Grupa przeciwników wspomnianej kary idzie dalej, mówiąc „wysoko cywilizowane kraje”. Otóż szanowni niedouczeni Państwo – nie ma krajów o wysokiej i niskiej cywilizacji, albowiem cywilizacja jest, albo jej nie ma. Tak samo jak kobieta: jest w ciąży lub nie jest. Owszem, może być „wysoko rozwinięty kraj” – a to już nie to samo. Ale i tu muszę zasmucić przeciwników, albowiem nikt nie zaprzeczy że Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, czy Japonia to kraje wysoko rozwinięte, a w tych krajach właśnie kara śmierci ma się dobrze.
Dlatego też tym wszystkim przeciwnikom kary śmierci używającym wspomnianego argumentu pragnę przypomnieć i uzmysłowić, że na przestrzeni dziejów cywilizacji cały czas obowiązywała i do dziś jeszcze w normalnych krajach funkcjonuje kara śmierci. Niestety kraje Eurolandu nie możemy zaliczyć do tej kategorii państw.
Wspomniany więc argument „cywilizacyjny” jest zarówno nielogiczny, jak i nietrafiony.
Oglądałem i wysłuchałem już wielu debat na temat kary śmierci. Uczestnicy używają masy argumentów, zarówno prawnych, jak i filozoficznych, etycznych, historycznych etc. i nie chciałbym tu do nich wracać. Oczywiście jako zwolennik kary śmierci oglądam te debaty chcąc jedynie zapoznać się z argumentami każdej ze stron, które i tak nie są w stanie przekonać mnie do zmiany mojego stanowiska w tej sprawie. Jak wspomniałem argumenty są różne, ale brakuje mi zawsze jednego, nad którym chciałbym się chwilę zatrzymać. Jest to bowiem abstrakcyjne (aczkolwiek nie do końca) „prawo ofiary” do wypowiedzenia się w tej sprawie i jej wola.
Wszyscy wypowiadający się publicznie w tej sprawie nigdy nie poruszają kwestii (ja bynajmniej nie słyszałem) „opinii” na ten temat samej ofiary. Zakładając oczywiście, że kara śmierci byłaby stosowana tylko wobec sprawców najcięższych zabójstw, należałoby „zapytać” ofiarę, której odebrano największe dobro jakim jest życie. Łatwo bowiem dyskutować teoretycznie, gdy problem ten nie dotyka kogoś osobiście. Jestem ciekawy postawy tych „uczonych” przeciwników kary śmierci, gdyby tragedia dotknęła ich osobiście (oczywiście nie życzę tego nikomu), np. dokonano by okrutnego morderstwa ze zgwałceniem córki lub żony takiego delikwenta. Jestem przekonany, że większość zmieniłaby swoje stanowisko, na zasadzie „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Skoro badania wskazują, że ponad 60% polskiego społeczeństwa jest za karą śmierci, to głowę daję, że wśród ofiar i ich rodzin wskaźnik ten wahałby się w granicach 98 – 100%.
Należałoby tu zapytać same przyszłe ofiary, jaką życzyłyby sobie karę dla sprawcy ich zabójstwa. Oczywiście jest to pytanie wyprzedzające, albowiem przyszła ofiara nie wie zazwyczaj, że nią zostanie. Aczkolwiek określenie się człowieka za życia, czy życzyłby sobie kary śmierci dla swojego ewentualnego mordercy, nie jest wcale abstrakcyjne i jest możliwe do zrealizowania.
Przypomnę tylko w tym miejscu, że Andersa Brevika za zabójstwo 77 osób norweski sąd skazał na 21 lat pozbawienia wolności. Wychodzi na to, że życie 1 zamordowanej osoby sąd „wycenił” na nieco ponad 3 miesiące więzienia. Ciekawy jestem jak czują się mieszkańcy Norwegii, którzy mają świadomość (nie wszyscy ją oczywiście mają), że ich opiekuńcze państwo tak nisko chroni i ceni ich życie. Można wręcz powiedzieć, że ten absurdalny wyrok jest prezentem ze strony sądu i przyzwoleniem na dalsze działania zbrodnicze tym bardziej, że podsądny nie wykazał żadnej skruchy, a wręcz oświadczył, że w ogóle nie żałuje swojego czynu.
Dochodzimy jak widać do absurdu i niebezpiecznej sytuacji, w której obywatel nie ma poczucia ochrony swego największego dobra, czyli życia, co jest podstawowym, konstytucyjnym zresztą obowiązkiem państwa. Normalny obywatel zatraca wiarę w swoje państwo.
Przypomnę tylko główne cele kary wymieniane w doktrynie prawa karnego :
- uczynienie zadość sprawiedliwości,
- naprawienie szkody spowodowanej przestępstwem,
- satysfakcja pokrzywdzonego,
- prewencja ogólna (świadomość) oraz szczególna.
Kilka zdań odniesienia do podanych głównych celów kary:
- skoro ponad 60% społeczeństwa jest za karą śmierci to, aby uczynić „zadość sprawiedliwości” należałoby ją stosować; w przypadku Brevika możemy mówić raczej o niesprawiedliwości ,
- trudno mówić w przypadku zabójstwa o naprawieniu szkody, albowiem życia już nikomu nie przywrócimy,
- „satysfakcja pokrzywdzonego” – zapytajmy rodziny ofiar Brevika o ich „satysfakcję” z wyroku – samym pytaniem moglibyśmy obrazić pytanych ponieważ brzmi ono cynicznie,
- dopóki przyszły zabójca będzie wiedział, że za najcięższą zbrodnię nie grozi mu kara śmierci, to nie można mówić o żadnej prewencji; wyrok Brevika wręcz rozśmiesza zbrodniarzy i zachęca do tego typu czynów.
Należałoby przytoczyć w tym miejscu rzymską paremię : Volenti non fit iniuria – „Chcącemu nie dzieje się krzywda”. Skoro sprawca wiedząc, że za zbrodnię zabójstwa groziłaby mu kara śmierci, to popełniając ją godziłby się na posadzenie go na krześle elektrycznym. Skoro więc sam sprawca prosi o karę śmierci, to dlaczego państwo odbiera mu prawo do wyboru tej właśnie kary?!
Do znudzenia może przypominam przykład wyroku Brevika jako skrajnie absurdalnego, ale miejmy świadomość, że takich wyroków w obliczu ludzkich tragedii i cierpień jest mnóstwo. Pokrzywdzeni i ich rodziny są bezsilni wobec wymiaru „niesprawiedliwości”. Państwo bowiem wie lepiej jak „wycenić” ludzkie życie.
Na koniec moja teza do niewyedukowanych miłośników argumentu „cywilizacyjnego”.
Otóż Panie i Panowie – brak poczucia sprawiedliwości oraz brak zaufania do własnego państwa może właśnie doprowadzić do upadku cywilizacji. Wówczas ludzie wobec bezsilności państwa, sami na własną rękę będą pistoletem lub maczetą „wymierzać sprawiedliwość”.
Foto: sxc.hu