Dominik Tarczyński zdradza kulisy niedawnej debaty o stanie Unii Europejskiej. – Oprócz Ursuli von der Leyen był także Timmermans, który wyraźnie znudzony siedział w telefonie, coś tam sobie w nim dłubał – mówi w rozmowie z portalem wpolityce.pl.
We wrześniu, jak co roku, w Parlamencie Europejskim odbyła się debata o stanie Unii Europejskiej. Podczas posiedzenia orędzie wygłosiła szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Poziomem debaty zniesmaczony był eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości Dominik Tarczyński. – Chciałbym zwrócić uwagę na to, jak wyglądała debata, której byłem świadkiem. To jest sytuacja nie do pojęcia, ponieważ sala była praktycznie pusta, były tylko pojedyncze osoby – relacjonuje europoseł w rozmowie z wpolityce.pl.
– Oprócz Ursuli von der Leyen był także Timmermans, który wyraźnie znudzony siedział w telefonie, coś tam sobie w nim dłubał – dodał. W ocenie Tarczyńskiego, zachowanie Fransa Timmermansa ilustruje jego stosunek do obecnej szefowej KE.
– To pokazuje, że nikt nie przejmuje się słowami von der Leyen, nie są one traktowanie poważnie. Rozumiem, że to, o czym powiedziała szefowa KE, odnosi się do państw, które nie wykonały wyroków TSUE. Te pełne hipokryzji słowa, głównie powinny być kierowane do Niemiec. Przypominam, że Niemcy nie wykonały wielu wyroków TSUE – przekonuje polityk.
Na końcu Tarczyński zwrócił uwagę na puste miejsca na sali obrad. Według eurodeputowanego jest to wyraźny sygnał, że europarlamentarzyści nie przejmują się słowami von der Leyen.