W czwartek 18 września odbędzie się referendum niepodległościowe w Szkocji. Na ostatniej prostej przed głosowaniem kampania przedwyborcza przybrała bardziej gwałtowny obrót.
Największe szkockie i angielskie media piszą o „brudnej kampanii” jaka rozkręciła się w ostatnich dniach przed referendum. O tym jak gęsta atmosfera panuje wokół niepodległości Szkocji przekonał się lider Partii Pracy Ed Miliband (na zdjęciu), zwany Czerwonym Edem. We wtorek polityk został poturbowany i zmuszony do ucieczki z domu handlowego w Edynburgu. Miliband najaktywniej nawołuje Szkotów do pozostania w Zjednoczonym Królestwie. O całym zajściu poinformował „Independent”. Szef labourzystów po ucieczce oznajmił, że obecna kampania ujawnia swoje „brzydkie strony”.
Najwięcej zarzutów pada wobec nacjonalistów, którym zarzuca się prowadzenie „kampanii kłamstw”. W środę przywódca nacjonalistów ma wystosować list do wszystkich Szkotów nawołujący do głosowania za odłączeniem od Wielkiej Brytanii, aby w piątek „obudzić się w lepszym kraju”. Zwolenników pozostania w unii z Londynem nazywa się zdrajcami. Pojawiają się też akty przemocy wobec nich.
Czytaj także: Szkockie referendum w świetle podziałów politycznych Europy
Ostatnie sondaże wskazują, że zwiększa się grupa zwolenników odłączenia od Wielkiej Brytanii. Jednak nadal jest ona niewiele mniejsza od liczby przeciwników niepodległości. „Scotsman” jeden z największych szkockich dzienników ujawnił ostatnio sondaż w którym zwolennicy niepodległości przegrywali z przeciwnikami tylko o 4 punkty procentowe (48 proc. do 52 proc.). Również premier szkockiego rządu Alex Salmond zaapelował do zwolenników secesji aby niepodległość „nie wyślizgnęła im się z rąk”.
fot: Wikimedia Commons
źródło: tvn24.pl, independent.co.uk