Prof. Tomasz Grodzki nie przejmuje się podróżami Jarosława Kaczyńskiego po Polsce. Marszałek Senatu sugeruje, że obecność szefa PiS wśród ludzi działa na niekorzyść rządzących. Nie chciał się jednak podjąć głębszej analizy wystąpień. – Nie jestem psychiatrą – przekonuje.
Jarosław Kaczyński od kilku miesięcy kontynuuje objazd Polski. Prezes PiS pojawia się na wielu spotkaniach, gdzie odpowiada na pytania uczestników, odnosząc się do bieżących problemów.
Ostatnio gościł w Kołobrzegu i poruszył wątek licznych komentarzy dotyczących jego podróży. – Polityk, niestety, czasem musi być nieskromny i się chwalić, ale ja się chwalę nie jako ja, tylko jako przedstawiciel partii – stwierdził.
– Naprawdę, jak objeżdżam teraz kraj, to wielu samorządowców, wcale nie z Prawa i Sprawiedliwości, do mnie podchodzi i mówi: „Proszę pana, jestem wójtem od 20 lat i w końcu mogę coś dla tej swojej gminy zrobić, bo przedtem to ledwo koniec z końcem” – ocenił.
Przy okazji – komentując walkę z ubóstwem – stwierdził, że jeszcze jakiś czas temu „ludzie zbierali po lasach kartofle zasadzane dla dzików przez leśników”.
O komentarz do wypowiedzi z ostatnich wystąpień Kaczyńskiego poproszony został Tomasz Grodzki. – Wypowiedzi pana prezesa podczas peregrynacji po województwie zachodniopomorskim są naprawdę ciekawe, zwłaszcza ujęło mnie wygrzebywanie ziemniaków, które były sadzone dla dzików. Muszę powiedzieć, że trzeba mieć wyobraźnię – oświadczył.
– Chyba rację mają ci, którzy mówią, że im częściej prezes jeździ po Polsce, tym to jest lepiej dla partii opozycyjnych – dodał ironicznie.
W pewnym momencie przyznał, że wypowiedzi Kaczyńskiego wymagają „głębszej analizy”. – Ja jestem prostym torakochirurgiem, nie jestem psychologiem, socjologiem, a tym bardziej psychiatrą – podsumował.