Szymon Hołownia najwięcej stracił na wymianie Kidawy-Błońskiej na Trzaskowskiego. Wcześniej dziennikarz miał duże szanse na wejście do drugiej tury, teraz to nie jest już tak oczywiste. Na antenie Polsat News zapowiedział odpalenie „politycznej bomby”.
„Jutro ruszymy w Polskę, ale w taki sposób, że wszystkie dudabusy i tuskobusy mogą się schować. Ta trasa skończy się dopiero w dniu wyborów” – powiedział Hołownia. Zapowiedział też odpalenie „politycznej bomby”, której szczegóły poda w sobotę. „Słyszałem już poważnych ludzi, że nie mam szans być powyżej szóstego miejsca. Kładę to między bajki” – mówił.
Były prezenter TVN zapowiedział też zmiany w sposobie komunikacji z wyborcami. „Już wiem, że nie jest sensowną strategią wpływanie na łowiska, gdzie ktoś już intensywnie wyławia. Trzeba pójść tam, gdzie nikt nie łowi” – stwierdził Hołownia. Zapowiedział, że chce zwiększyć swoje poparcie o 10 pkt. proc. „To wielkie wyzwanie, ale wierzę, że mi się uda” – powiedział.
Czytaj także: Trzaskowski: „Będę wypalać żelazem to, co zrobił PiS”
Hołownia przyznał, że walka o wyborców Trzaskowskiego może być trudna, bo prezydent Warszawy wniósł świeżość do kampanii. Dlatego też dziennikarz chce zwrócić się do rozczarowanych wyborców Andrzeja Dudy. „Mam plan, rozpisany na każdy dzień. (…) W niedzielę będę tam, gdzie prezydent Duda zdobył 95 procent w roku 2015. Bardzo się cieszę na to spotkanie” – powiedział.
„Nie gram pod ekspertów. Mam przed sobą najbardziej intensywne trzy tygodnie mojego życia i zamierzam je co do sekundy wykorzystać” – mówił Hołownia.
Źr. polsatnews.pl