Pojęcie „tematu zastępczego”, jako jednej z metod utrzymywania władzy, zostało już niejednokrotnie opisane. Obóz rządzący obecnie Polską posługuje się medialnymi wrzutkami najsprawniej ze wszystkich ekip władających dotąd III RP. Jednak kreowane od niedawna zagrożenie faszyzmem (względnie nacjonalizmem/rasizmem – są to pojęcia używane przez mainstream wymiennie) to prawdopodobnie najbardziej karkołomna manipulacja, wymyślona dotychczas przez (opłacanych z pieniędzy podatników) pijarowców Donalda Tuska.
Są w Europie kraje, gdzie istnieją organizacje odwołujące się rasizmu i stosujące przemoc jako metodę realizacji swoich celów. Są na starym kontynencie kraje, gdzie synagogi muszą być chronione przez policję. Polska do nich nie należy.
Z danych Prokuratury Generalnej wynika, że w 2012 roku prowadzone były 473 postępowania dotyczące naruszeń prawa spowodowanych pobudkami rasistowskimi lub ksenofobicznymi. 208 spraw umorzono, kolejne 119 okazało się dotyczyć wpisów w internecie. Kolejne 60 dotyczyło napisów na murach. Zapadły jedynie 34 wyroki skazujące. 34 wyroki w 38-milionowym kraju. Z oficjalnych danych Prokuratury jasno wynika, że rasizm to w naszym kraju problem marginalny.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Tymczasem Minister Spraw Wewnętrznych we współpracy z Prokuratorem Generalnym zdecydowali, że niezbędnym jest, aby w każdej Prokuraturze Rejonowej jeden lub dwóch prokuratorów specjalizowało się w walce z przestępstwami na tle rasistowskim. Szef MSW w swoich wypowiedziach jednym tchem wymienia zakłócenie wykładu majora Baumana i namalowanie swastyk na murach w Białymstoku, co w jego opinii stanowi jasny dowód na „mobilizację ruchów rasistowskich i ksenofobicznych”. Premier Donald Tusk w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” przedstawia Platformę Obywatelską jako „jedyną siłę zdolną powstrzymać radykałów”. Sygnał nadany przez władzę bezbłędnie odczytują usłużni dziennikarze i rozmaici „pożyteczni idioci”. Janusz Palikot uznał włączenie się w walkę z domniemanym faszyzmem za szansę na odbicie się od sondażowego dna i mobilizację swojego egzotycznego elektoratu. „Sfotografujemy mordę za mordą. Opublikujemy dane. Wywiesimy plakaty w miastach, dzielnicach , na ulicach – wszędzie tam gdzie żyją. Tam ich powiesimy, aby każdy widział z imienia i nazwiska kto jest faszystą.” – pisał na swoim blogu filozof z Biłgoraja.
Prorządowi dziennikarze natychmiast przystąpili do szukania kolejnych aktów rasizmu i ksenofobii potwierdzających słuszność rządowych posunięć. Agnieszka Gozdyra z Polsat News na Twitterze „Patriotom” przypisuje pobicie młodego mieszkańca Wrocławia, ponieważ sprawcy w czasie ataku mieli użyć słowa „pedał”.
Po co to wszystko? Korzyści z tego typu narracji są dla rządzących dwojakie. Po pierwsze – co oczywiste – niezbędne jest nowe paliwo dla elektoratu partii rządzącej. Zwłaszcza w momencie, gdy dotychczasowa narracja – obwiniająca za wszystkie niepowodzenia poprzednią ekipę i światowy kryzys – niemal całkowicie się wyczerpała. Szeryf Bartłomiej Sienkiewicz ma być więc gwarantem spokojnego snu Polaków. Po drugie, jest to sposób na naznaczenie politycznych rywali. Idealnym kozłem ofiarnym, choć na razie nie utożsamianym wprost z „rodzącym się faszyzmem”, jest Ruch Narodowy, który powinien spodziewać się silnych ataków. Nowa narracja uderza także w PiS. Premier mówiąc, że tylko on może powstrzymać radykałów, jednoznacznie sugeruje, że opozycja nie ma sił lub intencji zwalczać tego typu zagrożenie.
Tematy zastępcze, niestety, cały czas skutecznie odwracają uwagę opinii publicznej od najistotniejszych spraw. Media więcej uwagi poświęcają ubojowi rytualnemu i sprawie x. Lemańskiego niż nagłej nowelizacji tegorocznego budżetu. Kwestia „rodzącego się faszyzmu” to jednak więcej niż zwykła wrzutka medialna, gdyż może być eksploatowana przez wiele miesięcy, a media mogą znajdywać wciąż to nowe przykłady skandalicznych postaw ksenofobicznych wśród Polaków. Kluczowym pozostaje pytanie, czy Jan Kowalski uwierzy, że rodzący się faszyzm jest ważniejszym problemem niż emerytura, której Jan Kowalski zapewne nie dostanie.
Karol Jałtuszewski
autor jest dziennikarzem Telewizji Republika
fot: msw.gov.pl