Polacy masowo przyjmują uchodźców z Ukrainy. Jednak Krystyna Janda nie zapomina o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Słynna aktorka podzieliła się swoją opinią w tej sprawie. – Czym się różnią dzieci, ludzie, których teraz przyjmujemy, od uciekinierów z białoruskiej granicy? – zastanawia się.
Cały świat patrzy z zachwytem na Polskę. Polacy na przestrzeni ostatnich tygodni zdają egzamin z humanitaryzmu, pomagając uchodźcom uciekającym przed wojną na Ukrainie i przyjmując ich pod swój dach.
Do sytuacji postanowiła nawiązać Krystyna Janda. Aktorka przyznała w rozmowie z magazynem „Viva!”, że jej rodzina wspiera uchodźców. – Oddaliśmy im do dyspozycji nasz letni dom, a to wszystko zainspirowały i zorganizowały nasze dzieci i wnuki – podkreśliła.
Słynna aktorka nie jest jednak w stanie zrozumieć, dlaczego taką samą troską nie są objęte osoby koczujące przy granicy polsko-białoruskiej. – Wciąż wracam do kwestii potrzebujących, głodnych, zmarzniętych, umierających na granicy białoruskiej. Czym się różnią dzieci, ludzie, których teraz przyjmujemy, od uciekinierów z białoruskiej granicy? Nie mogę się z tym pogodzić – stwierdziła.
Dezaprobatę dla działań rządu wyraziła także niedawno Janina Ochojska. Do zastrzeżeń eurodeputowanej odniósł się sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Maciej Wąsik.
W nocy z poniedziałku na wtorek z Mińska odleciał samolot do Irbilu. W samolocie było 500 miejsc, miał zabrać osoby przebywające w centrum transportowo-logistycznym Bruzgi. Do samolotu wsiadło niecałe sto osób. Reszta nie wyraziła "na razie" ochoty https://t.co/55WkVshwv4
— Maciej Wąsik ?? (@WasikMaciej) March 24, 2022