Analityk branży obronnej Jarosław Wolski w rozmowie z Onetem przewiduje dalszy przebieg rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jego zdaniem, Ukraina stawia taki opór w dużej mierze dzięki temu, że od dawna ma ogromne wsparcie ze strony NATO. Odniósł się także do gróźb użycia bomby atomowej.
Jarosław Wolski w rozmowie z Onetem podkreśla, jak ogromną rolę NATO odgrywa w wojnie na Ukrainę. Zaznaczył, że pierwsze sygnały o możliwej inwazji pojawiły się już wiosną ubiegłego roku, gdy Emmanuel Macron zaproponował objęcie Polski tarczą atomową. „NATO już kilka miesięcy temu – a nie dopiero w dniu inwazji, jak sądzą niektórzy – rozpoczęło gigantyczną pomoc dla Ukrainy: w postaci dostaw uzbrojenia, środków łączności, instruktorów. Ukraińcy non stop, niemal w czasie rzeczywistym, dysponują kompletem informacji w zakresie ruchów wojsk rosyjskich. Otrzymują od NATO to, co jest bezcenne: informacje i świadomość sytuacją. I jeszcze uzbrojenie” – powiedział.
Ekspert zaznacza, że bez wsparcia Sojuszu dzisiejsza sytuacja Ukrainy byłaby zupełnie inna. „Gdyby nie to, obraz tej wojny byłby dziś zupełnie inny. Prawdopodobnie Kijów byłby otoczony i ostrzeliwany jak Sarajewo w czasie wojny w Bośni i Hercegowinie. Nie twierdzę, że agresja rosyjska okazałaby się w pełni skuteczna, ale bez wątpienia sytuacja Ukraińców byłaby fatalna. Oczywiście oni bronią się sami, sami przelewają krew, ale bez pomocy NATO znaleźliby się w krytycznym punkcie” – mówił.
Wolski o groźbie ataku bombą atomową na ukraińskie miasta: „Kompletna bzdura”
Jarosław Wolski przewiduje trzy możliwe scenariusze dalszej rosyjskiej inwazji. Pierwsza z nich to ogłoszenie powszechnej mobilizacji i powołanie rezerwistów. Na to potrzeba czasu, a tu z kolei problemem są sankcje. „To przeciągnęłoby wojnę na drugą połowę lata. Rosja ze względu na sankcje może nie mieć tyle czasu, a więc i chęci, by zdecydować się na taki krok” – mówił.
Zdaniem eksperta, drugi scenariusz dzieje się obecnie. „Rosjanie obecnie przygotowują się do rundy drugiej. Wymieniają dowódców, przygotowują świeże siły, planują nową operację. Na szczeblu frontu zajmuje to do dziesięciu dni, dywizji około 4-5 dni, a brygady – do 48 godzin. Jednym słowem, Rosjanie potrzebują czasu na przegrupowanie, ogarniecie bałaganu, jaki mają i ponowne właściwe zaplanowanie operacji” – powiedział.
Trzecia opcja to użycie broni atomowej, biologicznej lub chemicznej. Zdaniem Jarosława Wolskiego, poprzedziłoby to uderzenie pod fałszywą flagą, czyli na przykład wykorzystanie broni chemicznej przeciwko włosym wojskom. „Wówczas mogłoby dojść do pokazowego ataku na wybrane ukraińskie zgrupowanie przy zastosowaniu ładunków jądrowych małej mocy . Przekaz Rosjan byłby jasny: Ukraińcy użyli broni chemicznej, więc my odpowiedzieliśmy bronią jądrową małej mocy. A teraz siadamy do stołu negocjacyjnego z pozycji siły” – mówił.
Ekspert zaznacza jednak, że scenariusz ataku na ukraińskie miasta bronią atomową to „kompletna bzdura”. „Mocno upraszając: broni jądrowej nie stosuje się obecnie przeciw miastom w tego typu konfliktach. Jest to z punktu wojskowego i politycznego bez sensu. Tego typu działania mają rację bytu w ramach doktryny „wzajemnego gwarantowanego zniszczenia”, czyli obrzucania się atomówkami przez mocarstwa. Więc jeśli już, to na Ukrainie Rosjanie mogą zdecydować się na taktyczne użycie broni jądrowej, małej mocy, w ramach amunicji artyleryjskiej, o sile między 0,5 do 5 kiloton. Czyli o mniejszej niż w przypadku Hiroszimy i Nagasaki. To jednak także mało prawdopodobne” – powiedział.
Jak zakończy się wojna? „Obie strony nie będą zadowolone”
Jarosław Wolski zaznacza, że chociaż Ukraina doskonale wykorzystuje działania medialne i propagandowe, to również Rosjanie odnoszą w tej wojnie sukcesy. Znaczna część sił ukraińskich jest bowiem wykorzystywana między innymi do obrony Kijowa, co daje Rosjanom więcej przestrzeni w działaniach na południu kraju. Zdaniem eksperta, obie strony nie będą zadowolone z rezultatu konfliktu po jego zakończeniu, chociaż „medialne zwycięstwo odniosą Ukraińcy.
A jaka lekcja płynie z tego dla Polski? „Nie wolno grać dziś na lękach Polaków. NATO reaguje, NATO się sprawdza. Pamiętajmy też, że Rosjanie ponieśli straty, ale nie w sprzęcie zmechanizowanym, tylko w rakietach samosterujących, w wyszkolonych pilotach, dowódcach, operatorach sił specjalnych… To są straty, które Rosja będzie długie lata nadrabiać. Przez około 5-10 lat ta armia nie będzie zdolna do większych działań” – powiedział ekspert. „A my jesteśmy w NATO – najpotężniejszym pakcie obronnym na świecie – do tego takim, który świetnie się sprawdził. Możemy naprawdę zaufać wojskowym i spać spokojnie” – dodał.
Cały wywiad można przeczytać TUTAJ.
Czytaj także: Rosja zmienia strategię na Ukrainie? „Pierwszy etap” miał zostać zakończony
Żr.: Onet