Nie mogło być inaczej. Pierwszy przejazd Pendolino był wydarzeniem stosunkowo łatwym do przeprowadzenia, więc zaproszono media, a całości dopełnił helikopter TVN24. Jednak skoro cała impreza za nasze pieniądze, to mamy prawo zapytać: dlaczego tak drogo i za granicą, skoro można było to zrobić taniej i we współpracy z polską firmą?
Pierwszą trasą jaką Pendolino pokonało oficjalnie na polskiej ziemi był odcinek Warszawa Wschodnia-Gdańsk. Od razu dodam, że ma on długość 323 kilometrów, co będzie istotne przy późniejszych porównaniach. Pokazowy przejazd z kilkuminutowym opóźnieniem – nie będę złośliwy, taki mamy klimat, skupmy się na konkretach.
Trasa pokonana została w ciągu 2 godziny i 35 minut (na codzień trasa będzie pokonywana w 2 godziny i 47 minut). Biorąc pod uwagę krótkie przystanki w kilku miejscach zapewne pociąg dotarłby do celu w czasie 2:15-2:20. Przeliczając przez odległość otrzymujemy średnią prędkość ponad 140 kilometrów na godzinę. Maksymalna prędkość na tym odcinku to 160 km/h, być może za rok uda się jego część pokonywać w 200 km/h, natomiast cała trasa z prędkością 200 km/h to perspektywa minimum kilku lat.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
W czym problem? Na początku 2014 roku PKP InterCity podpisało kontakt z bydgoską Pesą na zakup 20 pociągów. Również Pendolino zostało zakupione w ilości 20 składów. Porównanie kosztów wypada na korzyść polskiej firmy. Pociągi Pesy kosztowały 1,32 miliarda złotych, podczas gdy kontrakt dotyczący Pendolino opiewa na ponad 1,6 mld złotych, a łącznie z budową zaplecza oraz utrzymaniem stanu technicznego przez 17 lat – 2,8 mld złotych (dodatkowo Pesa już we wspomnianej cenie zobowiązała się do serwisowania przez 15 lat).
Ktoś mógłby zastanawiać się nad jakością obu produktów, jednak podczas wygranego przez Pesą przetargu stwierdzono, że oferta tej firmy zdobyła 100 procentowych możliwych do zdobycia punktów. Oczywiście istnieje różnica w maksymalnych prędkościach – Pesa jest w stanie przekraczać 160 km/h, a w przypadku Pendolino 250 km/h jest czymś standardowym. W tym miejscu wracamy jednak do kwestii możliwości polskich torów kolejowych. Obecnie jest kilka tras na których można pojechać 160 km/h. Takich miejsc na pewno będzie przybywać, jednak moment w którym największe miasta połączą linie kolejowe dopuszczające jazdę 200 km/h wydaje się bardzo odległy.
Wybór Pendolino jest skandalem. Rządzący wyrażają troskę o polską gospodarkę, a przytoczony tutaj przykład jest najlepszy dowodem, że chodzi tylko o to, aby tort (czyt. kontrakt) był jak największy, żeby szło z niego ukroić możliwie duży kawałek.
Prezes Pesy po podpisaniu kontraktu z PKP InterCity stwierdził, że tylko ta jedna umowa to szansa na rozwój dla 350 (!) polskich firm, które zostaną zaangażowane w produkcję. Czy naprawdę trzeba dodawać, że rozwój tych firm to nowe miejsca pracy, a co za tym idzie prawdziwe doładowanie dla gospodarki? Skoro już funkcjonujemy w systemie w którym państwo ma dużo do powiedzenia w wielu kwestiach, to takie decyzje są kluczowymi dla generowania polskiego kapitału.
Fot: Commons Wikimedia