W hiszpańskiej prasie wybuchła burza po wczorajszym meczu Barcelony z Osasuną. Wszystko za sprawą tego, co zrobił Robert Lewandowski. Polski napastnik w 31. minucie dostał czerwona kartkę. To jednak nie wszystko, bo schodząc do szatni wykonał gest, który może go wiele kosztować.
W 31. minucie meczu sędzia Gil Manzano pokazał Polakowi drugą żółtą kartkę i w efekcie czerwoną. Lewandowski musiał opuścić boisko i mocno osłabić swój zespół. Napastnikowi bardzo nie podobała się decyzja arbitra, co jednoznacznie dawał do zrozumienia.
Gdy Lewandowski już szedł w stronę szatni Barcelony, przyłożył rękę do nosa, wskazując jednocześnie na arbitra Jesusa Gila Manzano. Zrobił to kilkukrotnie. Także w kierunku sędziego liniowego. Madrycki „AS” pisze już o „kontrowersyjnym” i „dziwnym” geście Polaka. „Zszedł do szatni z gestem, który wywołał poruszenie” – czytamy.
TVP Sport, powołując się na hiszpańską prasę, wyjaśnia, że gest, jaki wykonał Lewandowski pochodzi jeszcze z czasów jego gry w Niemczech. W tamtejszej kulturze oznacza określenie osoby aroganckiej, co wychwycili eksperci Cadena Ser. Takie zachowanie podpada pod punkt 124. Kodeksu Postępowania RFEF, który głosi: „zachowania mające na celu zdyskredytowanie sędziów, trenerów lub oficjeli sportowych, jeśli nie ma znamion poważniejszej obrazy, będą skutkowały zawieszeniem na dwa lub trzy mecze, albo na okres do jednego miesiąca”.
Czytaj także: W ten sposób Katar otrzymał Mistrzostwa Świata w piłce nożnej? Blatter ujawnia
Lewandowski musi teraz liczyć się z dodatkowymi konsekwencjami, niż pauza w jednym z spotkaniu z powodu czerwonej kartki. W najgorszym wariancie, Polaka czeka zawieszenie aż na cztery miesiące.
Źr. tvp.sport.pl; sportowe fakty