Nie tak Alaksandr Łukaszenka wyobrażał sobie wizytę w białoruskiej fabryce motocykli. Wystarczyła jedna odpowiedź pracowników, by wyprowadzić z równowagi dyktatora.
Wizyta białoruskiego dyktatora miała miejsce w poniedziałek, 15 sierpnia. Alaksandr Łukaszenka odwiedził fabrykę MotoVeloZavod, gdzie produkowane są motocykle „Mińsk” – produkt uznawany powszechnie za chlubę białoruskiego przemysłu.
Z okazji wizyty przywódcy Białorusi kierownictwo zakładu przygotowało prezentację nowego modelu motocyklu. Łukaszenka nie krył entuzjazmu od początku swojego pobytu w tym miejscu. Radość nie trwała jednak zbyt długo, bowiem w pewnym momencie dyktator zapytał pracowników o pochodzenie części wykorzystywanych do produkcji maszyn.
Odpowiedź wprawiła Łukaszenkę w osłupienie. Okazało się bowiem, że wszystkie części używane do produkcji motocykli pochodzą z… Chin. Łukaszenka nie wytrzymał. – Nie ma tu nic do oglądania. To się nie uda. To się do niczego nie nadaje – powiedział wyraźnie rozczarowany.
Jak Białoruś sobie radzi z sankcjami? A.Łukaszenka ogląda nowy wyrób białoruskiego przemysłu, motocykl. – Lampa skąd? -Chińska. – A silnik? Chiński. Błotniki? Też chińskie.- To co jest nasze? – No design; pomysł… pic.twitter.com/47wolY4uqJ
— Michał Kacewicz (@MKacewicz) August 15, 2022
Następnie przyznał wprost, że przemysł białoruski wymaga zmian. – Musimy samodzielnie wytwarzać produkty. Do tej pory sprowadzamy komponenty z zagranicy i montujemy na miejscu. Dobrze, że mamy dobre relacje z Chińczykami – ocenił.
Nawet państwowa agencja Bełta podaje, że Łukaszenka nie był zadowolony z przebiegu wizyty. Dyktator miał być zawiedziony nie tylko chińskimi komponentami. Nie podobało się także powolne tempo prac.