Jan Kidawa-Błoński, mąż kandydatki PO na prezydenta, był gościem Radia ZET. W wywiadzie odniósł się do kandydatury swojej żony na najważniejszy urząd w państwie i stwierdził, że nie wyobraża sobie, by była ona od kogokolwiek zależna.
Już 10 maja w naszym kraju odbędą się wybory prezydenckie. Kampania ruszyła pełną parą, główni kandydaci wyruszyli w Polskę, by dotrzeć do jak największej liczby miejscowości i przekonać do siebie wyborców. Oczywiście szczególnie w kampanię prezydencką mocno zaangażowane są rodziny kandydatów, w tym Jan Kidawa-Błoński, reżyser, a prywatnie mąż Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Jan Kidawa-Błoński pytany był na antenie Radia ZET między innymi o kwestię zależności jego żony w przypadku, gdyby udało jej się wygrać majowe wybory prezydenckie. To w pewnym sensie odniesienie do prezydentury Andrzeja Dudy, który często oskarżany jest o zależność od Prawa i Sprawiedliwości. „Jak ja ją znam, to w ogóle sobie nie wyobrażam, żeby była od kogokolwiek zależna. Mogę całkowicie zaręczyć, że to kobieta, która nie ma w sobie genów podległości” – powiedział.
Reżyser pytany był o kwestię wpadek językowych, od których nie uchroniła się jego żona. „Ja nie słyszałem, żeby ona się myliła” – powiedział. „Co prawda, miała kartkę, na której miała zapisane swoje wystąpienie, i pochylając się często, zaglądając do tej kartki, wygłaszała pewne myśli” – powiedział.
Jan Kidawa-Błoński stwierdził jednak, że posiłkowanie się kartką podczas wystąpień nie jest niczym złym. „Ona powiedziała swój program i z szacunku do swoich wyborców i Polaków posługiwała się zerkaniem czasem w kartkę, żeby ten program był podany precyzyjnie i żeby czegoś tam przypadkiem nie poprzekręcać” – mówił.
Czytaj także: Kidawa-Błońska o podniesieniu wieku emerytalnego: „To była mądra decyzja” [WIDEO]
Źr.: Radio ZET