Kilka dni temu informowaliśmy o wstępnych wynikach wyborów parlamentarnych w Mołdawii. Teraz możemy potwierdzić, że mimo dużego sukcesu socjalistów, przewagę uzyskały partię prozachodnie.
Niedzielne wybory prawdopodobnie oznaczają koniec partii komunistycznej, która rządziła Mołdawią od 2001 roku – informuje Mihai Bologan, prezes mołdawskiej organizacji pozarządowej IDEA Institute.
– Na porażkę komunistów (PCRM) złożyło się kilka czynników. Zarejestrowana w tym roku Komunistyczna Partia Reformatorów niespodziewanie otrzymała ok. 5% głosów, ale nie weszła do parlamentu. Z bardzo podobnymi do PCRM barwami, logiem i identycznym akronimem zmyliła wiele osób – wyjaśnia Bologan. Innym czynnikiem było przejęcie części elektoratu przez partię socjalistyczną (PSRM). – Socjaliści prowadzili bardzo aktywną kampanię tam, gdzie najwyższym poparciem cieszyli się komuniści. Przekonywali, że to właśnie oni, a nie komuniści są naprawdę lewicowi i że to oni gwarantują integrację z rosyjską Unią Celną – twierdzi. Bologan zwraca też uwagę, że przed wyborami mołdawski sąd zabronił startu w nich prorosyjskiej „Patrii”. Duża ilość głosów nieważnych, to prawdopodobnie głosy jej sympatyków.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Prawdziwym problemem komunistów jest systematyczny odpływ kadr do innych formacji. –W 2009 roku do Partii Demokratycznej odszedł Marian Lupu, kolejna wyrazista postać – Igor Dodon – przeszła do socjalistów – wylicza Bologan. – Młodzi działacze opuścili Partię, a jej jedynym liderem jest 70-letni Vladimir Voronin.
Obecnie najbardziej prawdopodobne jest utworzenie rządu przez Partię Liberalno-Demokratyczną (PLDM), Partię Liberalną (PL) i Partię Demokratyczną (PDM). – Taka koalicja nie będzie jednak miała wystarczającej liczby 61 głosów, by wybrać w 2016 roku prezydenta, wyłanianego przez parlament – zwraca uwagę Bologan.