Pomoc społeczna z Wrocławia najpierw wysłała niepełnosprawnego mężczyznę na studia, a następnie kazała mu zwrócić 13 tys. zł, które dostał w formie świadczeń socjalnych. Okazało się, że uczył się na tyle dobrze, że przy średniej ocen 5,0 uzyskał stypendium rektorskie i według wyliczeń urzędników przekroczył dochody o 2200 zł. Niepełnosprawny zwrócił się do prezydenta Wrocławia z prośbą o anulowanie długu.
„Zostaję bez studiów i z 13 tys. zł długu. Co to jest za pomoc społeczna?” – komentuje poszkodowany Edward Tril z Wrocławia. Korzystał on z pomocy społecznej przez dwa lata, ale twierdzi, że gdyby wiedział jak się to wszystko potoczy to by z niej nigdy nie korzystał.
Pan Edward 7 lat temu prawie całkowicie uszkodził sobie wzrok w wyniku wypadku samochodowego. W wyniku zderzenia z innym autem okulary, które miał wówczas nałożone, zostały wbite w jego oczy przez poduszki powietrzne. Obecnie widzi około 10 proc. tego, co inni ludzie.
Przez pewien czas utrzymywał się ze swoich oszczędności. Gdy pieniądze się skończyły zmuszony był do zwrócenia się o pomoc do MOPS-u. Dostał zasiłek, a także dowiedział się o możliwości opłacenia studiów przez ośrodek pomocy społecznej. Zdecydował się studiować w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu.
Dostał stypendium rektorskie.
– Średnią 5,0, najwyższą, rektorską uzyskałem już na pierwszym roku. I to było moje nieszczęście nad nieszczęściami, bo gdybym się nie uczył albo gdybym nie wystąpił chociaż o to stypendium rektorskie, tobym go nie dostał i wtedy nie naliczyliby mi horrendalnych opłat za opiekę domową tutaj, która po prostu jest mi niezbędna – wyjaśnia niepełnosprawny.
W konsekwencji dobrych wyników w nauce uzyskał ponad 1200 zł stypendium miesięcznie. Pan Marek powinien się cieszyć i początkowo tak było, jednak okazało się, że przy takim stypendium jego miesięcznie dochody są zbyt wysokie i musi zwrócić MOPS-owi 13 tys. zł.
– Jak co pół roku występowałem o pomoc domową, o usługi opiekuńcze i dostałem je. Z tym że tym razem naliczono opłatę. A wszystko dlatego, że pochwaliłem się pani, że jestem dobrym uczniem i dobrze zaliczyłem rok. Wystąpili do uczelni, czy pobieram jakieś stypendia. Okazało się, że przekroczyłem kryterium dochodowe o 2200 zł – tłumaczy poszkodowany.
W czerwcu obrona pracy licencjackiej.
Niepełnosprawny w czerwcu ma wyznaczony termin obrony pracy licencjackiej. Niestety obecnie nie stać go na opłacenie czesnego, a bez tego nie podejdzie do obrony pracy. Pan Edward postanowił udać się po pomoc do samego prezydenta Wrocławia, który to może anulować cały dług. Pan Edward rozważa także wzięcie kredytu na opłacenie czesnego, albo też wystosuje prośbę do uczelni o bonifikatę w czesnym.
– Dług według MOPS-u jest należny, ja uważam, że wręcz przeciwnie. Spór toczy się przed WSA we Wrocławiu. Obie strony procesu zgodnie twierdzą na pewno, że dług nie jest na tą chwilę wymagalny, a to chyba otwiera szansę na dofinansowanie do czesnego w ostatnim roku. Ostatecznie mając nadzieję na pomyślne załatwienie sprawy rozważam też kredyt na opłacenie czesnego lub prośbę do władz uczelni o bonifikatę w czesnym z powodu kłopotów jakie mnie spotkały po uzyskaniu stypendium rektora dla najlepszych studentów. Jestem w każdym razie dobrej myśli. – informuje pan Edward.
Będzie musiał odpracowywać dług?
Szokujące w całej sprawie jest to, że pan Edward jako niepełnosprawny, w przypadku braku umorzenia, będzie musiał odpracować całe zadłużenie przez rok na etacie. Miejmy jednak nadzieję, że ktoś podejmie stosowne kroki, aby taka sytuacja nie miała miejsca.
– Paradoksem całej tej sytuacji niech będzie fakt, że jeśli Gmina Wrocław (Pan Prezydent Dutkiewicz) nie umorzy mi długu, to chcąc spłacić zadłużenie musiałbym pracować na pełnym etacie 12 miesięcy za stawkę przeciętną (nie średnią krajową, ale medianą dla niepełnosprawnych w stopniu znacznym). – tłumaczy.
Obecnie ma pracę, ale może ją stracić…
Co więcej, niepełnosprawny obecnie pracuje, jednak może stracić zatrudnienie z powodu instytucji, która powinna wspierać takie osoby. Wydaje się, że takie osoby, jak pan Edward – zaradne, osiągające dobre wyniki w nauce, chcące pracować, a nie brać zasiłki, powinny być wspierane, w tym co robią. Mamy do czynienia kolejny raz z sytuacją, gdy bzdurny przepis ważniejszy jest od człowieka. Być może sprawa zakończy się pozytywnie, jednak problemem jest to, że tego typu absurdy dalej mają miejsce i mieć będą, dopóki to dobro człowieka nie będzie na pierwszym miejscu, a bezduszne prawo stosowane przez urzędników.
– Co prawda od miesiąca pracuję, ale mam pewność pracy tylko do końca czerwca, później to już Bóg jeden wie. Mój pracodawca poinformował mnie, że z powodu tego, że nie ma zamiaru płacić za moją pracę na, jak to określił „wariactwa systemu pomocy społecznej i jej niektórych przedstawicieli”, po obronie dyplomu nie przedłuży ze mną umowy o pracę chyba, że zakończą się pomyślnie sprawy. – dodaje niepełnosprawny.
Cały wpis, w którym pan Edward opisuje swoją obecną i przyszłą sytuację można przeczytać w tym miejscu.