Nowe informacje napływają do nas z Ukrainy. Przy granicy tego kraju Rosja grupowała bowiem swoje wojska. W świetle najnowszych doniesień może okazać się jednak, że mamy do czynienia z pewnym przełomem.
Zgodnie z najnowszymi doniesieniami Rosja zaczęła wycofywać swoje wojska ze strefy przygranicznej z Ukrainą. Informację na ten temat podał rosyjski resort obrony. – Wojska rosyjskie, które uczestniczyły w ćwiczeniach na anektowanym Krymie, rozpoczęły powrót do miejsc stałej dyslokacji – przekazano w komunikacie.
Oddziały, które rozpoczęły powrót do koszar, należą do rosyjskiego Południowego Okręgu Wojskowego i sił powietrznodesantowych. Przerzucenie wojsk ma zakończyć się do 1 maja.
Czy to oznacza, że Ukraina może odetchnąć? Nie do końca. Zdaniem Dmytro Kułeby, szefa resortu dyplomacji Ukrainy, sama decyzja Rosji i oświadczenie ministra obrony narodowej Siergieja Szojgu nie są bowiem krokiem w kierunku powstrzymania eskalacji napięcia.
Rosja wycofuje wojska ze strefy przygranicznej z Ukrainą
– Samo oświadczenie ministra [obrony Rosji Siergieja – red.] Szojgu jest wydarzeniem pozytywnym. Jeśli Rosja rzeczywiście wycofa spod granicy z Ukrainą ogromne siły wojskowe, które tam ściągnęła, osłabi to napięcie. Powinniśmy jednak pamiętać, że sam ten krok nie zatrzymuje eskalacji ani generalnie konfliktu – powiedział Kułeba.
Ukraiński minister dyplomacji podziękował jednak przedstawicielom świata zachodu za pomoc i presję wywieraną na Kreml. Jego zdaniem dzięki temu Rosjanie się ugięli i wycofali swoją armię ze strefy przygranicznej.
Kułeba przyznaje jednak, że Zachód powinien nadal monitorować działania Rosji i jej wojsk. Polityk uważa bowiem, że sytuacja nadal jest rozwojowa, ale przede wszystkim niebezpieczna dla Ukrainy.