Ostatnio sporo słyszy się o możliwej agresji Rosji na Polskę. Najczarniejsze scenariusze przewidują, że w 2017 roku Putin uderzy na kraje bałtyckie. Po nich ma być Polska. Kto jej będzie bronił?
Zastanawiałem się, jaki jest najważniejszy powód, by walczyć w obronie Ojczyzny. Dlaczego miałbym założyć przysłowiowy bagnet na broń. Kogo lub czego miałbym bronić? Może rządu, który uczynił za punkt honoru uczynienie z Polski socjalistycznego raju. W tym raju, który premiuje część społeczeństwa dodatkowymi profitami, kosztem całej reszty. Może Waszczykowskiego? Złotoustego dyplomatę, który nadaje się na to stanowisko równie dobrze, jak ja na stanowisko nauczyciela w szkole baletowej. Macierewicza, który prowadzi politykę sprzedaży Polski. Sprzedaje ją oczywiście USA, bo jesteśmy ich „najważniejszym sojusznikiem”. A przecież takiemu wielkiemu sojusznikowi wypada oddać część swojej wolności w imię dobrych relacji. Mam bronić tych, którzy ośmieszają nasz kraj? Rządu, który miał „zwrócić Polsce godność”, a zachowuje się w sposób niemal identyczny, jak poprzedni.
To może opozycję? Nowoczesnego Ryszarda Petru, który wali gafę za gafą, a jego „wiedza” z różnych przedmiotów stała się słynna niczym cyrk Polonia. Idealnego polityka, który sterowany jest z ul. Czerskiej. Co napiszą w „niezależnym” medium, Petru bierze za pewnik i tańczy tak, jak mu zagrają. Zawsze pozostaje drugi opozycjonista – Grzegorz „jestem liderem opozycji” Schetyna. Człowiek, który był 8 lat w rządzącej koalicji i teraz krytykuje każdy pomysł rządu. Hipokryta, zmieniający zdanie w zależności, jak wieje wiatr. Od kilku tygodni gorliwy katolik, próbujący zrobić z lewicowej PO partię chadecką.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Nadzieja w Mateuszu Kijowskim i jego Komitecie Obrony Demokracji! Nie. Ruch ten miał być obywatelski, oddolny, to miała być odpowiedź na działania PiS. Nic z tych rzeczy. Twór finansowany przez Georga Sorosa, wspierany medialnie przez „Gazetę Wyborczą”, to nie materiał, by poświęcić dla niego życie. Nie dla mnie.
Politycy odpadają, cała wiara w narodzie, o którym Piłsudski mówił, że wspaniały. Gorzej z ludźmi, o tych Marszałek pochlebnie się nie wypowiadał. Czasy się zmieniły, jednak słowa Naczelnika wciąż aktualne. Mam walczyć o patologię, która na bezrobociu żyje lepiej niż niejedna rodzina, której członkowie ciężko pracują na normalne życie? Mam się poświęcić dla ludzi, którzy robią kolejne dziecko tylko po to, by otrzymać więcej wsparcia materialnego od państwa? To może poświęcić swoje życie, by stadionowi bandyci mogli w przyszłości dalej demolować stadiony, wszczynać burdy z policją, a w wolnych chwilach prać takich jak ja – kibicujących „złemu” klubowi. Wolne żarty.
Za dwa lata będziemy obchodzić setną rocznicę odzyskania niepodległości. To dobra okazja, by się zjednoczyć, puścić w niepamięć dawne urazy i krzywdy. Tylko jak? Jak skoro u władzy od 1989 roku są, wymiennie, komuniści, postkomuniści, nowoczesna lewica? Jak się pogodzić, kiedy media, wspierane przez polityków z lewa i prawa, budują mur między Polakami. Dziś ze świecą można szukać kogoś o odmiennych poglądach, z kim dyskusja nie będzie przypominać obrzucania się fekaliami. Z kim rozmawiać w państwie, w którym największą sensacją i sukcesem (sic!) był przyjacielski (?) uścisk ręki Tuska i Kaczyńskiego? Tylko na tyle nas stać?
Mateusz Kijowski po święcie niepodległości wyszedł z inicjatywą wspólnego marszu KOD i środowisk narodowych. Również o wspólne obchody zaapelował prezydent Andrzej Duda. Tylko, co z tego, skoro ludzie nie chcą iść razem. „Patrioci” nie pójdą z „komuchami” i „donosicielami”, a „obrońcy demokracji” jednej flagi z „faszystami” nieść nie będą. I jak ma być w Polsce dobrze? Żadna ze stron nie ustąpi. Każda ma swoje racje i każdej, podobno, zależy na dobru Polski. Tak zależy, że najchętniej, by postawiła tych drugich pod sądem za szkodzenie Polsce. Ot, dialog po polsku.
My, Polacy nie doceniamy naszej wolności i niepodległości. Potrafimy połączyć się tylko pod wpływem wielkiego niebezpieczeństwa (z reguły już jest za późno, by z nim skutecznie walczyć). Chcemy być wolni, jednak każdego dnia dajemy powody, by nas wolności pozbawić. Mamy nieodpowiedzialnych polityków u władzy, nieodpowiedzialną reprezentację w Unii Europejskiej, jesteśmy, jako zwykli ludzie, niemili dla siebie nawzajem, widzimy, tylko czubek swojego nosa. Obyśmy nie musieli udowadniać światu, że zasługujemy na wolność. Bo czy ktoś nam zechce pomóc?
Więc, gdy pytam, o jaką Polskę walczyć, odpowiedź jest jedna – o wolną.