Podszedłem do książki Krzysztofa Kłopotowskiego z entuzjazmem i ekscytacją. „Geniusz Żydów na polski rozum” – czytam tytuł i czuje jak w sercu rośnie mi uczucie, które towarzyszy zwykle dziecku przy poznawaniu świata. Jednak mój entuzjazm i ekscytacja wraz z brnięciem przez kolejne strony pozycji słabły – racjonalna pochwała zmieniała się w dzikie uwielbienie.
Książka stanowi wytłumaczenie żydowskie geniuszu – czym on jest, skąd pochodzi i jak się objawia. Autor zwraca uwagę na takie cechy jak: zdolność do robienia interesów, zamiłowanie do nauki czy wzajemne wspieranie się oraz ciągła chęć sukcesów i innowacji. Kłopotowski na dowód swoich tez przytacza też dane. Razi nas statystykami, które pokazują nadreprezentację Żydów w dziedzinach naukowych i finansowych. Publicysta dowiódł, że Żydzi mają wiele cech, z których warto brać przykład. I oto mi właśnie chodziło. Nauczyć się od Żydów tego, co u nich najlepsze, lecz odrzucić co u nich gorsze.
O to chyba nie chodziło autorowi, który postuluje judaizację Polaków. Pojęcie to w ogóle nie wskazuje na przyjmowanie wyłącznie najlepszych żydowskich cech, ale przyjmowanie ich kodu kulturowego i odrzucanie tego, co nauczyło nas chrześcijaństwo. Niestety autor posunął się w tym do naginania faktów w celu uzasadnienia własnej tezy. Ale po kolei.
Żydowski sukces
Kłopotowski świetnie wyjaśnia przyczyny żydowskiego sukcesu, który głównie objawia się w finansach i nauce – jak twierdzi autor, Żydzi przewodzą w dziedzinach abstrakcyjnych i jako pośrednicy. Źródeł ich sukcesu upatruje w tym, że przez wieki żyli w ciągłym lęku i strachu przed prześladowaniami. Przez to wyrobili w sobie spryt i inteligencję, która dzisiaj procentuje. Ogromną rolę odegrało także wychowanie żydowskie i religia. Wszystko to według autora składa się na żydowski kod kulturowy przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Jednak Kłopotowski zapomina, że osiąganie bogactwa i wysokiej pozycji w nauce jest sukcesem w danej dziedzinie, a nie sukcesem w ogóle. Patologią dzisiejszego świata jest mierzenie człowieka przez wartość zawartości portfela lub tytułów naukowych. Sukcesem ogólnym jest bycie dobrym człowiekiem. Nie zależy to wcale od bogactwa ani posiadanej wiedzy. Biedny może być lepszym człowiekiem od bogacza – i odwrotnie. Nie uważam, że osiąganie bogactwa czy wysokich stopni naukowych to coś złego – wręcz przeciwnie – ale patrzenie przez taki pryzmat na świat, owszem. Może dlatego autor nie rozumie Palestyńczyków, którzy nie mieli ochoty zostać obywatelami drugiej kategorii w swoim kraju za cenę podniesienia poziomu gospodarczego.
New York Times i Michnik – rozpracowani
Trudno odmówić Kłopotowskiemu świetnego zmysłu obserwacji świata, a w szczególności żydowskiego świata. Znakomicie rozpracował on schemat działalności gazety The New York Times i wykazał analogie z Gazetą Wyborczą. Każdy student dziennikarstwa, albo osoba zajmująca się propagandą powinna to przeczytać – co ja pisze, każdy powinien to przeczytać. Tak samo jest z dalszymi fragmentami na temat osoby Adama Michnika, prowokowaniem przez niektóre grupy Żydów antysemityzmu – to powinno zostać przeczytane przez filosemitów. Słusznie zauważa, że ten sprowokowany antysemityzm buduje jedną z poważniejszych barier na drodze do pokojowego współistnienia.
W jednym z fragmentów autor porównuje Michnika i Dmowskiego. Kłopotowski twierdzi, że obaj manipulowali i przedstawiali swoją wizję. Panie Krzysztofie, Dmowski przedstawiał twardą wizję narodu dlatego, że taką lekcję wyciągnął z obserwacji świata (przede wszystkim Anglików), a nie bo mu się tak podobało, jak to robi Michnik.
Bez obawy o antysemityzm
Trzeba też przyznać, że autor bardzo dobrze posługuję się słowem „Żydzi”. Dlaczego? Bo robi to bez kompleksów i strachu przed oskarżeniem o antysemityzm. A oskarżano go oto wiele razy. Szczególnie wtedy, gdy pisał o żydokomunie. Kłopotowski broni się tym, że stwierdza tylko fakty – po wojnie, w aparacie komunistów, narzucających Polakom siłą swoją władze, znajdowało się wielu Żydów. Co więcej, Kłopotowskiego oskarżano także o antysemityzm wtedy, gdy pisał o tym jak Żydzi osiągają sukces. Autor zwraca uwagę na niebezpieczne zjawisko rzucania oskarżeniami o antysemityzm na prawo i lewo – co blokuje rzetelną dyskusję.
Co nam dadzą Żydzi w Polsce?
Natomiast nie spodobał mi się pomysł Kłopotowskiego ze sprowadzeniem ponownie Żydów do Polski (autor rzucił go pół żartem, pół serio). Do tego, że to kiepska idea przekonał mnie sam autor. W argumentach za sprowadzeniem Żydów przekonywał, że nasz kraj zyskałby na tym gospodarczo. Jednak według Kłopotowskiego istniałoby ryzyko, iż Polacy zostaliby sprowadzeni do roli obywatela drugiej kategorii. Natomiast w innym fragmencie tekstu wspomniał, że Żydzi nie muszą dbać o dobro kraju, z którym nie są solidnie związani. To, jak dla mnie, przechyla szalę.
Niezasłużona krytyka chrześcijaństwa
Część publikacji, gdy Kłopotowski nie porównuje Żydów do chrześcijaństwa lub innych kultur są bardzo wartościowe, gdyż przedstawiają się jako racjonalna pochwała tego, co u nich dobre. Gorzej sprawa wygląda, gdy autor porównuje żydostwo i chrześcijaństwo . W tym wypadku ta druga religia wypada jak upośledzona. Wygląda to komicznie, gdy spojrzy się na historię, z której wynika, że cywilizacja białego chrześcijaństwa zdobywała świat.
Autor zarzuca chrześcijaństwu brak zrozumienia dla handlu. Jestem pewien, że nie spodobałaby się ta opinia narodowi kupców – Wenecjanom ani pierwszym bankierom z północnych Włoch. Niestety dopuszcza się także kłamstwa. W pewnym momencie książki twierdzi, że św. Paweł napisał w liście do Tymoteusza, iż pieniądz jest źródłem wszelkiego zła. Nie wiem z jakiego przekładu korzystał Kłopotowski, ale w dostępnych mnie wyczytałem, iż św. Paweł stwierdził, że MIŁOŚĆ (chciwość) do pieniądza jest źródłem wszelkiego zła. A to diametralnie zmienia postać rzeczy.
Autor twierdzi też, że chrześcijanie nie doceniali wartości informacji i nie byli obyci w świecie. Bardzo trudno o czymś takim wyrokować, bo nie zachowały się źródła dotyczące rozmów chłopów między sobą, którzy stanowili większość chrześcijan. Elita, naturalnie podróżowała, a informacje dla rządzących były bardzo cenne – nie tylko dla nich. Polecam Kłopotowskiemu zapoznać się z historią cystersów. Ten zakon, powstały w średniowieczu, zawdzięczał swoją siłę właśnie informacji. Główny klasztor zakładał filię, następnie ta filia zakładała kolejny klasztor, który stawał się jej filią. Klasztory połączone taki stosunkiem miały obowiązek utrzymywać ze sobą kontakt. Co więcej, cystersi raz w roku spotykali się na zjazdach (obowiązkowych) i wymieniali między sobą doświadczenie. Zakon ten lokował się najczęściej na najgorszych ziemiach. Dlaczego? Bo dzięki wymianie informacji wzajemnie uzupełniali własną wiedzą i byli jednymi z największych innowatorów i wynalazców swoich czasów. Bum na podróże w XVI w. także jakoś umknął autorowi.
Celibat, nauka i debaty religijne
Jak już jesteśmy przy zakonach to warto także przyjrzeć się krytyce celibatu. Według Kłopotowskiego uniemożliwia to przekazywanie genów inteligentnych osób. Jak twierdzi autor, z pogromów i prześladowań przetrwali najsprytniejsi i najbystrzejsi Żydzi. Całkowity brak celibatu u Żydów umożliwił ich przekazanie dalej. Dziwi mnie to, że Kłopotowski w ogóle nie wziął pod uwagę, że w tak ekstremalnych sytuacjach jak wojna, pogromy często decyduje przypadek i szczęście. Czy to da się przekazać w genach?
Dzięki celibatowi katoliccy kapłani mogli skupić się wyłącznie na modlitwie i nauce. Może dlatego niektórzy z nich dokonywali tak wspaniałych odkryć jak ks. Georges Lemaitre (teoria wielkiego wybuchu) czy kapłan Mikołaj Kopernik? Kłopotowski także wspomina tego wielkiego Polaka. Jednak oczywiście gani on Kościół za jego krytykę. Pojawiła się ona dlatego, że Kopernik przedstawił teorię wywracającą ówczesny świat do góry nogami, lecz jej nie udowodnił. Kopernik był zakazany, ale Kościół go nigdy nie potępił. Choć autor twierdzi, że krytyka, która spadła na Kopernika, to wina tego, iż chrześcijaństwo wierzy w prawdę obiektywną i nie dopuszcza do dysput religijnych – co robią Żydzi – bo ma sztywne dogmaty.
Chciałem tylko zwrócić uwagę Kłopotowskiemu, że w Kościele także odbywają się dysputy religijne, i to o wiele trudniejsze niż u Żydów. Dlaczego? Już tłumaczę. Jak autor wskazuje, Żydom zezwala się na podważanie dogmatów. Nie ma nic łatwiejszego niż podważenie dogmatu, Zachodni nastolatkowie robią to od lat. W Kościele rzeczywiście dogmatów się nie podważa, ale dyskutuje w ich obrębie. Sztuką jest mieć inne zdanie niż oponent, a poruszać się w tym samym dogmacie. To jest gimnastyka umysłu i wzbicie się na wyżyny inteligencji! Tak wygląda rozwój Kościoła: Urząd Nauczycielski przez wieki dąży do lepszego wyjaśnienia, bardziej dogłębnego, dogmatu.
Autor nie zauważył także, że Kościół bez dogmatów nie przetrwałby – w przeciwieństwie do Żydów. Dogmaty dla Kościoła są murem, który ich chroni. Gdyby nie to, już dawno Wspólnota stałaby się wspomnieniem historii. Żydzi posiadali materialne i kulturowe mury, które wynikały z braku asymilacji. Gdyby nie one, rozpłynęliby się w chrześcijańskim świecie.
Kłopotowski gani też chrześcijaństwo za twierdzenie, iż istnieje prawda obiektywna. Twierdzi, że wiele „prawd obiektywnych” wylądowało na śmietniku nauki. Jeśli tak się stało, to znaczy, że nimi nie były. Jednak jak dotąd, na śmietniku nauki nie wylądowała prawda, że istnieje grawitacja i dopóki istnieć będzie – to się to nie zmieni. Mam nadzieję, że nikt tego nie zakwestionuję, bo autora „Geniusza Żydów” mogłoby wynieść wysoko do nieba. Kościół dlatego tak sceptycznie podchodził do nowych odkryć, bo jako istniejący bardzo długo, wiedział, że mogą one wylądować na śmietniku nauki i nie chciał kompromitować swego autorytetu pośpiesznym ich zatwierdzaniem. Podobnie jest dzisiaj z darwinowską teorią ewolucji. Kościół zaznacza, że nie przeczy ona Biblii i nauczaniu, ale wskazuje też, że czegoś jej brak – brakującego ogniwa.
Zostańmy jeszcze przy nauce. Według Kłopotowskiego chrześcijaństwo stawiało na nią mniejszy nacisk. Podaje przy tym przykłady statystyk z państwa pruskiego, z których wynika, że Żydzi powszechniej uczęszczali do szkoły. Pomijając to, że wyciąganie tak ogólnych wniosków z wybiórczych statystykach jest błędne, to autor chyba zapomniał, kto tworzył pierwsze uniwersytety i sieć szkół parafialnych. Nie, nie byli to Żydzi. Oczywiste jest, że społeczność Żydów była nieporównywalnie mniejsza niż chrześcijan. W małych wspólnotach o wiele łatwiej zadbać o szczegóły i stworzyć warunki, w których edukacja jest powszechniejsza. Szczególnie, gdy mówimy o czasach, w których brakowało nowoczesnych środków.
Matka Boska i matka żydowska
Dostało się także kultowi Matki Boskiej. Jak twierdzi Kłopotowski doprowadził on do zdziecinnienia narodu polskiego. Mnie także bardziej odpowiada skupienia się na kulcie Boga-ojca, lecz ucieczki do Matki każdy potrzebuje. Co ciekawe, autor, który krytykuje kult Matki w chrześcijaństwie, wychwala nadopiekuńczość matek żydowskich i ich silną pozycję w rodzinie.
Kto bardziej nie kocha Żydów?
I jeszcze antysemityzm. Autor „Geniuszu Żydów” największa winą za niego obarcza Kościół. Jednak najbardziej krwawych prześladowań nie urządziła Wspólnota katolicka, ale wyznawcy laicyzmu z XIX-wiecznej Francji i Niemiec oraz mordercy opierający się na materializmie – Hitler i Stalin – przeciwko któremu Kościół stawał i staje.
Żydzi i chrześcijanie – niewłaściwe porównanie
Kłopotowski porównując Żydów do chrześcijan i Polaków nie zauważa pewnej skali i okoliczności. Ani chrześcijaństwo, ani Polacy nie mogą sobie pozwolić na to, by się zjudaizować i skupić na dziedzinach, gdzie dominuje abstrakcja i pośredniczenie. Wszystko dlatego, że narody i kultury nieżyjące w diasporze (rozproszeniu) potrzebują skupiać się na każdej dziedzinie życia. Od tego zależy ich byt, albo niebyt.
Jak sam autor zauważa Żydzi największe sukcesy osiągają wśród chrześcijan. Bez nich nie mają takiej mocy. Żydzi bez chrześcijan radzą sobie gorzej. Czy jest to dowód na geniusz Żydów czy chrześcijaństwa? To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi.
Krótko podsumowując. Kłopotowski świetnie Żydów zna i rozumie. Warto przeczytać jego analizę i wyciągnąć dla siebie te cechy żydowskie, które są pozytywne. Całe życie się uczymy: w różnych okolicznościach i od różnych ludzi. Dlaczego więc nie od Żydów? Niestety wydaje mi się, że autor zdecydowanie przesadza w ukazywaniu wyższości kultury żydowskiej nad chrześcijańską. Pokazuje wyznawców w Chrystusa w niekorzystny sposób, nie uzasadniając tego właściwie.
Krzysztof Kłopotowski, „Geniusz Żydów na polski rozum”, wstęp R. Ziemkiewicz,
Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2015.