19 czerwca minie miesiąc od daty premiery najnowszego albumu Coldplay – Ghost Stories. Jest to więc doskonały moment na recenzję, gdyż minęła początkowa, nagła fala zachwytu towarzysząca pojawieniu się czegoś nowego na rynku muzycznym. Emocje opadły, czas więc na chłodną ocenę.
W jednej z największych sieci sprzedaży wytworów kultury, płyta Ghost Stories zajmuje na chwilę obecną pierwsze miejsce i z tego powodu słusznie nazwana została bestsellerem. Jej oficjalna premiera miała miejsce 19 maja tego roku. To już nie długo miesiąc, a jej sprzedaż wciąż jest na wysokim poziomie. O czym świadczy wyżej wspomniana zajmowana pozycja.
Na płycie znajduje się 9 utworów, których przesłuchanie zajmuje ok. 50 minut. W dyskografii Coldplay, Ghost Stories jest szóstym albumem studyjnym.
Słowem, które jako pierwsze przyszło mi na myśl zarówno w trakcie, jak i po odsłuchaniu tej płyty to… magia! Mogę śmiało powiedzieć, że zostałem przez nią oczarowany. Terminem „magia” określa się rzeczy niezrozumiałe dla ludzkiego umysłu, logiki, ale też wyjątkowo przyciągające, tajemnicze i w jakiś sposób porywające odbiorcę i zabierające go do świata, który chce mu pokazać twórca/magik/artysta. W przypadku Ghost Stories, ta charakterystyka pokrywa się niemalże w całości, a kraina, do której zabiera na Coldplay jest niesamowita.
Skoro mowa o magii, nieprzypadkowo pierwszym singlem promującym płytę był właśnie Magic.
To delikatne snucie rozważań o tym, czy przebywanie przez podmiot w obecności ukochanej osoby to prawda czy na tyle niesamowite doznanie, że potrzeba nazwać to tytułową „magią”. Aranżacja muzyczno-wokalna idealnie wpasowuje się w te rozważania. Jest spokojna, delikatna i ma w sobie coś z magii. Z tymże nie jest to okultyzm lub jakieś szamaństwo lecz bardziej stan. Stan, który jest tak nie zrozumiały dla podmiotu, że nie wie jak go określić i stąd pojawia się pytanie – czy to prawda, czy magia? Ja i tak nzawę to magią.
Prawdopodobnie wielu fanów Coldplay powie o tej płycie – Always in my head. Ten utwór otwiera całe Ghost Stories. Narastające początkowe śpiewy chóru wprowadzają słuchacza powolnie i delikatnie do świata, który chce nam zaprezentować Coldplay. Po wejściu sekcji rytmicznej i świetnie wpasowanej linii basu słuchacz po prostu płynie. Uważam, że wybór tego utworu jako początkowego to genialne posunięcie. Po pierwsze, zachęca słuchacza do tego, aby słuchał dalej. Po drugie, jego forma nie odstrasza, nie zanudza, a wręcz ciekawi i uspokaja. Na uwagę zasługują zarówno w tym utworze jak i całej płycie przede wszystkim wspomniany już bas, ale też efekty specjalne. Sample tworzą pewną otoczkę, bez której zachowanie klimatu albumu byłoby niemożliwe. I oczywiście wokal Chrisa Martina. Przechodzenie między wysokimi i niskimi pasmami to rzecz, która jest stale wpisana w twórczość Coldplaya i też go wyróżnia.
Czytaj także: Coldplay-kolejny singiel z „Ghost Stories”
Kolejnym singlem promującym płytę był utwór A sky full of stars.
Magia – to słowo najlepiej charakteryzuje geniusz Ghost Stories. Płyta wciąga, fascynuje i pociąga. Każdy kolejny utwór jest wchodzeniem coraz głębiej do delikatnego, ujmującego świata, o którym nam opowiada Coldplay. Świata ludzkich uczuć i namiętności. Porównanych do magii czy np. nieba pełnego gwiazd. Tematyka emocji i miłości zajmuje dużo miejsca w twórczości zespołu. Stąd nie mogło zabraknąć tego na tej płycie. Jedyne, o co młodzi fani mogę przeklinać zespół to fakt, że wydali album akurat przed sesją. Może to być też powód, dla którego zespół zyska w oczach studentów. W końcu, czy nauka w krainie magii może nie być przyjemna? To już zostawiam do indywidualnej oceny. Płyta warta przesłuchania.
Zapraszamy również do odwiedzenia strony Coldplace.eu– największego polskiego forum fanów Coldplay. Tam również można będzie zapoznać się z opiniami fanów, którzy o wiele lepiej znają twórczość zespołu. Zachęcamy też do polubienia strony na facebooku.
fot. Warner Music Polska