Maciek, były żołnierz, który pojechał walczyć na Ukrainę, w rozmowie z „Gazetą Wyboczą” opowiedział o realiach walki za naszą wschodnią granicą. Polak przebywał w bazie w Jaworowie, gdy nastąpił na nią rosyjski atak.
Były wojskowy postanowił opowiedzieć o swoich doświadczeniach z wojny na Ukrainie w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Maciek, bo o nim mowa, od czterech lat mieszkał w restauracji, gdzie był menadżerem restauracji. Wcześniej jako medyk brał udział w misji w Ugandzie. Gdy rozpoczęła się rosyjska agresja na Ukrainę, postanowił dołączyć do Międzynarodowego Legionu w Jaworowie.
Mężczyzna nie ukrywa, że problemem było zbyt duże pomieszanie cywilów i byłych wojskowych. Ci ostatni bowiem nudzili się i czekali, aż zostaną wysłani na front, podczas gdy cywile wciąż uczyli się podstaw.
Polak przebywał w bazie w Jaworowie, która znajduje się 30 kilometrów od polskiej granicy, gdy nastąpił na nią rosyjski atak. „Rosyjskie wojsko wysłało w nasza stronę 40 rakiet typu Cruise. Na szczęście połów została rozbita przez ukraińską armię. Gdyby to wszystko doleciało, to byśmy nie rozmawiali” – stwierdził. „Pierwszy alarm bombowy ogłoszono o trzeciej nad ranem. Po półgodzinie odwołano go jednak. O piątek usłyszałem pierwsze pier******cie” – dodał.
„Ludzie zaczęli panikować” – powiedział wojskowy. „Jedną ręką trzymałem broń, a drugą barierkę, żeby mnie nie stratowali. To była cała kompania, około 400 chłopa. Największe szanse przeżycia mieliśmy w lesie, tam uciekliśmy. To był sprecyzowany atak, rakiety miały uderzyć w konkretne punkty. Rosjanie doskonale wiedzieli, gdzie co się znajduje” – stwierdził.
Maciek nie ukrywał, że obecni w bazie reagowali różnie. Wyznał, że część osób „wymiotowała, robiła pod siebie, niektórzy płakali, inni w amoku okopywali się, raniąc dłonie aż do krwi”. „Ale była też śmieszna sytuacja. Ktoś z legionu zaczął śpiewać piosenkę zespołu The Tokens” – powiedział.
Czytaj także: Rosyjski żołnierz jednym zdjęciem obalił propagandę Kremla. Kompletnie nieświadomie
Źr.: Gazeta Wyborcza