Śmierć 36-letniej Polki i jej 7-letniego synka wstrząsnęła Polską. Nie milkną echa dramatycznych wydarzeń na wodach Bałtyku. Udało się ustalić tło wydarzeń z ubiegłego czwartku. Wiadomo, że dziecko było chore, natomiast matka, od pewnego czasu dziwnie się zachowywała.
Śledczy wyjaśniają sprawę wypadku na promie Stena Spirit podczas czwartkowego kursu z Gdyni do Karlskrony. W wyniku zdarzenia 36-letnia kobieta wraz z synkiem znaleźli się za burtą. Oboje udało się wyłowić, jednak następnego dnia poinformowano o ich śmierci w szpitalu.
Śledczy zmienili kwalifikację czynu na morderstwo i tzw. samobójstwo rozszerzone. Tymczasem dziennikarze „Faktu” informują o nowych ustaleniach w tej sprawie. Wiadomo, że dziecko 36-letniej Pauliny było chore, zdiagnozowano u niego autyzm.
Paulina wychowywała małego Lecha sama. Ojciec chłopca nie utrzymywał kontaktu z rodziną. Chłopiec był zadbany i wydawało się, że utrzymuje kontakt z matką bez słów. Kilka miesięcy temu kobieta przybyła do Sopotu.
– Mama zapisała syna do jednego z sopockich przedszkoli we wrześniu 2022 r. Nigdy wcześniej chłopiec ani jego mama nie byli nam znani. (…) Wielokrotnie rozmawiała z psychologiem przedszkolnym oraz wychowawcą. Stosowała się do zaleceń, współpracowała z przedszkolem – poinformowała Izabela Heidrich z Urzędu Miasta w Sopocie w rozmowie z „Faktem”.
Śmierć Polki z dzieckiem w Bałtyku. Niepokojące sygnały pojawiały się jednak już wcześniej: „Powiadomiliśmy sąd rodzinny”
Jednak po pewnym czasie pojawiły się zastrzeżenia, co do stanu kobiety. – Niepokoił nas jednak stan mamy. Sprawiała wrażenie osoby nieśmiałej i wycofanej, jakby przed czymś uciekała, ale jednocześnie bardzo stanowczej i konkretnej, jeśli chodzi o potrzeby syna – powiedziała rzecznik.
Kobieta tłumaczyła, że jest pod opieką terapeuty. – W lutym 2023 r. przedszkole i Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej zwołały zespół interdyscyplinarny, który zdecydował o objęciu pomocą mamy, która mimo licznych prób kontaktu, pomocy nie chciała przyjąć. W związku z tym o sytuacji powiadomiliśmy sąd rodzinny – wyjaśniła Heidrich.
Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że urzędnicy poinformowali sąd o nieudanych próbach kontaktu, zaledwie tydzień przed tragedią.