Ocaleni z Gułagu wypełnia ważną lukę na polskim rynku wydawniczym. Bo choć książek o piekle Gułagu jest na półkach księgarskich zatrzęsienie, to pozycji o ofiarach terroru stalinowskiego, a szczególnie o ich losie po ich uwolnieniu jest jak na lekarstwo. Słynny amerykański sowietolog – Stephen F. Cohen – postanowił w jednej krótkiej monografii opisać ich losy i to, jaki wpływ mieli na politykę w Rosji Radzieckiej po śmierci Stalina.
Praca Cohena jest o tyle cenna, że on sam już od połowy lat siedemdziesiątych wsiąknął mocno w moskiewskie środowisko byłych zeków i miał dostęp do materiałów z pierwszej ręki. Były to czasy rządów Leonida Breżniewa, w okresie kiedy oficjalnie milczano na temat zbrodni Stalina. Wszędobylska cenzura zakazywała wydawania jakichkolwiek prac naukowych, czegokolwiek związanego z terrorem za czasów Stalina. Byli więźniowie nie mieli szans na opublikowanie swoich wspomnień (poza nielicznymi wyjątkami). Cohen został zmuszony do zebrania osobistych świadectw, w czym pomogła mu rodzina Nikolaja Bucharina, jednego z twórców ZSRR, ale i jednego z pierwszych ofiar czystek Stalina. Bo na dostęp do archiwów nie było poważniejszych szans.
Autor postanowił stworzyć zbiorowy opis dawnych więźniów stalinowskich obozów, pojedyncze historie tych ludzi traktując jako przykłady do opisywanych przez niego zjawisk. Jednak narracja posiada też swoje drugie dno. Przedmiotem badawczym Cohena stało się zagadnienie powrotu milionów zeków z Gułagu i tego, jak oni wpłynęli na kształtowanie się ZSRR pod rządami Chruszczowa. Praca poza jednym rozdziałem źródłoznawczym, odnoszącym się do samej genezy książki i zbierania do niej materiałów, ułożona jest chronologicznie. Począwszy od śmierci Stalina w 1953 roku, przez rozpad ZSRR w 1991, aż do rządów Jelcyna i Putina już w Federacji Rosyjskiej.
Ocaleni z Gułagu rzuca nowe światło na rządy Nikity Chruszczowa. Okazuje się, że byli więźniowie, dostając się do szczytów władzy komunistycznej w ZSRR, mieli duży wpływ na politykę Chruszczowa potępiającą kult jednostki Stalina i jego zbrodnie (Olga Szatunowska i Aleksiej Sniegow). To właśnie za rządów Nikity Chruszczowa rozpoczął się masowy exodus więźniów i mogli oni rozpocząć prowadzenie spokojniejsze od poprzedniego życia, do końca jednak naznaczone piekłem Gułagu.
Cohen pokazał, jak trudne okazywały się te powroty. Wielu stalinistów i urzędników, którzy niekoniecznie zgadzali się z wytycznymi Chruszczowa, okazywali jawną niechęć wobec powracających. Co gorsza, ujarzmione, karmione prymitywną propagandą społeczeństwo rosyjskie również przyjmowało postawy wrogie wobec byłych więźniów. Historyk pokazał paradoksalne przypadki, kiedy zekowie szybko stawali się uległymi konformistami, stając się chociażby pracownikami administracji państwowej. Większość byłych więźniów przyjęło zdecydowanie postawę antykonformistyczną. Jednak Cohen nie ocenia, bo jak sam napisał, nie przeżył piekła Gułagu, więc nie ma prawa oceniać tych ludzi – może jedynie spróbować ich zrozumieć.
Ta książka to też swoista pigułka wewnętrznych dziejów Związku Radzieckiego. W gruncie rzeczy od ekipy rządzącej zależał los zeków, stopień ich wpływu na państwo i to, jak oficjalnie przedstawiano zbrodnie Stalina. Odwilż skończyła się wraz z odejściem Chruszczowa, a nadejściem ekipy Breżniewa, która przywróciła kult jednostki i odsunęła byłych gułagowców od kręgów władzy, dodatkowo zabraniając wydawania jakichkolwiek książek i pamiętników na ten temat, starając się kompletnie zagłuszyć zjawisko Gułagu. Jednak nadejście reform Gorbaczowa spowodowało pełną destalinizację i rehabilitacje ofiar Gułagu. Po ponad 30 latach oczekiwania.
Autor nie ustrzegł się błędów, tudzież niedomówień. Na przykład mówiąc o tym, że „od 1964 roku w niektórych państwach tak zwanego bloku wschodniego zaczęto kwestionować wprowadzony tam porządek radziecki”. Autor chyba kompletnie zapomniał o wydarzeniach na Węgrzech w 1956r. i wprowadzeniu wojsk radzieckich do Budapesztu. W tym miejscu autorowi zarzucam ponadto brak poważnego krytycyzmu wobec Chruszczowa, który najwyraźniej został mocno wyidealizowany. Z kart Ocalonych z Gułagu jawi się on nie jako kolejny sowiecki satrapa, lecz jako człowiek wrażliwy na ludzką krzywdę i reformator systemu. Zdecydowanie trudno się z tym zgodzić.
Pomijając mankamenty, Ocaleni z Gułagu Stephena F. Cohena są rzeczą zdecydowanie cenną i uzupełniają stan wiedzy polskiego czytelnika na temat zjawiska Gułagów, a ponadto dziejów wewnętrznych ZSRR. Dodatkowo, to żywy dowód niezłomności tych ludzi, ich odwagi i uznania dla faktu, że próbowali dalej żyć, będąc wiernym swoim przekonaniom i nie dając się złamać do końca swojego życia. Przeżyli prawdziwe piekło na ziemi, nieporównywalne z czymkolwiek innym, i nie zapomnieli o tym do końca życia. Przykre jest to, że polityczne spory o zbrodnie Stalina rozgorzały we współczesnej Rosji i niestety strony dyskusji nie potępiają jednoznacznie największego zbrodniarza XX wieku. Autor w gorzkich słowach na sam koniec podsumowuje współczesną sytuację w Rosji: „Jeśli tak jest, to długi powrót ofiar jeszcze się nie skończył.”
Foto: wydawnictwo Replika