Ratownik wykrył COVID-19 w soku. Nagranie przedstawiające test błyskawicznie rozeszło się w sieci. Do sprawy odniosła się specjalistka wiceprezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych Matylda Kłudkowska. – Drogi ratowniku, nie z nami te numery – stwierdziła w programie WP.
„Test kasetkowy na antygen COVID-19″ – mówi na początku nagrania autor. Mężczyzna, najprawdopodobniej ratownik, pobiera na oczach internautów próbkę soku owocowego. Następnie umieszcza krople na próbkach. Po chwili testy wskazują zakażenie.
Film zyskał wielką popularność w mediach społecznościowych i uruchomił szeroką dyskusję w sieci. Część internautów uznaje, że jest to dowód podważający wyniki testów na koronawirusa. Inni polemizują, wskazują, że służba zdrowia posługuje się bardziej zaawansowanymi metodami. Ich zdaniem wspomniane testy są przeznaczone do określonego materiału, a w zetknięciu z innymi, dają kompletnie przypadkowe wyniki.
Wykrył COVID-19 w soku. Diagnosta laboratoryjny wyjaśnia, jak to możliwe
Nagranie skomentowała w programie Wirtualnej Polski wiceprezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych Matylda Kłudkowska. – Drogi ratowniku, nie z nami takie numery – zażartowała na początku.
– Badania laboratoryjne to nie tylko nakropienie czegoś w coś i odczytania, czy są dwie kreski, czy jedna. Za wykonywaniem badań laboratoryjnych powinna stać jeszcze wiedza merytoryczna, której tutaj w tym przypadku ewidentnie zabrakło – podkreśliła specjalistka.
– Bufor, który znajduje się w próbce zapewnia nam odpowiednie pH. Jeśli nalejemy sobie soku, który z zasady ma pH raczej kwaśne, to spodziewajmy się, że mogą nastąpić jakieś interferencje. (…) Zostajemy z wrażeniem, że te testy są delikatnie mówiąc niefajne – dodała.
Kłudkowska wyjaśnia, że widoczne na nagraniu testy nie są przeznaczone do użytku domowego. – To są testy przeznaczone dla profesjonalistów. Tego profesjonalizmu temu ratownikowi zabrakło – zaznacza.
Ekspertka podkreśla, że testy i odczynniki laboratoryjne są produkowane, żeby badać nimi konkretny rodzaj materiału w konkretnych warunkach. – Jeśli będziemy na nie wylewać, co nam przyjdzie do głowy, to będziemy uzyskiwać przeróżne wyniki – przyznała.
Specjalistka wyjaśniła również, że pracownicy laboratorium wykonują walidację metody, wykonując badania jednocześnie testem antygenowym i PCR. (Więcej TUTAJ)
Sprawę wyjaśnił także wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Jak zauważył sok ma zupełnie inny odczyn pH, co zakłóca wynik badania. – PH śliny i wydzieliny błon śluzowych waha się w granicach ok. 6,8-7,4 i do wartości takiego pH optymalizowane są wszystkie bufory elucyjne do testów antygenowych – zauważył w rozmowie z natemat.pl. – To jest na takiej zasadzie, jakby ktoś włożyłby czerwoną kapustę do kwasu i zdziwiłby się, że nastąpi zmiana zabarwienia – dodał.
Źródło: WP, natemat.pl