Chociaż rynek polskiego rapu znacznie w ostatnim czasie się rozrósł i przybyło nam wielobarwnych postaci w muzyce hip-hop, to bardziej kolorowej i zaskakującej sylwetki niż Ten Typ Mes nie potrafię wskazać. Z albumu na album Mes raczy swoich słuchaczy czymś coraz świeższym, bardziej innowacyjnym niż poprzednie krążki. Jednak w bardzo umiejętny sposób łączy to ze swoim starym, dobrym stylem, który jest znakiem rozpoznawczym dla Piotra Szmidta.
18 kwietnia 2014 roku, miała miejsce premiera kolejnego solowego albumu Tego Typa Mesa – Trzeba było zostać dresiarzem, którego rejestracja odbyła się na przestrzeni 2013 i 2014 roku, standardowo w studiu Mesa, które mieści się w jego mieszkaniu.
Czytaj także: Wielogłosem o...: Power of Trinity - \"Legorock\"
Same single i klipy zdradzały nam coś niesamowicie szokującego. Mogłoby się wydawać, że płyta będzie czymś w rodzaju odskoczni od klasycznych konwencji Typa, ale oprócz „dresiarskich” numerów, nie zabrakło utworów dla fanów starej szkoły Piotrka Szmidta.
Nie od dziś wiemy o skłonnościach rapera do flirtu z różnymi gatunkami muzycznymi, chociażby jak klimatyczny funk jeszcze za czasów 2cztery7, rockowe i punkowe brzmienia na Kandydatach, to tylko symboliczne wyliczenie. Oprócz przeróżnych brzmień Mes to, także fantastyczny przykład na to jak w umiejętny sposób połączyć rap wraz ze śpiewanymi refrenami, co niestety niektórym naszym raperom wychodzi w dość komiczny i żenujący sposób. Zwróćmy także uwagę na nienaganny, a wręcz perfekcyjny storytelling występujący w teksach Mesa, który jest nieodłącznym elementem wszystkich albumów, a jest to sztuka! Za to, chapeau bas!
Płyta muzycznie jest bardzo bogata, przeróżni producenci raczą nas bitami od klubowych, po spokojne i melancholijne, a nawet po srogo okrojone dźwięki ograniczające się do bębnów. Tutaj w produkcjach nowoczesność miesza się z oldschoolem i klimatyczno – refleksyjnymi brzmieniami, co pozwala nam bardzo wysoko ocenić umiejętności rapera. Wspomniane już śpiewane refreny, modulacja głosem, przyspieszenia, rewelacyjna dykcja, to znaki rozpoznawcze Tego Typa i na tym albumie, tak samo jak na poprzednich można zauważyć każdy z tych elementów.
Playlistę można podzielić na zaskakujące, klubowe i nieco psychodeliczne utwory jak Janusz Andrzej Nowak – tutaj właśnie Mes pokazuje jak samo jego rapowanie wystarcza, aby utwór był utworem. Same bębny, bez skomplikowanego brzmienia bitu tworzą coś niesamowitego. Całość daje raczej wrażenie czegoś na wzór freestyle’u. Takiej świeżości chcemy więcej! Nuda, wcale nie brzmi nudno, słyszalny styl L.A. WhiteHouse w połączeniu z wszelkimi modulacjami głosu rapera rewelacyjnie się łączy i uwydatnia temat i klimat numeru. Love your life, to pomieszanie z poplątaniem raz usłyszane wchodzi w głowę jak Dwadzieścia Pięć z Zamachu na przeciętność i nie pozwala się uwolnić od tych dźwięków przez dobrych kilka dni. Słuchając ma się aż ochotę zatańczyć jak sam Mes w klipie do numeru Tul petardę! A końcowy śpiew acapella? Nie wiem, czy ktoś umiejętniej by wszystko złożył w tym utworze. Tutaj jeszcze jedno pytanie… czy ktoś jest w stanie nadążyć za wyobraźnią Piotra i równie perfekcyjnie podać to wszystko odbiorcom, prawie jak na srebrnej tacy?
Co u żuka, Tul petardę, jak i wyżej wymienione numery, przykuwają uwagę nie tylko szalonymi brzmieniami, ale i charakterystycznymi tekstami, których w wykonaniu Mesa z krążka na krążek chce się więcej i więcej (przy Tul petardę, aż ma się ochotę faktycznie odlecieć razem z nią!).
A jeśli chodzi o bardziej refleksyjną stronę płyty? Oczywiście poziomem nie odstaje od świeżych perełek o zaskakującym klimacie. Wśród tych spokojniejszych numerów moim faworytem stała się bezapelacyjnie Ikarusałka. Rewelacyjnie liryczny kawałek gdzie znany wszystkim Ikarus, jest według mnie tylko symbolem tęsknot za dawnymi czasami, za pewnymi ikonami młodości. Po raz kolejny śpiew w refrenach buduje klimat w sposób niepowtarzalny, oddaje nam nastrój melancholii i chcąc nie chcąc, zmusza do dłuższej zadumy o kwestii minionych już lat.
Nie skumasz jak to jest, tutaj pierwsze co mi się nasuwa na myśl, to „stary dobry Mes” i myślę, że wielu się ze mną zgodzi. Perfekcyjnie dobrany lejzi wokal Kuby Knapa jest strzałem w dziesiątkę, słucha się tego świetnie. Przekrój przedstawionych tutaj życiowych sytuacji dotyka każdego z nas – prędzej czy później, mniej lub bardziej.
AS, o tak, tutaj Mes pisząc o męskich rozterkach trzyma się określonej drogi, którą nakreślił w Otwarciu z LP Kandydaci na szaleńców:
I spytaj, czemu mówię o tym ludziom w słuchawkach.
Bo moi słuchacze od ogółu dostają czkawki.
Bo moi odbiorcy mają głód autobiografii(…).
Będę na działce – skoro już mieliśmy utwory nadające się na imprezowanie, to czas na numer na weekendowe chillowanie, więc dla każdego – od Mesa – coś dobrego! Bardzo przyjemny, lekki utwór produkcji Głośnego. ESC – oj Piotrze, Piotrze, co za wokal! Szczerze, aż mam ochotę iść na koncert, pod samą scenę jak te wszystkie szesnastki i z nimi piszczeć od pierwszego dźwięku ESC, aż do ostatniego. W autobusie z cmentarza, piękny numer, bardzo dojrzały, lirycznie dopracowany, wydawać by się mogło, że nie pasujący do konwencji płyty, ale tak jak AS dopełnia poważniejszą tematykę podejmowaną przez Piotra Szmidta, zwraca uwagę na kwestie nieco istotniejsze niż wszelkie hulanki i swawole.
Wyjdź z czołgu – PRAWIE końcowe refleksyjne storytelling, Sherlock się spisał na bicie, którego brzmienie tworzy perfekcyjną całość wraz z wokalem, rapem i tematem. Tutaj należy wspomnieć także o takich numerach jak Głupia spięta dresiara, czy też Oni wciąż biegają, które według mnie klimatem raczej nawiązują do typowego oldschoolu.
Śmiem okrzyknąć Trzeba było zostać dresiarzem, jednym z najlepszych albumów Piotra Szmidta. Jego umiejętne balansowanie na krawędziach dobrego smaku z kiczem opanowane zostało do perfekcji. Wydaje mi się, że w jego muzyce nic nie jest przypadkowe i nie ma w niej niczego, co byłoby przesadzone. Pozostaje zachowany dobry smak nawet w najbardziej skrajnych utworach i klipach. Bardzo umiejętnie dobrana współpraca z producentami dała piorunująco powalający efekt. Krążek jest pełen różnorodnych brzmień, ale mimo wszystko spójnie połączonych w dobrej jakości całość.
Źródło fot.: oficjalny profil Ten Typ Mes na Facebooku.