W ubiegłym tygodniu odbyły się rozmowy strony rosyjskiej z przedstawicielami Stanów Zjednoczonych, a następnie NATO. Główną kwestią było bezpieczeństwo Ukrainy oraz obecność sił NATO w Europie Środkowo-Wschodniej. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch uważa, że zagrożenie ze strony Rosji wciąż nie minęło.
W ubiegły poniedziałek w Genewie doszło do spotkania przedstawicieli amerykańskiej i rosyjskiej dyplomacji. Dwa dni później w Brukseli odbyło się posiedzenie NATO – Rosja. Na obu tych spotkaniach rozmawiano o bezpieczeństwie w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. To efekt informacji o gromadzeniu się rosyjskich sił przy granicy z Ukrainą. Rosja z kolei w swojej narracji argumentuje, że czuje się zagrożona z powodu rosnącego zaangażowania NATO w regionie.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch ocenił obecną sytuację jako patową. Jego zdaniem, Zachód „zaprezentował jednolitą postawę”, a jednocześnie Rosja nie zrezygnowała ze swoich oczekiwań. Szef BBN nie wyklucza, że faktycznie może dojść do rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Jednocześnie Paweł Soloch zaznaczył, że Putin najpierw musi obliczyć swoje możliwości. Nie może jednak dopuścić do sytuacji, w której rosyjskie społeczeństwo uzna jego działania za nieskuteczne. „Wydaje się, że atak masowy i zajęcie terytorium są najmniej prawdopodobne. Aktualnie Rosjanie obliczają swoje możliwości i stoją przed dylematem. Jeśli Zachód utrzyma swoją asertywną postawę, to coś będą musieli zrobić” – powiedział.
Czytaj także: Wybuch podwodnego wulkanu! Fala uderzeniowa dotarła do Polski
Żr.: Polskie Radio