W czwartek Sejm odrzucił uchwałę Senatu ws. ustawy o głosowaniu korespondencyjnym w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Poseł Koalicji Obywatelskiej Jerzy Borowczak nieoczekiwanie zagłosował razem z posłami Prawa i Sprawiedliwości. – Wiem, że koledzy są wściekli. Pewnie Borys Budka jest na mnie zły. I słusznie – tłumaczył w rozmowie z Fakt24.pl.
W środę w nocy Prawo i Sprawiedliwość oraz Porozumienie osiągnęły kompromisowe rozwiązanie ws. wyborów korespondencyjnych. Dzisiaj uchwałą Senatu ws. odrzucenia ustawy o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 r. zajął się Sejm.
Za odrzuceniem uchwały Senatu zagłosowało 236 posłów, 213 było przeciw, a 11 wstrzymało się od głosu. Nieoczekiwanie w gronie parlamentarzystów, którzy sprzeciwili się woli Senatu znalazł się poseł PO Jerzy Borowczak.
Polityk PO poparł ustawę o głosowaniu korespondencyjnym
Niedługo po zakończeniu sesji polityk tłumaczył, że doszło do omyłki. – Chciałem dobrze się przygotować do głosowania (…). Włączyłem więc dwa komputera. Okazało się, że w jednym było siedem minut opóźnienia. Gdy zobaczyłem rękę Budki podniesioną do góry, myślałem, że głosuje „za”. A było odwrotnie. Mówiąc krótko: dałem ciała! – powiedział w rozmowie z Fakt24.pl.
Borowczak przekonuje, że na jednym monitorze obserwował transmisję obrad, na drugim uruchomiony był program do głosowania w Sejmie. – . Wiem, że koledzy są wściekli. Pewnie Borys Budka jest na mnie zły. I słusznie. Moja wina, mogłem jeden komputer wyłączyć – dodał.
Usprawiedliwiając się poseł wyjaśnił, że w przeszłości w klubie dochodziło już do tego rodzaju pomyłek. W tym kontekście przypomniał o sytuacji z Iwoną Śledzińską-Katarasińską.
Źródło: Fakt24.pl