Polska Razem jest nowym wcieleniem PJN, uzyska moim zdaniem taki wynik jak podczas poprzednich wyborów, a może nawet mniejszy. Z kolei narodowcy po prostu nie mają elektoratu – mówi portalowi wMeritum.pl dr Tomasz Sommer, redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” oraz nowy rzecznik podczas kampanii europarlamentarnej Kongresu Nowej Prawicy.
Został Pan rzecznikiem tuż przed wyborami, czy zamierza Pan również w nich startować?
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
To zależy jakie będą propozycje i możliwości. Generalnie – jeżeli tak, to z Warszawy. Przekonałem się już parę razy, że start poza miejscem zamieszkania i działania nie ma sensu. Sprawa mojego startu chyba szybko się wyjaśni.
W książce „Korwin, wolnościowiec z misją” pisał Pan, że nigdy nie został Pan członkiem UPR, czy w kwestii KNP też ma Pan te same poglądy?
Generalnie uważam, że polski system partyjny, jeżeli chodzi o formę prawną, jest zupełnie idiotyczny. Partia powinna funkcjonować jako pewna infrastruktura, która działa wtedy kiedy są wybory. Tak to działa na przykład w Stanach Zjenoczonych. Tymczasem u nas wielu działaczy tkwi w partiach, choć ich działalność do niczego nie prowadzi – co najlepiej widać w momencie wyborów.
Działa tu bardzo często dobór negatywny – w partii są ci, którzy po prostu nie mają innych zajęć. Moim zdaniem trzeba działać wtedy kiedy są wybory.
Natomiast w okresie międzywyborczym potencjalni działacze powinni udowadniać, że się do czegoś nadają, że potrafią sensownie żyć poza polityką. Oczywiście taka selekcja negatywna dotyczy w znacznie większym stopniu inne środowiska (zwłaszcza te, gdzie z takiego oportunizmu można zrobić sposób na życie – poprzez zawłaszczenie jakiejś synekury), ale w u nas też widzę przejawy takich zachowań.
Ja wychodzę z założenia, że działać trzeba wtedy, kiedy jest na to czas.
Przypominam, że zaliczyłem jako szef kampanii, rzecznik, a właściwie człowiek do wszystkiego jedną kampanię samorządową i doskonale wiem jak ten system działa. Przypominam też, że uzyskaliśmy w jej trakcie najlepszy wynik w historii w poważnych wyborach – JKM uzyskał 3,9 proc. jako kandydat na prezydenta Warszawy. A było to robione właśnie na zasadzie organizacji profesjonalnego (z braku środków raczej półprofesjalnego) sztabu powołanego ad hoc.
Tak więc reasumując – nigdy mi nie zależało na członkostwie partii, analogicznie jako alpinista tylko przez moment, gdy robiłem kursy, byłem członkiem PZA. Ale oczywiście dostosuję się do okoliczności.
Czy nie obawia się Pan sukcesu Polski Razem lub Ruchu Narodowego w tych wyborach?
Nie obawiam się. Polska Razem, która jest nowym wcieleniem PJN, uzyska moim zdaniem taki wynik jak podczas poprzednich wyborów, a może nawet mniejszy. Może to oznaczać koniec Jarosława Gowina jako lidera. Z kolei Narodowcy po prostu nie mają elektoratu. My jesteśmy czarnym koniem tych wyborów.
Czy te wybory będą dla KNP przełomowe, czy po raz kolejny okażą się porażką?
Wszystko zależy od nas. Sondaże jasno wskazują, że nasza baza to 3-4 proc. Musimy wygrać drugie tyle przy pomocy kampanii. Ponieważ środki są ograniczone, to najważniejsze będzie ostatnie 6 tygodni, podczas których będziemy starali się przy pomocy codziennych konferencji i tzw. wydarzeń istnieć w mediach. Może to spowodować zawłaszczenie przez nas elektoratu buntu – tak jak ostatnio udało się to zrobić Januszowi Palikotowi, a wcześniej Andrzejowi Lepperowi. Zwłaszcza, że wbrew deklaracjom innych partii, są one prosystemowe i to jest wyczuwalne. Nawet narodowcy są prosystemowi bo proponują, jak rozumiem, jakiś dziwny socjalizm antyunijny, co jest koncepcją niewydarzoną i w mojej ocenie całkowicie poronioną. Jaka jest propozycja tych wszystkich ludzi dla milionów aktywnych Polaków, którzy wyjechali za granicę, czy jeszcze męczą się w kraju? – że stworzą nowy, lepszy (solidarny, narodowy, republikański) ZUS? Nie bądźmy śmieszni. Liczę więc na to, że uda się dociągnąć do 6-8 proc. Jeśli jednak nie zbierzemy podpisów to i wynik na poziomie 1 proc. (jak to było poprzednio)wcale mnie nie zdziwi. Zasadniczo jestem optymistą – bo widzę zmianę w stosunku ludzi do nas.
Przykładowo w tym tygodniu na spotkanie w liczącym ok. 10 tys. mieszkańców Raszynie przyszło ponad 100 osób – co stanowi ponad 1 proc. mieszkańców. Podobnie jest w innych lokalizacjach. To naprawdę odsetek, na który inne partie nie mogą liczyć. Fala wznosząca jest – trzeba tylko zrobić wszystko by na niej popłynąć, a nie z niej – jak by powiedział Jurek Owsiak – się spieprzyć. Ale prawdopodobieństwo potknięcia się o własne i cudze nogi zawsze istnieje.
Co eurosceptyczna partia może zrobić w samym sercu UE – Parlamencie Europejskim?
Najprawdopodobniej niewiele. PE cały czas mało może. Z drugiej strony istnieje spore prawdopodobieństwo zwycięstwa partii uniosceptycznych, a przecież nasi ewentualni unioparlamentarzyści nawiążą z nimi współpracę – i wtedy być może jakieś lepsze perspektywy by się otwarły. Jednak te wybory to przede wszystkim ważne wejście w cały cykl wyborczy, który kończy się na jesieni 2015 roku. Powinniśmy z nich wyjść jako najsilniejsze nowe ugrupowanie.
Dziękuję za wywiad.
Rozmawiał: Łukasz Cichy
Fot. R. Grad / Wikipedia