Cała sieć żyje wiadomością o wezwaniach na ćwiczenia wojskowe. Dyskusja podzieliła internautów na zwolenników i przeciwników walki zbrojnej w obronie ojczyzny. Głos zabrał Rafał Ziemkiewicz. – Uważam, że każdy powinien mieć prawo odmowy służby wojskowej – podkreślił. Publicysta zaproponował jednak przykre konsekwencje takiego wyboru.
Ta wiadomość wywołała burzę w sieci. Ministerstwo Obrony Narodowej opublikowało szacunkową liczbę osób, które mogą być powołane w przyszłym roku do czynnej służby wojskowej oraz do rezerwy. Powołanie na ćwiczenia może otrzymać nawet 250 tys. osób.
Przedstawiciele resortu wyjaśniali później, że wezwania dla osób, które nie służyły wcześniej w wojsku będą dotyczyć bardzo małej grupy, do 3 tys. obywateli. Więcej TUTAJ
Jednak pierwotny komunikat wywołał mnóstwo niepokoju wśród internautów. W sieci zaroiło się od ostrych deklaracji. Część internautów otwarcie przyznaje, że nie zamierza brać udziału w ćwiczeniach, co więcej niektórzy zapewniają, że nie będą bronić Polski w razie potrzeby.
Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak zasugerował, że tego typu deklaracje z pewnością spodobają się politykom i komentatorom w… Moskwie.
„Ruscy chyba jakąś nową narrację zaczęli. Nagle zaczęły się wpisy różnych (agentura, pożyteczni idioci i radzieccy), że nie będą bronić Polski, nie „będą mięsem armatnim” PIS i inne takie” – napisał.
Wezwania na ćwiczenia wojskowe. Ziemkiewicz ma pomysł, jak rozwiązać problem
Głos w dyskusji zabrał również Rafał Ziemkiewicz. Publicysta „Do Rzeczy” podzielił się swoim pomysłem, jak rozwiązać spór. Z jednej strony opowiada się za możliwością przyznania prawa do odmowy służby, jednak z drugiej wskazuje przykre konsekwencje, które spotkałyby takie osoby.
„Uważam, że każdy powinien mieć prawo odmowy służby wojskowej, ale konsekwencją powinno być ograniczenie praw publicznych. I z przyczyn praktycznych, i moralnych, nie jest właściwe, by ci, którzy służą Ojczyźnie, mieli na rządy taki sam wpływ jak ci, którzy się tylko na niej wiozą” – napisał.