„Życie i czasy Stephena Kinga” Lisy Rogak to kompetentna biografia Króla Grozy, która jest zadowalającą lekturą dla wielbicieli jego pióra. Trzeba jednak na wstępie zaznaczyć, że pozycja ta jest syntetycznym ujęciem wiadomości, które dla fanów Kinga nie są nowością. Autorka nie odkrywa więc nic nowego, za to w jednym miejscu zbiera znane fakty.
Fakty, które były dla mnie wcześniej nieznaną historią z życia Stephena Kinga, mogę zliczyć na palcach; nawet dla polskiego fana, który nie jest otoczony tyloma publikacjami o Kingu co w USA, większość słów wypowiedzianych przez Lisę Rogak rozbrzmiewa niczym echo. W końcu sam bohater książki opowiedział swoje dzieciństwo oraz kolejne etapy pisarskiej kariery z fatalnym wypadkiem z 1999 roku włącznie w na poły autobiograficznej „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika”. Jest ona swego rodzaju szkieletem w książce Rogak, który autorka otoczyła większą ilością materiału na poparcie słów Kinga.
Początek książki to klasyka biograficznego rzemiosła – poznajemy najpierw małego Steve’a, który od dzieciństwa kierował swoje spojrzenie w stronę popkultury, ale także musiał żyć w bardzo trudnych warunkach. Dorastający chłopiec przejawiał kreatywność, która w przyszłości miała go uczynić najbogatszym pisarzem na świecie. Zanim jednak do tego doszło, poznajemy okres szkolny i studencki Stephena Kinga, kiedy to on sam proroczo twierdził, że kiedyś będzie żył ze słowa pisanego. Dzięki dotarciu do szkolnych przyjaźni Kinga przez autorkę, jeszcze głębiej możemy zrozumieć, jaki był autor „Zielonej Mili”: żyjący w swoim własnym świecie z lękami, które go otaczają, wiecznie z nosem w książce, nieco zdystansowany od reszty, ale zawsze błyskotliwy i dowcipny. Gdy King w 1974 roku debiutował za sprawą powieści „Carrie”, książka Lisy Rogak przechodzi w referowanie działalności Steve’a i tego, skąd czerpał pomysły do swoich kolejnych książek. Nie są to oczywiście rzeczy nowe, ale zebrane w jednym miejscu niesamowicie uświadomiły mi, jak ogromną wyobraźnię ma King. Jedno skojarzenie wystarczy, aby w jego głowie zrodził się pomysł na historię z dreszczykiem. To dowodzi też, dlaczego King tak często publikuje i wciąż utrzymuje się na rynku jako wzięty pisarz.
Czytaj także: Wielogłosem o...: \"Wszystkie białe damy\" - Piotr Borowiec
Dużym walorem „Życia i czasów Stephena Kinga” jest ukazanie ludzkiego oblicza jej bohatera. Chociaż King niezwykle ciepło zwraca się do swych Stałych Czytelników we wszelkiej maści wstępach i posłowiach, to w książce tej rysuje się jako przemiły gość, który mimo niesamowitych osiągnięć i milionów fanów na całym świecie, wciąż jakby nie rozumie, dlaczego ludzie tak się nim zachwycają. Skromność i niesamowite poczucie humoru to nie wszystkie zalety poczytnego autora, które punktuje Rogak; biografistka nie unika jednak również jego słabości. Najbardziej uderzyła mnie skłonność Kinga do popadania w uzależnienia – oczywiście znane mi były jego kokainowe odjazdy w latach 80., lecz nie kategoryzowałem ich jako jego ułomności, lecz skutek uboczny sławy i postępującej rutyny. Okazuje się jednak, że Stephen King ma problemy ze wszystkim, do czego nasze organizmy tak szybko się przyzwyczajają, a następnie od nas usilnie wymagają. Świetne są również ustępy, w których autorka porusza kwestie rodzinne państwa Kingów, gdzie czasami oddaje głos jego żonie Tabithcie i dzieciom: Naomi, Joemu i Owenowi.
Co mi się jednak w książce nie spodobało, to dość subiektywnie uchwytna kwestia spoilerów. Oczywistym dla mnie jest, że biografia Kinga adresowana jest do czytelników, którym proza autora z Bangor nie jest obojętna, a sama jego postać to intrygujący kawałek literackiego świata. Każdy fan Stephena Kinga świadomy jest jednak, jak ogromna jest jego bibliografia i znam niewielu ludzi, którzy ją ogarnęli od deski do deski. Gdy Lisa Rogak skupia się na konkretnej książce, którą w danym momencie pisał King, ma niebezpieczną tendencję do poruszania kwestii zakończeń. I tak, w dość nieprzyjemny sposób, dowiedziałem się, co dzieje się w końcówce „Cujo”, poza tym wynotowałem sobie również spoilery przy omawianiu „Lśnienia” czy „Misery”, a może być ich więcej; osoby przewrażliwione więc na punkcie zdradzania fabuły lojalnie uprzedzam, że mogą się czasami naciąć.
„Życie i czasy Stephena Kinga” nie może być również uznana za biografię kompletną, skoro jest pisana za życia pisarza; do tego jest już lekko zakurzona, bowiem historia referowana przez Rogak zatrzymuje się na roku 2008, kiedy to ostatnią wydaną powieścią Kinga była „Ręka mistrza”, a w nadchodzących zapowiedziach był zbiór opowiadań „Po zachodzie słońca”. Z pewnością jednak jest najlepiej dopracowaną biografią pisarza, z jaką mogą się obecnie zapoznać jego polscy fani. Zaletą książki Lisy Rogak jest jej naukowy charakter – większość cytatów i tez posiłkowana jest przypisami, które odnoszą się do innych publikacji bądź wywiadów z autorem. Research, jaki musiała wykonać autorka przed napisaniem biografii, robi wrażenie. Na końcu książki znajduje się również bibliografia oraz indeks ważnych haseł. A przy tym „Życie i czasy…” czyta się doskonale za sprawą przystępnego języka, który ani trochę nie przypomina naukowego przynudzania. Autorka połączyła więc profesjonalne sporządzenie biografii z beletrystycznym stylem, który nie razi swoją wyniosłością.
Jeśli ktoś powie mi, że szuka dobrej książki o Stephenie Kingu, w pierwszej kolejności odeślę go do „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” – nikt bowiem tak dobrze nie opisuje życia Kinga, jak sam King. Zaraz potem jednak podsunę mu „Życie i czasy…”, gdyż jest to bardzo dobrze skonstruowana biografia, która zadowoli fanów pisarza. Jako jeden z nich również mam nadzieję, że biografia Steve’a jeszcze długo nie zostanie zamknięta, a Lisa Rogak będzie „zmuszana” do systematycznego dopisywania kolejnych rozdziałów do już napisanej publikacji.
Fot.: wydawnictwoalbatros.com