4 czerwca mieliśmy okazję obchodzić 24 rocznicę wydarzenia, które na zawsze odmieniło losy państwa polskiego. Dokładnie tego dnia w 1989 roku odbyły się pierwsze -od początku trwania epoki PRL-u- częściowo wolne wybory parlamentarne, stanowiące zdecydowany krok w stronę demokratyzacji Polski.
Przez burzliwe dzieje naszego kraju przetoczyło się wiele przełomowych momentów. Wspomniana data jest jednak o tyle szczególna i bliska współczesnym Polakom, ponieważ spora część dzisiejszego społeczeństwa przeżyła ją na własnej skórze, patrząc jak historia zmienia bieg na ich oczach i entuzjastycznie uczestnicząc w tej zmianie. Warto więc przytoczyć okoliczności, w których schyłek komunistycznej dyktatury stała się faktem.
Wybory z 4 czerwca 1989 roku były efektem kompromisu części opozycji politycznej oraz władzy PRL-u, zawartego podczas obrad słynnego Okrągłego Stołu. Rozmowy, które rozpoczęły się 6 lutego 1989 roku przyniosły obszerne porozumienie polityczne nazywane przez wielu historyków „kontraktem stulecia”. Wśród najważniejszych ustaleń znalazła się reorganizacja najwyższych organów państwowych czyli przywrócenie drugiej izby parlamentu (Senatu) oraz wyborów prezydenckich, deklaracja dotycząca zmiany ustawy o związkach zawodowych – innymi słowy zalegalizowanie „Solidarności”, a także powołanie nowej ordynacji wyborczej, o którą toczono największe spory. W końcu przeforsowano decyzję, dzięki której wybory do senatu miały odbywać się w sposób całkowicie demokratyczny, natomiast w sejmie koalicja partyjno–rządząca miała zagwarantowane 65% miejsc, a tylko pozostałe 35% podlegało wolnej grze wyborczej. Dlatego też o wyborach z 4 czerwca mówi się, że były tylko częściowo wolne, a wybrany wtedy sejm określa się często mianem „sejmu kontraktowego”. Należy jednak zaznaczyć, że tego typu kompromis miał mieć charakter jednorazowy. Następne wybory do parlamentu zadeklarowano już całkowicie wolne.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
4 czerwca przy urnach wyborczych zjawiło się 62% uprawnionych do głosowania, co stanowiło wyjątkowo dużą frekwencję. W pierwszej turze, „Solidarności” udało się zdobyć 160 mandatów do sejmu, a więc całe 35% wybierane według demokratycznych zasad. W senacie z kolei, opozycja obsadziła 92 miejsca na 100. Reszta mandatów pozostała wolna, konieczne więc stało się przeprowadzenie drugiej tury. Żaden kandydat koalicji rządzącej w pierwszym podejściu nie zdobył wymaganego w senacie 50%, co było ich ogromną i niespodziewaną porażką. Drugą turę zaplanowano na 18 czerwca. W jej wyniku „Solidarność” zdobyła 7 z pozostałych 8 miejsc w Senacie (jedno miejsce objął niezależny senator), co było ostatecznym gwoździem do trumny dla komunistów.
Po triumfalnych wyborach przystąpiono do formowania „solidarnościowego” klubu parlamentarnego, który nazwano Obywatelskim Klubem Parlamentarnym, a niebawem także do tworzenia rządu koalicyjnego, na czele którego w imię ugody „Wasz prezydent, nasz premier” stanął Tadeusz Mazowiecki.
Można by się sprzeczać na temat słuszności kompromisu zawartego przez działaczy „Solidarności” z władzą, który już w tamtych czasach budził wiele kontrowersji. Bardziej radykalni aktywiści opozycji zarzucali bowiem swoim kolegom zbyt duże ustępstwa, a czasem nawet kolaborację. Co by jednak nie mówić, wypracowane porozumienie stało się jedyną realną szansą na zmianę sytuacji w kraju bez kolejnego rozlewu krwi. Mimo, iż pierwsze wybory nie były w pełni demokratyczne, dla Polaków -przede wszystkim tych dopiero wchodzących wtedy w dorosłe życie- stanowiły możliwość całkiem nowych perspektyw. 4 czerwca spełniły się w końcu słowa wyśpiewywane parę tygodni wcześniej przez zespół Tilt na festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu: „Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”.