Minister środowiska, Michał Woś na antenie Radia Plus odniósł się do potężnego pożaru, jaki przed kliku dni trawił Biebrzański Park Narodowy. Polityk przyznał, że obecne ustalenia wskazują, iż źródłem podpalenia wcale nie musiało być wypalanie trawy. Minister przyznał, że niewykluczone, iż na miejscu grasował podpalacz.
Na antenie Radia Plus Michał Woś usłyszał pytanie, na ile pewne jest, że Biebrzański Park Narodowy zapłonął z powodu nielegalnego wypalania traw. „Jeszcze do piątku mieliśmy taką informację, że to niemal pewne, właściwie na 99 proc.” – przyznał minister środowiska.
„W piątek okazało się jednak, że pierwsze informacje o pożarze dotyczyły kilku miejsc, nawet bardzo od siebie odległych.” – przyznał Woś. „To rodzi podejrzenie, że może nie tylko wypalanie traw, ale że grasował tam jakiś absolutny szaleniec czyli podpalacz” – mówił. „Służby państwa to wyjaśniają” – zapewnił.
Czytaj także: Musimy się liczyć z jedną z najgorszych susz w historii Polski. Hydrolog alarmuje
Minister dodał, że wczoraj większość sił Straży Pożarnej opuściło Biebrzański Park Narodowy. „Została podjęta decyzja o prowadzeniu bieżącego dozoru za pomocą służb Parku Narodowego. Straty są tragiczne, bo to przecież przyrodnicza perełka na skalę świata, więc każdy wypalony hektar boli.” – przyznał Woś.
„Ale szczęśliwie wypaliły się głównie łąki i trzcinowiska, najważniejsze, że nie zajął się torf. Gdyby doszło do rozwinięcia ognia w torfie, wówczas moglibyśmy mieć akcję gaśniczą trwającą kilka miesięcy” – przyznał minister.
Źr. dorzeczy.pl