John Maynard Keynes w swojej słynnej pracy „Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza” pozostawił po sobie fragment, który do dziś wywołuje zaambarasowanie na twarzach nawet najżarliwszych obrońców jego poglądów. Chwali w nim budowniczych piramid, wielkich i w zasadzie bezużytecznych budowli, których budowa zapewnia jednak zatrudnienie wielu ludziom. Piramidy, tak lubiane przez Keynesa – człowieka, który w państwowych przedsięwzięciach upatrywał zbawienia dla gospodarki – są jednak tylko jednym z przykładów upodobania państwa do podejmowania gigantycznych inwestycji, jakie w warunkach wolnej konkurencji nie miałyby szans na realizację.
Nie ma nic dziwnego w fakcie, że w niezbyt zetatyzowanym i niewielkim Liechtensteinie, będącym dla wielu wolnorynkowców wzorem wolnego społeczeństwa, nie zbudowano do dziś elektrowni atomowej. Nie zanosi się też na jej budowę. Na tak ryzykowne i horrendalnie drogie ekstrawagancje mogą pozwolić sobie jedynie państwa (i to raczej te większe), a więc instytucje mające możliwość opodatkowania wielu obywateli i finansowania z podatków ewentualnych strat, jakie przynoszą państwowe przedsiębiorstwa. O ile więc minister środowiska Marcin Korolec był w stanie wygospodarować 100 mln zł na organizację szczytu klimatycznego ONZ w Warszawie, to nakłaniana do podobnej inwestycji osoba prywatna ze zdumieniem stukałby się palcem w czoło, drugą ręką nerwowo trzymając się za kieszeń. Co więcej, mający na usługach policję oraz inne służby rząd nie czuje się zobowiązany do wsłuchiwania się w głos ulicy, która oburzała się na przypadkową, a jakże, zbieżność daty kongresu oraz Święta Niepodległości.
Skoro już przy kongresach jesteśmy, to warto wspomnieć o budowanym za 280 mln zł przez miasto Katowice Międzynarodowym Centrum Kongresowym, którego obsługą nie zainteresowała się żadna firma (nikt nie przystąpił do przetargu), co nie najlepiej świadczy o spodziewanej rentowności przedsięwzięcia. Tym sposobem koncesja na zarządzanie obiektem pozostaje bez właściciela, co z pewnością nie przeszkodzi tej górnośląskiej piramidzie przez wiele lat być oczkiem w głowie władz miasta finansujących hojnie przynoszone przez nią straty.
Czytaj także: Łódź - polskie Detroit
Zaraz, zaraz! – jakiego tam znowu „miasta”, w końcu nie od dziś słyszy się o planach stworzenia „metropolii Silesia”, o ustawie metropolitarnej – słowem o próbie połączenia kilkunastu odrębnych historycznie ośrodków w jeden organizm administracyjny. Jako żywo przypomina to mechanizm unifikacji stosowany przez Unię Europejską, który oparty jest na przeświadczeniu, że tylko skupiona w silnej centrali władza, dysponująca środkami finansowymi wszystkich swoich prowincji i możliwością stanowienia uniwersalnego prawa, zdolna jest do rozwiązania problemów, również tych lokalnych. I tak jak notable w Brukseli, co to znienacka stali się europejskimi mężami stanu i od razu biorą się do walki z globalnymi wyzwaniami, uchwalają pakty fiskalne i wysyłają w kosmos konstytucję dla kontynentu, tak samo nowi zarządcy metropolii Silesia rzucą się w wir pracy. Tylko czekać, aż pojawią się nowe wyzwania o zasięgu regionalnym, którym wcześniejsza władza nie mogła zaradzić, bo posiadała zbyt małe kompetencje. Tym sposobem usiłuje się tak w skali lokalnej, jak ogólnopolskiej i europejskiej, skupić władzę ekonomiczną w jednym podmiocie, by w spokoju budować kolejne piramidy (zwane eufemistycznie „inwestycjami publicznymi”) ku przerażeniu uginających się pod ciężarem danin publicznych podatników.
Ten sam mechanizm zadziałał przed Euro 2012 (uchwalono tzw. specustawę), przez co do dziś dopłacamy do bieżącego utrzymania Stadionu Narodowego oraz innych obiektów sportowych. I nawet wtedy, gdy Narodowe Centrum Sportu bądź inny równie kompetentny i potrzebny organ z dumą ogłosi, że Stadion Narodowy zaczął na siebie zarabiać, powinniśmy zatrzymać się, zadumać, a najlepiej puknąć w czoło i chwycić za kieszeń, bo brak okresowych strat na rachunku bieżącym nie oznacza przecież, że setki milionów złotych, jakie przeznaczono na wzniesienie tego obiektu, nie zostały bezpowrotnie stracone, podobnie jak stracona jest większość środków przeznaczanych na elektrownie atomowe, programy kosmiczne, gmachy ZUS, lotniska regionalne, a także inne współczesne piramidy.
fot. WikiMedia Commons