Opinią publiczną wstrząsnęła historia mężczyzny z Nowej Dęby, który zjadł zatrutą galaretę zakupioną na targowisku i zmarł. Jak się okazuje nie tylko on przeszedł zatrucie. Inne osoby również trafiły do szpitala, ale na szczęście przeżyły.
Jedną z osób, które zjadły zatrutą galaretę była pani Maria z Nowej Dęby. Kobieta w rozmowie z „Super Expressem” potwierdziła, że również doznała silnego zatrucia i wylądowała w szpitalu. Może jednak mówić o dużym szczęściu, bo zdołała przeżyć.
66-latka potwierdza, że zakupiła zatrutą galaretę na targowisku. „W ogóle pierwszy raz jadłam galaretkę. Ona była w plastikowym opakowaniu po jogurcie. Ładnie wyglądała więc się skusiłam” – przyznaje. „Kiedyś w przeszłości kupiłem tam wędlinę, ale nic wtedy się nam działo złego po jej jedzeniu” – mówi pan Waldemar, mąż pani Marii, również cytowany przez „SE”.
Kobieta przyznaje, że niezbyt jej smakowało zakupione danie. „Zjadłam może pół, może tylko jedną trzecią porcji i odłożyłam do lodówki. Od razu bardzo źle się poczułam, spadło mi ciśnienie. Miałam 64/47. Kręciło mi się w głowie, stół, który stał przed moimi oczami, cały wirował. Zsiniałam, nie mogłam oddychać. Zwymiotowałam i to chyba uratowało mi życie” – wspomina.
Karetka zabrała panią Marię do szpitala. Tam okazało się, że wylądowała na sali, gdzie również leży inna pani, która tam trafiła, bo zjadła zatrutą galaretę z tego samego targu. To wówczas połączono te historię i podejrzenie padło właśnie na targowisko. „Cieszę się, że przeżyłam, to jakby drugie życie. Już nigdy nic nie kupimy w takich miejscach” – podsumowuje pani Maria.
Przeczytaj również:
- Ujawniono wyniki sekcji zwłok mężczyzny, który zmarł po zjedzeniu galarety! Zaskakujące informacje
- Nowe informacje na temat śmierci Komendy. Ujawnił je dziennikarz TVN
- 10-latek zabity pod własnym domem. Horror w Zapałowie
Źr. „Super Express”