Polska historia obfituje w wiele wydarzeń dających nam powody do dumy. Niestety są także takie, których się wstydzimy. O jednych i drugich powinniśmy pamiętać, by wyciągać właściwe wnioski. Niewątpliwie wstydliwym momentem w naszej historii jest bitwa pod Ujściem. Dlaczego skapitulowaliśmy przed Szwedem i jakie to miało konsekwencje?
17 tys. żołnierzy – głównie świetnie wyszkolonej piechoty – 72 działa i świetny dowódca na czele: Arvid Wittenberg. Tak wyglądała armia szwedzka, która 21 lipca przekroczyła granicę polską pod Siemczynem. Oficjalnym powodem wkroczenia Szwedów do Rzeczypospolitej było wybicie z głowy Janowi Kazimierzowi (król Polski od 1648 do 1668) pretensji do korony szwedzkiej, a w rzeczywistości najazd rozpoczynający „potop szwedzki” był kontynuacją wojen Rzplitej z Królestwem Szwecji o dominium Maris Baltici, czyli panowanie nad Morzem Bałtyckim.
Armia Wittenberga zatrzymała się na brzegu Noteci. Po drugiej stronie pod Ujściem czekały na nich polskie wojska złożone z pospolitego ruszenia szlachty wielkopolskiej (13 tys.) i piechoty łanowej (1,4 tys,). Zadaniem Wielkopolan było utrzymanie brzegu do czasu nadejście Jana Kazimierza z głównymi siłami.
Porównanie armii
Armia szwedzka dysponowała nowoczesną armią, o której silę stanowiła świetnie uzbrojona i wyszkolona piechota. Na arenach wojen europejskich od XVI wieku znacznie wzrosła rola pieszych żołnierzy. Rozumiał to już Stefan Batory, który przeprowadzał reformy mające na celu stworzenie silnej, stałej piechoty w Rzplitej. Niestety po nim nie było już poważniejszych reform wojska i tak jazda pozostawała naszą główną siłą.
Decydowały też o tym częste starcia militarne z Tatarami, którym nie sposób było wyrwać jasyr bez szybkiej jazdy. Wciąż pozostawał także inny problem. Wielkopolska od czasów wojen z krzyżakami nie zaznała wojny. Tamtejsza szlachta częściej zajmowała się gospodarzeniem niż rzemiosłem wojennym. Wartość wielkopolskiego pospolitego ruszenia była mała (o wiele lepsze byłoby pospolite ruszenie szlachty ruskiej, która wciąż ścierała się z Tatarami). Dodatkowo wyznaczony na stanowisko dowódcy Bogusław Leszczyński (dziadek Stanisława Leszczyńskiego, epizodycznego króla Polski) wymówił się od dowodzenia chorobą i wyjechał do Wrocławia.
Na czele stanęli więc: wojewoda poznański Krzysztof Opaliński i wojewoda kaliski Andrzej Karol Grudziński.
Do boju…
Dysproporcje sił lekko niwelowały warunki geograficzne. Północne brzegi Noteci przy przeprawie pod Ujściem roiły się od bagien, a mosty broniono z trudno dostępnych kęp.
Pierwszym krokiem Wittenberga było wysłanie trębaczy (24 lipca), przez których zażądał kapitulacji od polskich wojsk. Wielkopolanie odrzucili tę propozycję i obsadzili piechotą łanową stanowiska przy przejściu zajmując dogodne pozycje do obrony. Szwedzi rozpoczęli ostrzał z artylerii, lecz żołnierze piechoty łanowej wraz z ochotnikami bronili się pięć godzin na kępie, by nie dopuścić do zajęcia kluczowych mostów przez Szwedów. Gdy łanowcom skończyła się amunicja, Grudziński wydał rozkaz do wycofania się. Tym samym w ręce armii Wittenberga dostała się kępa, dzięki której szwedzcy żołnierze kontrolowali mosty.
…albo nie
Wittenberg rozkazał kontynuowanie ostrzału z artylerii brzegu, na którym znajdowało się pospolite ruszenie. Tymczasem 4 km dalej, pod Dziembowem, regiment szwedzkiej piechoty przedostał się na drugi brzeg. Polscy dowódcy zaczęli obawiać się oskrzydlenia. W obozie wybuchła panika i poproszono o wznowienie rokowań. Szwedzi ponownie zażądali kapitulacji i uznania króla szwedzkiego, Karola X Gustawa. Dowódcy zgodzili się na te warunki i 25 lipca wojewoda poznański Krzysztof Opaliński, wojewoda kaliski Andrzej Karol Grudziński, kasztelan międzyrzecki Paweł Gembicki, kasztelan krzewiński Maksymilian Miaskowski oraz Andrzej Słupeck podpisali odpowiedni dokument.
W akcie podpisanym przez wyżej wymienionych ustalono, że prowincja kaliska i wielkopolska oraz tamtejsze miasta, a także dobra kościelne i państwowe przechodzą do rąk Karola X Gustawa. Szlachta polska miała zachować swoje przywileje i zastrzeżono, że tylko Polacy będą wybierani na urzędy.
Po wszystkim Polaków zaproszono na ucztę, którą wydano na cześć nowego, szwedzkiego, panowania. Jakże gorzkie musiały być potrawy dla szlachty polskiej, która tak bardzo lubowała się w biesiadach.
Większość wojsk, która zebrała się pod Ujściem rozjechała się po kraju. Ci, którzy pozostali, zostali oddani pod dowództwo Hieronima Radziejowskiego.
Kiepskie złego początki
Pospolite ruszenie miało związać walką Szwedów, a następnie dokonać odwrotu w kierunku Torunia, gdzie złączyliby się z pospolitym ruszeniem Prus Królewskich. Wittenbergowi rozkazano zajęcie Poznania i opanowanie linii Warty, więc nie ruszyłby z pogonią za wojskami Rzplitej. Uzyskany, cenny, czas miał zostać wykorzystany na zorganizowanie obrony.
Niestety stało się inaczej. Wiadomość o poddaniu pod Ujściem dotarła do Warszawy 31 lipca i przygnębiła dwór Jana Kazimierza. Wittenberg opanował bez walki Poznań i dotarł do Środy, gdzie założył obóz, w którym oczekiwał przybycia głównych sił z Karolem Gustawem na czele. „Polski” Waza rozpaczliwie szukał pomocy u niemieckiego cesarza Ferdynanda III Habsburga, któremu ponoć był gotów nawet oddać koronę.
Przykład szlachty wielkopolskiej, która bardzo długo żyła w pokoju, pokazuje, że nigdy nie warto rezygnować ze szkolenia wojskowego ludności i utrzymywać wysoką wartość bojową żołnierzy. Nigdy nie wiadomo przed kim i kiedy przyjdzie bronić rodziny, wiary i dobytku.
Czytaj także: Szkocki historyk: Rzeczpospolita była najsilniejsza w środkowo-wschodniej Europie