Kolejnym przepytanym kandydatem na prezydenta Torunia, w cyklu „Osiem pytań do…” jest jego obecny włodarz – Michał Zaleski. 62-letni prezydent od 2002 roku sprawuje władzę w Toruniu. Jakie ma plany na ewentualną przyszłą kadencję? M.in. gminne mieszkania dla najlepszych studentów, którzy zdecydują się na pracę w mieście Kopernika.
Cezary Bronszkowski: Wybory tuż, tuż, a na ulicach Torunia króluje tylko jeden kandydat – właśnie Pan. W różnych częściach miasta widać plakaty z Pana twarzą i nazwiskiem. Czy będzie to jedyna forma walki o władzę, forma graficzna. Czy może szykuje się jakaś debata z pozostałymi kandydatami lub będzie Pan sam wychodził do mieszkańców? A może jedno i drugie?
Michał Zaleski: Od dwunastu lat mam codzienny kontakt z mieszkańcami Torunia. Znam ich problemy, a torunianie znają moje priorytety i sposób pracy. Chcę być oceniany z całej kadencji, a nie z czterech tygodni kampanii, to byłoby nienaturalne. Kampanię wyborczą prowadzimy, jak każdy inny komitet.
Czytaj także: Osiem pytań do kandydata na prezydenta Torunia - Jacek Kostrzewa
Toruń jest miastem pięknym. Ciągle coś się dzieje, studenci, turyści, różnego rodzaju imprezy np. sportowe lub kulturalne. Jednak jest coś co ludzi męczy, choć oni o tym zwykle nie wiedzą – dług miasta. Wynosi on bodajże miliard złotych. Jak chce Pan walczyć z tym niepokojąco wysokim zadłużeniem?
Zadłużenie jest pod pełną kontrolą. Miasto obsługuje je prawidłowo. To oczywiście efekt wielu inwestycji drogowych oraz kubaturowych. Nie ma powodów do niepokoju. Zadłużenie jest ruchome i w naszym przypadku zmniejsza się, a mają na to wpływ oszczędności poczynione na zrealizowanych już inwestycjach oraz zwiększone dotacje, czego przykładem jest toruński most i zwiększenie unijnego wsparcia do 80% kosztów.
Liczba mieszkańców Torunia cały czas maleje. Jeszcze w 2002 roku było ich ponad 210 tysięcy. W roku 2014 Toruń liczy niecałe 189 tysięcy mieszkańców + 8,5 tys. osób zameldowanych na pobyt czasowy. Jakie ma Pan plany na przyciągnięcie, bądź zatrzymanie ludzi w mieście?
Tworzenie nowych miejsc pracy oraz programy stypendialne dla studentów wszystkich toruńskich uczelni wyższych to działania, które przeprowadzimy, by hamować ten trend. Chcemy zachęcać zdolnych młodych ludzi do studiowania w mieście, a po zakończeniu nauki do pracy w Toruniu. Najlepsi absolwenci, którzy podejmą zatrudnienie Toruniu mogą liczyć na gminne mieszkanie.
Inwestycje, w szczególności drogowe, to coś co mieszkańcy oczekują od każdej władzy. Fatalny stan dróg za mostem, również drogi na np. ulicy Polnej i przy CinemaCity, a także wiele innych, wymagają remontu. Czy Pan zajmie się tym, co by nie patrzeć, palącym problemem, czy mieszkańcy będą musieli żyć z tym co jest?
Akurat w Toruniu nikt nie może powiedzieć, że nie dbamy o drogi. Tylko w ostatnich latach zbudowaliśmy 79 km dróg, wyremontowaliśmy kolejne 44 km, wydając na to blisko jeden miliard 250 milionów zł. Każda ulica, której stan nie jest zadowalający doczeka się naprawy lub przebudowy, teraz np. zabraliśmy się za remont ul. Gagarina na całej jej długości. Czerwona Droga jest już w modernizacji. Nową nawierzchnię otrzymał południowy jej fragment. Reszta to już tylko kwestia czasu. Ten newralgiczny element drogowy miasta doczeka się remontu podczas budowy trasy Staromostowej, czy przebudowy Szosy Chełmińskiej.
Czy planuje Pan obniżenie jakichkolwiek podatków lokalnych? Wie Pan, że gmina Michałowo (woj. Podlaskie) zadecydowała, że od 2014 r. zwolni wszystkich swoich mieszkańców z płacenia podatków od nieruchomości. Warto nadmienić, że dzięki temu, do gminy przyjeżdżają ludzie z całej Polski, by tam się osiedlić. Czy w Toruniu też można się spodziewać podobnych praktyk?
Nie sądzę, żeby ktoś osiedlił się w Toruniu tylko dlatego, że nie zapłaci 40 złotych podatku od nieruchomości w skali roku. Nie można z jednej strony wymagać zrównoważonego budżetu, a z drugiej likwidować tych nielicznych podatków, które nakłada Gmina, zresztą stosunkowo niewysokich. Jeśli zlikwidujemy podatki gminne i jednocześnie będziemy ciąć wydatki, to możemy zapomnieć o inwestycjach, remontach dróg, nowych tramwajach, których przecież w mieście wciąż potrzebujemy. W Toruniu przyjęliśmy prostą i konsekwentną politykę, zgodnie z którą na ulgi w podatkach może liczyć ten, kto zainwestuje te pieniądze w tworzenie nowych miejsc pracy.
Zarządzanie miastem to jedno, ale wypada też dbać o dobre stosunki z sąsiadami. Torunianie raczej za Bydgoszczą nie przepadają (i na odwrót), ale współpraca gospodarcza z miastami w okolicy (Bydgoszcz, Chełmża, Inowrocław), mogłaby przynieść korzyści dla obu stron. Czy Pan chętnie współpracował z okolicznymi miastami i jak ta współpraca mogłaby wyglądać?
Do tego nie trzeba mnie przekonywać. Zawsze byłem otwarty na współpracę. Z Bydgoszczą realizujemy bardzo poważny, duży projekt komunikacyjny BiT City. Mam wrażenie, że za dużo uwagi poświęca się w mediach głośnym, ale pojedynczym protestom osób, które z czysto ambicjonalnych powodów nie chcą współpracy między obu stolicami województwa. Ta kooperacja jest i przynosi efekty. Chcą jej zarówno władze naszych miast, jak i zdecydowana większość mieszkańców.
Gdy to Pan zostanie wybrany na urząd Prezydenta Torunia, to co postawi sobie Pan za punkt honoru? Co będzie sztandarowym pomysłem/projektem, który będzie musiał zostać wypełniony przed końcem kadencji?
W ubiegłej kadencji najważniejsza była budowa mostu. Mówiło się o niej najwięcej i wymagała najwięcej energii. Nie znaczy to jednak, że nie zajmowaliśmy się innymi problemami. W tej kadencji nie będzie już aż tak wyraźnego elementu. To oznacza, że najważniejsze potrzeby miasta udało się w końcu spełnić, jak również, że możemy skupić się na tematach mniej widowiskowych, ale bliższych codziennym sprawom mieszkańców. Pora na sprawy społeczne, na poświęcenie większej uwagi rynkowi pracy, poszerzenie oferty spędzania czasu wolnego na osiedlach oraz na udoskonalenie propozycji zajęć pozalekcyjnych w szkołach. Zajmowaliśmy się tymi tematami wcześniej, a teraz możemy poświęcić im jeszcze więcej uwagi.
To na koniec. Jaką frekwencję w wyborach samorządowych w tym roku Pan przewiduje? Cztery lata temu wynik nie był szałowy. W Toruniu do urn poszło tylko 40,1% uprawnionych do głosowania, co było wynikiem o 7 punktów procentowych gorszym niż wynik krajowy. Ten rok będzie lepszy?
O tym oczywiście zdecydują wyborcy. Zawsze namawiam, by oddawać głos. Także przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego prowadziliśmy akcję propagującą udział w głosowaniu, bo jest to obowiązek każdego obywatela. Myślę, że na frekwencję wpływa m.in. program, jakość debaty oraz kandydaci zgłaszani przez komitety. Cieszę się, że w tym roku udało się nam zaprosić na listy bardzo ciekawe osoby. Są to ludzie kompetentni i gotowi do ciężkiej pracy. Ponadto mam nadzieję, że nasz program, gdzie kładziemy duży nacisk na sprawy społeczne, spotka się z pozytywnym przyjęciem. Mam pewne obawy, co do jakości debaty. Kiedy politycy tworzą klimat wrogości, wówczas na dalszy plan schodzą sprawy, które trzeba załatwić, a to z kolei odstrasza wyborców. Mój komitet zawsze na pierwszym miejscu stawia merytoryczną dyskusję i ciężką pracę. Mam nadzieję, że wyborcy to docenią.
Czytaj także: Osiem pytań do kandydata na prezydenta Torunia – Jacek Kostrzewa
Fot. Cezary Bronszkowski/wMeritum.pl