To jeden z największych mordów, jakie Niemcy dokonali na polskiej ludności. 2 lutego 1944 roku w Borowie i okolicznych wsiach zginęło, według różnych szacunków, od 800 do nawet 1300 Polaków.
Borów oraz okoliczne wsie często uważane są za swojego rodzaju „stolicę” Narodowych Sił Zbrojnych na Lubelszczyźnie. Oddziały często stacjonowały w zachodniej części powiatu janowskiego, niedaleko granicy z Podkarpaciem. Zlokalizowana była tam również centrala 1. Pułku Legii Nadwiślańskiej Ziemi Lubelskiej. Do dzisiaj jednak nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną krwawej pacyfikacji tamtych terenów. Większość historyków skłania się ku tezie, że atak został przeprowadzony za sprawą donosu komunistów, którym pacyfikacja była na rękę. Nie bez znaczenia był również fakt, że panująca zima spowodowała małą ilość żołnierzy partyzanckich w okolicach. Rotmistrz Leonard Szczęsny Zub-Zdanowicz ps. „Ząb”, dowódca Narodowych Sił Zbrojnych, rozformował wówczas oddziały, pozostawiając tam ok. 50 żołnierzy. Inne tezy mówią np. o represjach za brak dostaw tzw. kontyngentu czy o pacyfikacji przedpola dla cofających się niemieckich oddziałów.
Zarówno w samym Borowie, jak i w okolicznych miejscowościach, Niemcy przeprowadzili podobny schemat ataku. Najpierw otaczano wsie, by następnie je podpalić i wkroczyć do środka. Do pacyfikacji użyto ogromnych sił – nie tylko Wehrmachtu, ale również SS, Gestapo i żandarmerii. W związku z tym nieliczna grupa partyzantów nie mogła nawet podjąć walki. Warto przy okazji wspomnieć, że Zub-Zdanowicz za wycofanie wówczas oddziału do lasu (schroniło się z nim ok. 200 mieszkańców Borowa) stanął po zakończeniu II wojny światowej przed 2. Sądem Polowym przy Polskim Korpusie Przysposobienia i Rozmieszczenia. Wówczas uznano jednak, że dysproporcje sił były zbyt duże by podjąć walkę i sprawę umorzono.
Niemcy po podpaleniu wsi wkraczali do nich, brutalnie mordując mieszkańców. Szacuje się, że zginęło wówczas od 800 do nawet 1300 osób, z czego ok. połowa to kobiety i dzieci. Ofiary rozstrzeliwano, ale również dźgano bagnetami czy podpalano. Właśnie od ognia zginął m.in. proboszcz parafii w Borowie, ks. Stanisław Skulimowski. Tych, którzy uniknęli egzekucji, Niemcy wywieźli do obozów koncentracyjnych albo na roboty do III Rzeszy.
Ci, którzy przeżyli, pozostawili po sobie straszne świadectwo tamtego dnia. Jedną z nich jest pani Honorata Kozłowska, która straciła większość rodziny. – Naraz przed dom podjechali żandarmi i zabrali mamę na ciężarówkę. Okazało się, że zawieźli ją na Zamek do Lublina i po tygodniu rozstrzelali. A zabudowania wszystkie spalili. (…) Mnie udało się przeżyć, ale przez dwie noce przerażona, o chłodzie i głodzie, koczowałam w lesie. Widziałam pożary, słyszałam krzyki ludzi – mówiła. Z kolei panią Stanisławę Ziółkowską i jej rodzeństwo uratował ostatecznie list od ojca, który pracował w III Rzeszy. Mamę udało im się rozpoznać po drucianej spince. – Szukaliśmy mamusi, ale pod śniegiem nie mogliśmy znaleźć. Dopiero gdy na wiosnę śniegi zeszły i odtajało, razem z wujkiem odszukaliśmy mamę i pochowaliśmy ją. Mama cała się spaliła. Poznałam ją po drucianej spince, którą nosiła we włosach – mówiła.
– Borów to była nasza stolica. Cały ten teren był naturalnym zapleczem narodowej partyzantki – mówił zmarły niedawno dr Bohdan Szucki, były prezes Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Czy to wystarczyło, by Niemcy wymordowali kilkaset Polaków? Wszystkich okoliczności mordu w Borowie i okolicznych wsiach możemy nigdy nie poznać. Na koniec warto wspomnieć, że problemy tamtejszych mieszkańców nie zakończyły się wraz z 1945 rokiem. Komuniści na długo po wojnie prześladowali tamte tereny, odbywały się procesy osób związanych m.in. z Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Warto jednak również zaznaczyć, że polskie władze przeprowadziły po wojnie dochodzenie również przeciwko Jakobowi Sporrenbergowi, dowódcy SS i Policji na dystrykt lubelski. Nie udało się udowodnić, że to on wydał rozkaz pacyfikacji Borowa i okolicznych wsi, ale za zbrodnie popełnione w okupowanej Polsce został skazany na śmierć i w 1952 roku powieszony.
Czytaj także: Dziś rocznica zamachu na „kata Warszawy”!