Prawdopodobnie wadliwy pocisk był przyczyną tragedii z 17 września bieżącego roku. Wówczas na poligonie w Świętoszowie zapalił się czołg Leopard 2A4. W wyniku pożaru czterech żołnierzy zostało rannych, a jeden z nich zmarł.
Producentem amunicji używanej w czołgach jest pionkowska filia zakładów Mesko w Skarżysku. Media już wcześniej donosiły na słaby stan pocisków tam produkowanych, jednak zarzuty były odpierane. Zakład tłumaczył, że amunicja jest testowana w różnych warunkach, a w jej produkcji biorą udział specjaliści z Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia, Politechniki Poznańskiej oraz spółek z grupy Mesko.
– Zespół ekspertów, powołany przez Dowódcę Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych przedstawił już raport, z którego wynika, że przyczyną zaistniałego wypadku była wadliwa amunicja – powiedział podpułkownik Artur Goławski, rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Teraz amunicja będzie sprawdzana pod względem bezpieczeństwa. Zostaną przeprowadzone niezbędne badania oraz wprowadzone poprawki technologiczne w celu zapobiegania tego typu wypadkom w przyszłości.
Czytaj także: Brygada Świętokrzyska - między młotem a kowadłem
Zamówienia z zakładu w Pionkach mają na razie zostać wstrzymane. Firma obecnie realizuje kontrakt na amunicję do czołgów Leopard o wartości 240 milionów złotych.
W tragedii z 17 września rannych zostało czterech żołnierzy. Jeden z nich zmarł w szpitalu w wyniku obrażeń. Był to szeregowy Michał Pawlicha, który miał 23 lata, a w wojsku służył od 2012 roku.
Czytaj także: Raport NKWD o polskich jeńcach trafił do ABW