- Żydzi stanowią 2 promile ludności świata.
- Jedna czwarta 50 najbogatszych ludzi na świecie jest pochodzenia żydowskiego.
- Żydzi zdobyli 23% nagród Nobla.
- W sześciu głównych nagrodach za badania informatyczne żydowskie pochodzenie ma od 32 do 56% laureatów.
- Żydami są twórcy dwóch największych portali świata: Facebooka – Mark Zuckerberg oraz Google’a –Siergiej Brin i Larry Page.
- Żydem jest Steven Ballmer – były dyrektor generalny Microsoftu.
- Larry Ellison, założyciel korporacji Oracle, jest najbogatszym Żydem globu (56 miliardów dolarów).
- Żydowskie pochodzenie ma 139 z 400 najbogatszych Amerykanów na liście magazynu Forbes.
Opinie o książce:
Książka – myślozbrodnia. Autor stawia najtrudniejsze pytania o stosunki polsko-żydowskie, o ich przyszłość. Chce tę przyszłość uwolnić od kompleksów. Czy się na to odważymy?
Prof. Andrzej Nowak, historyk i publicysta
Krzysztof Kłopotowski radzi twórczo korzystać z obcych wynalazków. Nikomu się nie kłania, zaś cudze idee łapie w lot i kieruje w stronę swej nieco wstydliwej miłości – Polski. W tej książce pokazuje, które wynalazki narodu żydowskiego warto wykorzystać, by nasza miłość do kraju wstydu się pozbyła.
Prof. Andrzej Zybertowicz, socjolog i publicysta
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Żydzi – jak dowodzi Krzysztof Kłopotowski, specjalista od zadawania niewłaściwych pytań – są nie tylko ofiarami Holocaustu. To również naród, który potrafi skutecznie mobilizować elity dla swych celów. Autor sądzi, że Żydzi jako patrioci prowadzący twardą walkę o własne potrzeby odsuwają na bok wątpliwości intelektualne, czy etyczne. Świat słucha tych, którzy wytrwale i energicznie dbają o swe interesy. Kłopotowski domaga się tego samego od Polaków.
Prof. Jan Żaryn, historyk i publicysta
Przeczytaj wstęp do książki autorstwa Rafała Ziemkiewicza:
Zdecydowana większość uczestników polskiej debaty publicznej przypomina dziś bohatera książki J.R.R. Tolkiena „Hobbit”, Bilbo Bagginsa. O panu Bagginsie do tego stopnia wiedziano, co sądzi otej czy innej sprawie, że nikt nie musiał się fatygować zadawaniem mu pytań. Było to zresztą przyczyną, dla której Baggins cieszył się wokolicy wielkim poważaniem. Nasza „publiczność czytająca” także, niestety, wogromnej części nie oczekuje od intelektualisty, publicysty czy innego „klerka”, żeby ją zaskakiwał, przeciwnie – oczekuje potwierdzenia, że to, co ona uważa, uważa słusznie. Różnica między szczęśliwym Hobbitonem askłóconą Polską jest tylko taka, że tu mamy dwie społeczności czytające idwa pakiety jedynie słusznych poglądów, wktó- rych autor ma utwierdzać swoich czytelników idostarczać im uzasadnień. Przy czym są to pakiety bardzo szerokie, ujednolicające stosunek do szeregu zagadnień z dziedziny polityki, patriotyzmu, religii, obyczajowości – nawet do Jerzego Owsiaka iksiążek oHarrym Potterze. Wyznawcy tych pakietowych poglądów, które nosi się jak barwy plemienne, bardzo nie lubią, gdy zaburza się im – jak to nazywają psychologowie – skrypty poznawcze. Publicysta patriota musi mieć patriotyczny stosunek do wszystkiego, podobnie jak publicysta Europejczyk musi mieć do wszystkiego stosunek dokładnie przeciwny. Inie ma tu dobrego wyjścia, bo jeśli publicysta nie podporządkowuje się oczekiwaniom redaktorów i czytelników, zostanie za to ukarany brakiem zainteresowania
Geniusz Żydów na polski rozum idruku. Ajeśli się podporządkuje, to też po jakimś czasie na to samo wyjdzie. Na mocy mechanizmu opisanego wstarej anegdocie oWałęsie, którego jeden zbiskupów namawiał, by koniecznie przeczytał papieską encyklikę o pracy – na co przewodniczący Solidarności odpalił: ale ekscelencjo, co ja będę czytał, przecież ja się znaszym Ojcem Świętym wpełni zgadzam! Najlepiej więc, choć może nie jest to łatwe życie, wtym starciu karnych wwiększości hufców walczących opolską duszę być wgronie partyzantów. Błędnych rycerzy, najwyżej stawiających własne zdanie iprzyłączających się wróżnych konkretnych sprawach czasem do tej, czasem do tamtej strony – ale nigdy się niepodporządkowujących. Nie dla nich ordery, nie dla nich pochwały wrozkazach wodzów, gratyfikacje. Ale za to tylko oni, niemieszczący się wszufladach ischematach, mogą powiedzieć nam coś fascynującego. Krzysztof Kłopotowski, określający sam siebie mianem „nowojorskiego liberała”, a w Polsce postrzegany jako „pisowiec”, erudyta, znawca sztuki ifilmu, jest od dawna, odkąd osiadł wPolsce, jednym ztych nielicznych autorów, których zawsze czytam do końca. Izawsze jestem zaskoczony, że potrafi do każdego tematu podejść wsposób niebanalny, odkrywczy, zaskakujący ijeszcze olśnić trafnością doboru cytatów, materiałów, źródeł. Z kompletną pogardą dla wszelkiej „poprawności”. Napisać książkę oŻydach – to już jest „zuchwałe rzemiosło”. Pisać wniej, że istnieje coś takiego jak żydowskie mentalności, żydowskie sposoby znajdowania się wobcych społeczeństwach, żydowskie traumy, prowadzące do antagonizowania ich ido przywoływania zpomroki dziejów upiorów, które właśnie chciało się na zawsze ze świata wygonić – to już dość na skandal. Ale pisać onich Wstęp.
Pochwała kłopotów z podziwem, z uznaniem dla osiągnięć, z prowokacyjnym pomysłem: sprowadźmy do Polski Żydów zpowrotem, opłaci się to inam, iim – to już dwa skandale ipewność, że się zostanie zaatakowanym zobu stron. Aito jeszcze nie dość, bo pisać ożydowskich sukcesach bardzo konkretnie, nieomalże demaskując ich mechanizmy, to kolejny sposób, by czytelnika oburzonego zamienić wzainteresowanego iodwrotnie. Czy coś Kłopotowskiego może obronić? Tak. Konkret. Ztakim czy innym przymiotnikiem, wyciągając takie czy inne wnioski, pisze Kłopotowski ohistorycznych, społecznych i kulturowych faktach. Promuje albo obnaża, amoże po prostu fotografuje, objaśnia mechanizmy. Wkurzy albo zachwyci, ale na pewno nie zdezinformuje. Inie zanudzi. Proszę mi wierzyć, bo – pozwolę sobie na takie osobiste wyznanie – Żydzi jako temat nigdy mnie nie obchodzili. Iwzasadzie nie obchodzą nadal. Uważam, że są to sprawy nie moje, nudne, nieaktualne, przereklamowane i tylko przez nadreprezentację potomków przedwojennej „żydokomuny” w naszych sferach opiniotwórczych mielone wkółko do mdłości. Izdominowane przez prymitywne kalki. Dla Leszka Bubla Żydzi są demonicznym złem, dla Aliny Całej narodem świętych męczenników, aznowu antysemityzm jest wjej opisie irracjonalną manią ifobią właściwą w gruncie rzeczy wszystkim „gojom” zwyjątkiem tych, którzy gorliwie wwyznawaniu win ca- łego nieżydowskiego świata wobec Żydów uczestniczą. Nikt nie ma nawet na tyle odwagi, by sięgnąć do wielokrotnie opluwanego klasyka polskiego „żydoznawstwa”, jeśli można uznać za takiego Romana Dmowskiego, izobaczyć, jak bardzo jego antyżydowskie filipiki nie miały nic wspólnego z bredzeniem o przerabianiu.
Geniusz Żydów na polski rozum chrześcijańskich dziatek na macę ani obsesjami kolporterów rozmaitych ubeckich „list Żydów”. Owszem, Dmowski uważał, że Żydzi obiektywnie stoją na drodze żywotnym polskim interesom, ażydowskie elity są zdeklarowanymi wrogami naszej państwowości, ale jego wyobrażenie oŻydach dalekie było od wszelkiego demonizowania, przeciwnie, uważał „żydostwo” swoich czasów za pogrążone wupadku, definitywnie złamane, archaiczne, ukształtowane przez prymitywne, magiczne myślenie – ijako takich traktował Żydów nie jako wszechogarniający spisek, ale jako siłę, którą powinniśmy zmusić do negocjacji iuznania naszych praw. Jeśli to jest antysemityzm, no to antysemitą był też wielokrotnie przez Kłopotowskiego przywoływany twórca syjonizmu, Teodor Herzl, itwórcy tak życzliwie tu opisanego państwa Izrael, którzy postrzegali swój naród mniej więcej tak samo. To jest my- ślenie godne znienawidzonego przez nową lewicę męż- czyzny – przepraszam, męskiego, szowinistycznego ipatriarchalnego piga, jak to ujmie nowojorski liberał. Iza to najbardziej tę książkę sławię.