Nie milkną echa głośnego wywiadu, w którym Mateusz Kijowski zdradził, że aktualnie znajduje się w bardzo trudnej sytuacji finansowej i rozważa emigrację zarobkową. Szybko pojawiły się osoby chcące pomóc byłemu liderowi KOD. Na internetowym portalu zrzutka.pl zorganizowana została zbiórka pieniędzy. Jednocześnie pojawiły się zarzuty, że Kijowski sam nie podejmuje pracy aby spłacać swoje zobowiązania. Były lider KOD postanowił odpowiedzieć na te zarzuty. Wyliczył, że aby opłacało mu się pójść do pracy musiałby zarabiać… 8437 zł brutto.
Na internetowym portalu zrzutka.pl zamieszczona została zbiórka pieniężna zatytułowana „Stypendium Wolności – Mateusz, zostań w Polsce”. Jak sama nazwa wskazuje, zebrane mają nakłonić byłego lidera KOD do pozostania w kraju. Co ciekawe, inicjatorką zbiórki na rzecz Mateusza Kijowskiego jest Elżbieta Pawłowicz-Opara, prywatnie siostra posłanki Prawa i Sprawiedliwości, Krystyny Pawłowicz
Limit zbiórki wyznaczono na 25 tys. zł, ale niedawno został podniesiony do 35 tys. zł. W czwartek wieczorem na konto wpłacono już ponad 23 tys. zł.
Czytaj także: Wiemy, ile pieniędzy zebrano dla Mateusza Kijowskiego. Były lider KOD i Pawłowicz dziękują za wpłaty [WIDEO]
Gdy wiadomość o zbiórce rozeszła się w mediach społecznościowych pojawiły się liczne głosy krytyki pod adresem Mateusza Kijowskiego. Były lider KOD postanowił odnieść się do nich na łamach swojego bloga.
Nie piszę tego, żeby się czegoś domagać. Ale żeby odpowiedzieć na wszelkie propozycje i zobowiązania w stylu – na budowie by się zatrudnił, spłacił zadłużenie i pokazał, że jest mężczyzną. Pokazywać nic nie muszę, ale nie spłacę pracując na budowie. Moje zadłużenie będzie rosło – napisał na swoim blogu Kijowski.
Były lider KOD szczegółowo wyliczył, ile musiałby zarabiać, aby wyjść z długów.
Wszyscy wiedzą, że moje alimenty wynoszą 2100 zł netto miesięcznie. To jest 2919 złotych brutto według kalkulatora wynagrodzeń na stronie pracuj.pl. Tylko jeszcze koszty komornicze – 15%. Czyli nie 2100 ale 2415 złotych netto. Czyli 3371 brutto. Ale… jeszcze muszę sam się jakoś utrzymać. Chociażby – żeby coś zjeść przed pracą i jeszcze dojechać do pracy. Mieć gdzie spać, ubrać się, zapłacić za prąd, gaz, ogrzewanie… Zgodnie z prawem na moje potrzeby muszę mieć 40% wynagrodzenia. Czyli nie 2415 netto, ale 4025 netto. A zatem mamy 5681 brutto – podał Kijowski.
Następnie zaznaczył, iż słyszy od „życzliwych komentatorów”, że ma również spłacać zadłużenie alimentacyjne.
W końcu to proste – idź kopać doły i spłacaj zadłużenie. Wszyscy wiedzą, ile wynosi moje zadłużenie. Żeby rozłożyć spłatę na 10 lat, to miesięcznie wyjdzie około 1670 zł netto. Plus 15% kosztów komorniczych czyli 1920 netto. Zatem zwiększamy 4025 o 1920. Mamy 5945 netto czyli 8437 brutto – napisał.
Źródło: polsatnews.pl, wMeritum.pl