Po dobrej drugiej połowie reprezentacja Polski bez problemów pokonała Rumunię 27:24 i zapisała na swoim koncie pierwsze dwa punkty w turnieju. W drugim meczu turnieju Brazylia okazała się być lepsza od Egiptu.
Dobre otwarcie Kraków Areny
Zaraz po inauguracyjnym gwizdku sędziów autorem historycznej, pierwszej bramki Polaków w Kraków Arenie był Bartosz Jurecki. Biało-czerwoni rozpoczęli zmotywowani oraz pragnęli narzucić rywalom własne warunki. Obustronne błędy sprawiły jednak, że żadnej z drużyn nie udało się zwiększyć zdobyczy bramkowej. Z biegiem czasu gospodarze wykorzystali szansę i po fenomenalnym rzucie Karola Bieleckiego prowadzili 6:4 (12 min.). Rumuni prezentowali wariant gry w obronie 5-1, co wymusiło na Polakach rzuty z nieprzygotowanych pozycji.
Czytaj także: Turniej majowy: Polacy nieznacznie gorsi od Brazylii
Sytuację gospodarzy ratował będący w bardzo dobrej dyspozycji „Kola”, na którego sposobu nie mogła znaleźć rumuńska defensywa. Polacy często próbowali również gry z obrotowym, czego efektem były wywalczone rzuty karne. Niestety, dobrze w bramce spisywał się Michail Popescu, co uniemożliwiło podopiecznym Michaela Bieglera wypracowanie przewagi (9:8; 22 min.). Zawodnicy obu drużyn nie forsowali tempa, popełniając przy tym zbyt dużą ilość błędów. Gra gospodarzy opierała się na rozciągnięciu piłki do skrzydeł, jednak nieskuteczność nie pozwoliła na poprawę rezultatu. Z błędów skorzystali Rumuni, którzy do szatni schodzili ze stratą tylko dwóch bramek.
Po przerwie goście bardzo często zmieniali pozycje, co momentami wprowadzało zamieszanie w szeregach polskiej defensywy. Nie przeszkodziło to jednak w utrzymaniu się na prowadzeniu (18:15; 39 min.). W tym okresie meczu w zespole Polaków brylowali Michał Jurecki oraz Kamil Syprzak, którzy regularnie zwiększali dorobek bramkowy gospodarzy. Mimo to gra była wyrównana, a Rumuni w dalszym ciągu dążyli do odrobienia strat.
Trener Michael Biegler przeprowadził kilka zmian, które początkowo nie miały przełożenia na wynik. Po bardzo dobrym powrocie Przemysława Krajewskiego oraz wykończonym przez Michała Szybę kontrataku, gospodarze przyszłorocznych Mistrzostw Europy prowadzi różnicą pięciu bramek (23:18; 50 min.). Do gry włączył się również Marcin Wichary, którego interwencje chwilowo zatrzymały Rumunów. Biało-czerwoni kontrolowali sytuację, prezentując spokój oraz konsekwencję w ataku. Nie przeszkodziła im w tym nawet wysoka obrona rywali i ostatecznie to Biało-czerwoni zwyciężyli w swoim pierwszym po Mistrzostwach Świata w Katarze spotkaniu.
Polska – Rumunia 27:24 (12:10)
Polska: Wichary, Szmal, Wyszomirski – Krajewski 4, Orzechowski, Bielecki 6, Wiśniewski, Jurecki B. 4, Jurecki M. 4, Grabarczyk, Gliński 1, Jurkiewicz, Masłowski, Syprzak 4, Daszek 1, Przybylski, Szyba 3, Chrapkowski
Rumunia: Popescu, Tenghea, Pralea – Bera 1, Mocanu, Mihalcea, Sania 1, Ghionea 5, Racotea 2, Ramba, Ghita 1, Iancu, Novanc 6, Csepreghi 5, Stavrositu, Onyejekwe, Criciotoiu 2, Grigoras 1
Kary: Polska – 6 min. (Przybylski – 4 min.; Grabarczyk – 2 min.); Rumunia – 10 min. (Racotea, Iancu, Novanc, Onyejekwe, Criciotoiu- 2 min.)
Sędziowali: Michal Badura oraz Jaroslav Ondogrecula (Słowacja)
Spokojny tryumf Brazyli.
Mecz rozpoczął się od dobrych akcji Brazylijczyków, którzy szybko wyszli na czterobramkowe prowadzenie. Spokojna gra od początku toczyła się pod dyktando zawodników z Ameryki Południowej, jednak Egipcjanie starali się nawiązać walkę. Mimo to byli bezradni na rzuty rywali z drugiej linii oraz razili nieskutecznością w ataku pozycyjnym (8:5; 17 min.). Swoje błędy nadrabiali ambicją i przeplatali skutecznymi akcjami, co pozwalało utrzymać dystans i zejść do szatni ze stratą tylko trzech trafień.
Po przerwie zawodnicy obu drużyn mylili się pod bramką rywali. Częściej to Brazylijczycy wyprowadzali szybkie ataki, karcąc Egipcjan za ich niedokładność. Przyczyną takiej postawy Afrykańczyków była wysoka, sprawiająca im problemy obrona podopiecznych Jordi Ribery’ego (19:12; 41 min.). Minutę później doszło do groźnego zderzenia, w efekcie czego kontuzji nabawił się Mahmoud Fayez i musiał opuścić parkiet na noszach. W ostatnim kwadransie grę Egipcjan kreował Mohamed Amer, co sprawiło, że Brazylijczycy nie byli w stanie powiększyć przewagi. Udało im się jednak utrzymywać pięciobramkowe prowadzenie i sięgnąć po pierwsze zwycięstwo w turnieju.
Egipt – Brazylia 23:28 (10:13)
Egipt: Karim Hendawy, Mohamed Ali, Mahmoud Khalil – Mamdouh Taha 2, Mahmoud Fayez 4, Mostafa Khalil, Omar Elwakil 1, Mohamed Amer 6, Aly Hesham, Mohamed Alaa 5, Ahmed Alaa, Ibrahim El Masry, Wisam Samy 5, Ahmed Abdelsalam, Hady Shahin, Mohamed Gamal
Brazylia: Cesar Augusto Almeida, Maik Santos – Henrique Teixeira, Joao Pedro Silva 7, Jose Guilherme Toledo 1, Thiagus Santos, Alexandro Pozzer 1, Felipe Borges 6, Fabio Chiuffa 2, Oswaldo Guimaraes 4, Leonardo Felipe Santos 2, Cleryston David Novais, Rogeiro Ferreira 1, Wesley Freitas 2, Acacio Moreira, Haniel Langaro 2, Luiz Ricardo Miles
Kary: Egipt – 4 min. (Ahmed Alaa, Ahmed Abdelsalam – 2 min.); Brazylia – 10 min. (Rogeiro Ferreira – 4 min.; Jose Guilherme Toledo, Alexandro Pozzer, Acacio Moreira – 2 min.)
Sędziowali: Bartosz Leszczyński oraz Marcin Piechota (Polska)