Książka prof. Grzegorza Kucharczyka „Christianitas. Od rozkwitu do kryzysu” to publikacja dobra dla katolika, a jeszcze lepsza dla wojującego antyklerykała/antykatolika. Zadziwiające jest to jak Europejczycy, którzy są przedstawicielami chrześcijańskiej cywilizacji, potrafili zrobić wiele krzywd katolicyzmowi.
„Christianitas” to zbiór artykułów prof. Kucharczyka, które już wcześniej się ukazały. Jednak jak zaznacza autor zostały one uaktualnione i ubogacone. Szczerze mówiąc nie miałem wcześniej styczności z tekstami profesora, jednak myślę, że nawet gdyby nie zostały one uaktualnione lub ubogacone to i tak przedstawiałyby wysoką wartość. Książka podzielona jest na cztery części. W pierwszej – „Christianitas – chwała, atak i obrona” – spotykamy teksty, które wskazują na początek rozkwitu chrześcijaństwa. Opis Hagii Sophii, opactwa w Cluny i Saint-Denis i warunków rozwoju religii wyznawców Chrystusa w Rzymie jest ukazaniem czasu, gdy chrześcijaństwo zaczynało lub już wiodło prym w Europie. Z drugiej strony kolejne teksty pokazują nam kontrast: przemianowanie Hagii Sophii na meczet, rozebranie opactwa w Cluny czy zbezczeszczenie Saint-Denis przez rewolucjonistów francuskich. Do tego dochodzą prześladowania katolików przez laicyzatorów i reżimy totalitarne – to czas upadku i kryzysu.
Dlaczego dobra dla wojującego antyklerykała/antykatolika?
Kucharczyk przy upadku chrześcijaństwa wskazuje na czynniki wewnętrzne i zewnętrzne. Wewnętrzne to przede wszystkim moderniści, czyli Ci którzy chcieli radykalnych zmian w doktrynie Kościoła katolickiego, która jak potężne mury chroni Wspólnotę przed upadkiem. Ich triumf to niewątpliwie, według mnie sobór watykański II, który przypomnijmy nie był soborem doktrynalnym lecz duszpasterskim. Jednak, jakby się wydawało, prof. Kucharczyk nie rzuca gromów na Jana XXIII, czyli papieża, który zwołał Vaticanum II. Jasno wskazuje, że jego celem nie była zmiana Mszy św. i rewolucyjne uwspółcześnianie Kościoła. Równie stara się bronić Pawła VI, jednak przy nim wskazuje na wiele zaniedbań ze strony drugiej głowy Wspólnoty katolickiej, która urzędowała podczas tego nieszczęsnego soboru.
Przyczyny zewnętrzne, która doprowadziły do obecnego kryzysu to według autora: oświecenie. Wskazuje on na liczne przykłady wręcz zwierzęcego antyklerykalizmu oświeceniowców (Diderot, Wolter). W czasie lektury byłem po prostu zszokowany jak językiem „palikotowców” posługiwały się tak cenione postacie historyczne. Z ideologii oświecenia narodziła się także masoneria. Masoni, chcieli po prostu zastąpić swoim ruchem religię, więc ta stanowiła dla nich przeszkodę, a ponieważ to katolicyzm był najlepiej zorganizowany doktrynalnie i instytucjonalnie to katolicy stali się ich największymi wrogami. Kolejne ideologie, które powstawały w wyniku „oświecenia” także brały sobie katolików za największych wrogów. Można to prosto wytłumaczyć. Rewolucjoniści francuscy, masoni, socjaliści, liberałowie (laicyzatorzy), komuniści i naziści – oni wszyscy w centrum stawiali człowieka. Ten antropocentryzm wykluczał katolicką naukę, która w centrum stawiała Boga. Wyżej wymienione ideologie robiły z człowieka boga. Dowodem tego mogą być różne quasi-religijne obrzędy masonów, rewolucjonistów, komunistów i nazistów.
Związek między oświeceniem, a totalitaryzmami jest świetnie pokazany w czwartej ostatniej części: „Antykatolicka propaganda”. Za przykład podam jak w XVIII i XIX wieku reagowano na jezuitów. Oskarżano ich o wszystko i twierdzono, że pozbycie się tego zakonu będzie równoznaczne z pozbyciem się wszystkich problemów. Ta naiwna wiara ciśnie uśmiech na usta. Jednak moim zdaniem sprawa była naprawdę poważna. Antykatolicka i antyjezuicka propaganda do złudzenia przypominały mi lata 30. w III Rzeszy i sytuację Żydów. Ta analogia sama się nasuwa. Uważam, że gdyby ówcześni laicyzatorzy posiadali środki, które posiadał Hitler, w Europie mielibyśmy do czynienia z holokaustem katolików. Najsmutniejsze jest to, że do tej kłamliwej propagandy przyczyniali się także protestanci.
Tak naprawdę Kucharczyk w „Christianitas” daje nam tylko próbkę krzywd i okropieństw, które katolicy doznali w „świeckich republikach”. Okrutne morderstwa w Hiszpanii i Związku Sowieckim, dyskryminacja we Francji pod hasłem rozdziału państwa od Kościoła, w Niemczech tylko protestant mógł być obywatelem I kategorii, w Wielkiej Brytanii już w XVI wieku Cromwell kasując zakony, na czym wzbogaciła się korona i arystokracja, usprawiedliwiał to zmyślonymi zbrodniami zakonników. Zadziwiające ile kontynent, który tak wiele zawdzięcza katolicyzmowi potrafił wyrządzić krzywd tej religii. Rzadko który antyklerykał/antykatolik słyszał o tym jaką krzywdę wyrządzono katolikom. Dobrze byłoby gdyby sprawdził do czego może doprowadzić antykatolicka nienawiść i do jakich kłamstw doprowadza teraz.
Dlaczego dobra dla katolika?
Druga i trzecia część książki – „Obrońcy Wiary” oraz „Święci i kandydaci na ołtarze” – są właściwie bardzo podobne. W jednej i drugiej mamy przykłady osób, z których warto brać przykład. Najważniejsze jest to, że wśród nich znaleźli się ludzie zajmujący różne pozycje: świeccy, duchowni, monarchowie i zwykli ludzie. Wspólną ich cechą jest odwaga. Dietrich von Hildebrand nie zawahał się powiedzieć papieżowi prosto w oczy o złym kierunku, który obrał sobór watykański II- szkoda tylko, że Paweł VI nie zareagował właściwie.
Henryk V (hrabia Chambord, prawny król Francji) i Zyta Burbon-Parmeńska (żona cesarza Karola Habsburga) do końca walczyli nie tyle o monarchię, lecz o zgodny z katolicyzmem stan państwa. Nie chodziło tu o stworzenie kraju wyznaniowego, ale takiego, który umożliwiałby i zachęcał obywatelom kroczenie drogą ku zbawieniu. Życiorysy tych osób to przede wszystkim pouczenie dla polityków i rządzących, którzy chętnie pokazują się na Mszy św. w kościele z okazji uroczystości państwowych, jednak w praktyce ulegają zachodnim nowinkom, które zachęcają człowieka do grzechu.
Dla duchownych także znajdą się przykłady dobrego postępowania: św. Pius X, Pius XI, Pius XII czy ks. Piotr Skarga. To postacie, które szły pod prąd świata. Wielu kapłanów, szczególnie na Zachodzie, zdaje się płynąć z prądem – „jak śmiecie” – jakby to określił Zbigniew Herbert, którego rocznicę śmierci niedawno obchodziliśmy. Postulaty komunii dla rozwodników, homoseksualne związki w Kościele – wszytko to przeciwko czemu u progu protestował św. Pius X wprowadzając przysięgę antymodernistyczną i wykazując błędy modernistów. Niestety hydra, której wtedy odciął głowę, odrosła zwielokrotniona, a jednocześnie brakuje duchownych, którzy mieliby odwagę podnieść broń Pascendi dominici gregis.
Wreszcie spotykamy osoby, które święcą dobrym przykładem jako świeccy. Choć ciężko powiedzieć mi, że Hildebrand, Mosebach, C.S. Lewis, Tolkien, Molnar, Norwid to zwykli ludzie to mieli w sobie geniusz zdrowego rozsądku, którym właśnie zwykle charakteryzowali się obywatele z „klasy średniej”. Dzisiaj tego zdrowego rozsądku nam brakuje, co widać chociażby przy wyborach parlamentarnych/prezydenckich. Pomijając już ideologie, partie itp., to zdrowy rozsądek nie nakazuje nam głosować na ludzi, którzy się nie sprawdzili, zdrowy rozsądek każe nam sceptycznie patrzeć na nowinki – testować je, sprawdzać – a nie bezkrytycznie przyjmować, dlatego że są z zagranicy.
W tych częściach książka prof. Kucharczyka jest nad wyraz pouczająca, a zawsze przyjemnie czyta się o przykładach dobrego postępowania. Niestety jest także interesująca. Mówię niestety, bo nic tak nie interesuje, przynajmniej współczesnych, jak występujące zło – dowodem tego jest popularność horrorów. Problem w tym, że współczesny, wychowany na hollywoodzkim kinie czytlenik oczekuje happy endu. Choć autor „Christianitas” tego nie sugeruje, to z jego książki wcale nie wyłania się happy end.
Gigant polityki Irlandzkiej – Paweł Toboła-Pertkiewicz – „De Valera” [recenzja]
Grzegorz Kucharczyk „Christianitas. Od rozkwitu do kryzysu”,
Wydawnictwo Prohibita, Warszawa 2015, stron 392.