Czy w Polsce mamy autorytety? Czy ludzie starsi, doświadczeni życiowo zawsze powinni być stawiani za przykład dla młodych? Wydarzenia z 10 grudnia 2015 roku przeczą sloganowi, że osoby starsze są skarbnicą wiedzy.
W czwartek w Warszawie odbywały się uroczystości 68. miesięcznicy (?!) katastrofy smoleńskiej. Standardowo, zebrali się tam politycy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele oraz jego twardy jak skała elektorat. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jedno wydarzenie. Podczas relacjonowania obchodów dziennikarz TVP Info został brutalnie potraktowany przez stojących wokół niego starsze panie i panów. Jedna z pań wyciągnęła dziennikarzowi z ucha słuchawkę, a inny pan zajął się kablami. Najstarsza w towarzystwie pani mówiła do kamery, że „wy tu nie możecie stać”. No i się zaczęło…
Zaczął się bezpardonowy atak na dziennikarza. Że ma za swoje, że po co prowokował, że mógł nagrywać z dalszej odległości, że za szerzenie kłamstw (praca w reżymowych mediach) spotkała go kara. Jak zwykle społeczeństwo wydało wyrok. Oczywiście kierowało się tylko i wyłącznie emocjami. Z góry skreślili tego dziennikarza. Wszedł w to towarzystwo, więc jest winny, temu co go spotkało.
Czytaj także: \"Spalić wiedźmę\". Nowa książka Magdaleny Kubasiewicz [fragment]
Fajnie. Tylko czy ktoś pomyślał, że on tam nie szedł z własnej nieprzymuszonej woli? Czytając komentarze odnoszę wrażanie, że nikt nie zastanowił się nad tym, że on jest w pracy. Przecież to jego przełożony powiedział „idź tam, zrób dobry materiał”. I co miał reporter zrobić? Powiedzieć „sorry, ale nie”? Jakby tak zrobił, to by mógł szukać sobie nowej pracy. Chcąc nie chcąc musiał iść.
Udało mi się nawet trafić na argument, że „mógł nagrywać z dalszej odległości”. To totalna głupota! Wyobraża sobie ktoś, by górnik wydobywał węgiel z „dalszej odległości”? Lekarz leczył przez telefon? A sprzedawczyni w sklepiku osiedlowym zamiast przy kasie, siedziała na zapleczu? No nie. Tak samo dziennikarz musi być w centrum wydarzeń. Gdyby ów reporter stał 100 metrów od tłumu, to zaraz posypałyby się komentarze, tych samych co obecnie go atakują, że czemu nie pokazuje relacji z obchodów z bliska, że TVP znowu blokuje PiS, itd…
Czytałem również komentarz, że „co mieli zrobić ludzie, skoro nie chcieli być nagrywani. Jakoś musieli zareagować”. Cóż. Najlepiej jest zaatakować dziennikarza. Zwłaszcza jak jest się 70-letnią babcią, to jedynym wyjściem jest młodego człowieka potraktować siłą. Jak ktoś nie chce być nagrywanym, to zazwyczaj idzie poza kadr kamery. Jak jednak widać, dla niektórych takie proste rozumowanie jest zbyt skomplikowane.
Najbardziej mnie boli to, że ludzie pochwalają atak na człowieka. Okej, nic mu się nie stało, nie ma siniaków, żyje. Jednak jak się czuł ten człowiek, gdy tłum wrogich mu emerytów zaciskał wokół niego coraz węższy krąg? Jak się poczuł, gdy kobieta, która mogłaby być jego babcią lub matką, wyrwała mu z ucha słuchawkę? Komentujący w Internecie bronią swojego zdania, mówiąc że dziennikarz sobie zasłużył, bo pracuje w stacji, która kłamie. Aha. Okej. Czyli policjanta też można zaatakować, okraść, pobić, bo policja nie ma w Polsce dobrej opinii. Również można zaatakować wszystkich polityków z Sejmu, bo oni kradną. Nie ważny jest człowiek, ważne jest postrzeganie społeczne. O dziwo, gdy kilka tygodni temu z więzienia pod Grudziądzem uciekła trójka więźniów, komentarze w internecie były im sprzyjające… Powiedziałem „o dziwo”? Jak widać nie ma w tym nic dziwnego.
Nie znam osobiście dziennikarza, który wczoraj przeżywał prawdopodobnie jedną z bardziej stresujących sytuacji w swoim życiu. Nie będę go oceniał, jednak muszę go obronić. Człowiek wykonywał swoją pracę, chciał zarobić na utrzymanie rodziny, spłatę kredytu i godne życie. Wszedł między ludzi, którzy potraktowali go jak trędowatego. Za chęć pokazania prawdy został ukarany przez atakujących i przez społeczeństwo, które go oceniło. Dlatego pamiętajcie, gdy kiedyś znajdziecie się z złej dzielnicy waszego miasta, to nie dziwcie się, gdy was okradną czy pobiją. Wszak zasłużyliście sobie na to, bo sprowokowaliście napastników swoją obecnością.